Po półgodzinie zapukała do nich inna nauczycielka, prosząc o ubranie się i zejście na dół, do jadalni, gdzie cała grupa miała zdać relację z poniesionych strat. Wynik tego raportu nie był optymistyczny. Burza zaskoczyła wszystkich w głębokim śnie, a ponieważ wieczór był duszny, w pokojach zostawiono pouchylane okna i drzwi balkonów, które później, w ferworze walki z żywiołem, nie dały się zamknąć z racji silnego wiatru i wlewającej się do środka wody. W dwóch pokojach ponadto stłukły się szyby i właściwie wszyscy bez wyjątku odnotowali jakieś straty materialne. Wiele plecaków i butów było przesiąkniętych wodą, kilka osób miało zamoczone telefony, na łóżkach stojących bliżej okien nie dało się już nawet usiąść, tak były mokre, a pozostałe również były zawilgocone i nie zachęcały do powrotu do snu.
Wkrótce przyjechał właściciel pensjonatu i wraz z naprędce ustanowioną komisją zabrał się za kompleksowy przegląd budynku, szacując straty wywołane przez tę wyjątkowo gwałtowną wiosenną nawałnicę. Po długiej dyskusji, już po śniadaniu, zmęczona, niewyspana i zdemotywowana grupa wyraziła chęć wcześniejszego zakończenia wycieczki i powrotu do domu nie w nocy z poniedziałku na wtorek, jak było to zaplanowane, ale już w poniedziałkowe wczesne popołudnie, pierwszym możliwym dziennym pociągiem.
– Przecież i tak nie skorzystamy już z żadnych atrakcji – argumentował Rafał, zwracając się w imieniu całej klasy do nauczycielek. – Połowa ma mokre buty, niektórym padły telefony, tu zresztą i tak prawie nie ma zasięgu. Wszyscy padamy na twarz ze zmęczenia, a w tych łóżkach już nie da się spać. To bez sensu, sorko, wolelibyśmy ewakuować się od razu. Przebukowalibyśmy telefonicznie bilety na ten wcześniejszy pociąg do Wrocławia o dwunastej osiem, potem przesiadka i na dwudziestą pierwszą albo drugą bylibyśmy w Lublinie. W pociągu można by poza tym trochę pospać…
Pomysł spotkał się z życzliwą akceptacją wszystkich, łącznie z nauczycielkami, które zajęły się telefonicznie zmianą rezerwacji biletów, po czym cała grupa zabrała się za gorączkowe pakowanie swoich rzeczy i przygotowania do przyśpieszonego wyjazdu.
– Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło oglądać takiej odlotowej burzy – pokręciła głową Magda. – Wszystko mokre albo zawilgocone, mam nadzieję, że nie zdąży się zaśmierdnąć do powrotu do domu…
– I tak masz szczęście, że zdążyłaś się zbudzić, zanim zaczęła się najgorsza akcja – zauważyła Julka, walcząc z zapięciem swojego wypchanego po brzegi plecaka. – Szyba mogła się stłuc i polecieć ci na głowę… brr, nawet nie chcę o tym myśleć, aż mi się słabo robi!
– Obudziłam się pierwsza, bo zimna woda chlapnęła mi po twarzy – wyjaśniła Magda, wzdrygając się na to wspomnienie. – Coś okropnego! A te papiery ze streszczeniami lektur to już chyba w ogóle wyrzucę, nawet nie ma sensu tego suszyć… Dobrze, że mi ważne dokumenty nie zamokły!
Około południa grupa opuściła pensjonat i dojechała przeładowanym autobusem na dworzec w Szklarskiej Porębie, gdzie po prawie półgodzinnym oczekiwaniu wsiadła wreszcie do upragnionego pociągu do Wrocławia, mającego na szczęście zaledwie kwadrans opóźnienia. Zmęczona i zdeprymowana nocnymi wydarzeniami młodzież z ulgą zajęła dostępne miejsca siedzące, choć nie udało się już, jak w drodze w góry, zarezerwować całych przedziałów. Julka i Lodzia wylądowały w przedziale wypełnionym już częściowo przez grupę starszych pań i przycupnęły skromnie na dwóch ostatnich wolnych miejscach, które znajdowały się nie obok siebie, ale jedno naprzeciwko drugiego.
– Ja tam nie narzekam – powiedziała półgłosem Julka, pochylając się lekko w stronę Lodzi. – I tak zaraz pójdziemy spać, już mi się oczy kleją. A potem jeszcze druga tura spania… po przesiadce we Wrocławiu.
– Wygodnie to tu nie będzie – westchnęła Lodzia. – Ale lepsze to niż mokre łóżko… Zresztą może w tym drugim pociągu będzie trochę luźniej?
– Rafi miał bardzo dobry pomysł z tym wcześniejszym wyjazdem – zauważyła Julka, sadowiąc się wygodniej na swoim miejscu. – Nikt by nie wytrzymał dzisiaj programu dnia, zwłaszcza tej zabawy na koniec. Podróż też przecież będzie męcząca…
Pociąg zatrzymał się na jakiejś podrzędnej stacji i po chwili na korytarzu stłoczyła się grupa młodych pasażerów, dla których nie wystarczyło miejsca w przedziałach. Rozlokowywali się właśnie z hałasem na rozkładanych krzesełkach.
– Przepełniony ten pociąg jak nie wiem co – pokręciła głową Lodzia. – Dobrze, że chociaż chłodniej się zrobiło po tej burzy i nie jest tak duszno jak wczoraj. A na wieczór będziemy już w domu i pośpimy sobie normalnie we własnych łóżkach!
– O niczym innym nie marzę – przyznała Julka, dyskretnie ziewając. – Nieźle nam ta burza dowaliła, chociaż w sumie i tak było fajnie… No, ale nie gadajmy już, Lodźka, ja muszę się choć chwilę zdrzemnąć!
W przedziale zapadła cisza, lekko tylko zakłócana odgłosami rozmów dobiegającymi z korytarza i szelestem kartek czasopisma, które czytała jedna ze starszych pań siedząca obok Julki. Miarowy stukot kół pociągu na torach uspokajał i rozluźniał nerwy spięte szybkim pakowaniem i pośpiesznym wyjazdem z pensjonatu. Lodzia oparła zmęczoną głowę o zagłówek i przymknęła z przyjemnością oczy.
„Śnił mi się tej nocy taki dziwny sen” – dumała. – „Jakby całe życie się w nim przewinęło… Już niewiele pamiętam, ale wiem, że byłam tam z Pablem i że byliśmy bardzo szczęśliwi. Były tam jakieś dzieci… i niezapominajki… tańczyliśmy w skarpetkach… Było też coś bardzo smutnego… tylko co? Ech, już wszystko mi się rozmywa i ucieka, ta burza to przerwała. Ale może kiedyś jeszcze coś sobie z tego przypomnę?…”
Przepełniał ją teraz niezmącony spokój i cicha radość. Jechała już z powrotem, przestrzeń dzieląca ją od Pabla powoli malała. Stuk kół pociągu na torach wyznaczał rytm, w jakim biło jej serce. Wracała już. Wracała do niego… do niego… do niego…

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8)
Dalsze części:
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)