Przed oczami znów stanęła jej rozjaśniona czułym uśmiechem twarz Pabla w chwili, gdy gładził włosy tamtej kobiety… Straszliwa zazdrość na nowo szarpnęła jej sercem.
„Jaką zresztą mogę mieć pewność, że to był pierwszy i jedyny raz?” – zastanowiła się trzeźwo. – „Może tak było od samego początku? Może on przez cały czas działał na kilka frontów, a ja dopiero teraz przypadkowo to odkryłam?”
Wzdrygnęła się na tę myśl. W jej pamięci odżyła magiczna chwila w samochodzie, gdy jechali z Pablem na ostatnią imprezę u Majka, na policzku poczuła znów pieszczotliwy dotyk jego dłoni, w uszach zabrzmiał jej jego pełen zachwytu szept. Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie, Lea… Tak piękną, że to aż boli…Czy to był tylko kolejny rutynowy zabieg doświadczonego donżuana? Czy innym mówił to samo? Miałby aż taki tupet? A może po prostu z innymi spotykał się wyłącznie w wiadomym celu, na niezobowiązującą przygodę, jak mówił Grzelo?
Przypomniała sobie słowa Pabla wypowiedziane do Miśka na dworcu. Mam zazwyczaj takie szczęście, że jak tylko coś nabroję, to zaraz wszystko się wyda…
„Święte słowa” – pomyślała z rodzajem ponurej satysfakcji. – „Nabroił i proszę bardzo, zaraz się wydało. Dziwne, że aż tak cynicznie o tym mówił, jakby kusił los! Myślał pewnie, że niczego się nie dowiem, że nie ma takiej możliwości… Ależ to jest jednak frajer! Nie przewidział takiego prostego triku jak mój wcześniejszy powrót z gór, pojechał odwieźć ją na ten sam dworzec, na którym ja mogłam się znaleźć w każdej chwili. Ech, tłumok, niedorajda… niby cwany i inteligentny, a taki się okazał ciężko myślący! Przecież my wpadamy zawsze na siebie wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu! Myślał, że jest taki sprytny, a odwalił taką żałosną amatorszczyznę… To byłoby aż śmieszne, gdyby tak potwornie nie bolało!”
Po raz kolejny ujrzała przed sobą jego wzruszoną twarz w chwili, gdy żegnali się na korytarzu wagonu. Wspomniała przenikliwe spojrzenie jego ciemnych oczu, tych najukochańszych oczu, dla których już tyle razy pokonywała samą siebie i w które zaledwie kilka dni temu patrzyła tak ufnie przez szybę pociągu… Okrutny ból przeszył znów gwałtownie jej serce.
„Ja go tak bardzo kocham!” – pomyślała z rozpaczą. – „Tak strasznie się wkopałam, a przecież od początku czułam, że tak będzie! To było takie oczywiste i przewidywalne! I nie umiałam się przed tym skutecznie obronić, nie potrafiłam uciec wtedy, kiedy jeszcze miałabym szanse jakoś się z tego wyleczyć… Sama lazłam w ten ogień… Przez moment już myślałam, że on mnie nie spali, a ogrzeje, byłam przecież gotowa z nim być… pomimo wszystko… Chciałam mu oddać całą swoją przyszłość, całe życie… a teraz, właśnie teraz muszę o nim zapomnieć! Boże!”
To ostatnie zadanie wydawało jej się nie do wykonania. Zapomnieć o Pablu! Nie widywać go, nie móc patrzeć w jego oczy, nie móc słuchać jego głosu! Nigdy już nie wtulić się w jego ramiona, nie poznać ani razu smaku jego pocałunku…
„Więc miałoby tak zostać?” – przebiegła jej przez głowę zdumiona myśl. – „Miałby mnie nawet nie pocałować? Tak bardzo o tym marzyłam… To marzenie było już przecież na granicy spełnienia, takiego cudownego spełnienia! I miałoby już nigdy się nie ziścić?”
Pragnienie pocałunku Pabla, na który tak bardzo czekała przez całą wycieczkę w góry, ogarnęło ją teraz jeszcze mocniej i jeszcze goręcej niż wcześniej. Myśl o tym, że nigdy nie zazna tej upragnionej od tak dawna rozkoszy, ścisnęła jej serce jak żelazne szczypce i wywołała w niej kolejną falę buntu. Przecież droga nie była jeszcze zamknięta… Wystarczyło nic nie mówić… wybaczyć… Lecz nie, nie! Jakże miałaby mu wybaczyć? Wybaczyć oznaczałoby dać się upokorzyć, ba, przyzwolić na kolejne takie zagrywki! Jak zresztą mogłaby dać mu się całować tymi niewiernymi ustami?…
„U Majka przy stole taki był zdystansowany i niezadowolony, kiedy obmacywała go ta cała Becia” – pomyślała z bólem. – „Ale to pewnie dlatego, że to się działo przy mnie, a kiedy wyjechałam, jakoś przestał się dystansować… On ma to już widać we krwi, bez przerwy robiłby takie rzeczy za moimi plecami. Nigdy nie byłby całkiem mój, musiałabym go zawsze z kimś dzielić, nieważne, czy wiedziałabym o tym czy nie… Nie, ja takiego upokorzenia nie zniosę! Ech… cholerny playboy, bawidamek! Ależ jednak jestem naiwna!”
Na pamięć wróciło jej to silne poczucie metafizycznej więzi z Pablem, które odczuwała w sobotę przy ognisku. Poczucie porozumienia dusz ponad dzielącą ich przestrzenią…
„Jasne!” – prychnęła kpiąco przez łzy. – „Porozumienie dusz mi się marzyło! A on pewnie właśnie wtedy był w porozumieniu ciał… z inną. Ech, żałosna smarkulo, naiwna licealistko! I co ty sobie myślałaś, biedne, głupie dziecko?”
Ogarnęło ją graniczące z pogardą politowanie dla samej siebie. Tak się dała nabrać! Jak ta Misia Ciotki Lucy! Choć nie, jeszcze nie aż tak jak tamta… jeszcze nie do końca! On przecież jeszcze nie osiągnął swoich celów. W samą porę, przez kolejny nieprawdopodobny przypadek dostała szansę, żeby to przerwać!
„Przerwać to” – myślała, a łzy ciekły jej ciurkiem na poduszkę. – „Unieść się honorem, nie dać się upokorzyć… To jedyne wyjście, moja ostatnia szansa! Nie ma innej drogi. Tylko jak ja to zniosę? Nie wiem… wolałabym chyba umrzeć…”
Gdy na suficie zaczęły igrać pierwsze przebłyski świtu, zrozpaczona Lodzia zasnęła niespokojnym, ciężkim snem, który potrwał niemal do południa.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5)
Dalsze części:
Rozdział XXIII (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)