Korzystając z tego, że Lodzia zajęła się kwiatami, Pablo zaczepił Majka, mówiąc coś cicho do niego, on zaś w odpowiedzi sięgnął do kieszeni swojej skórzanej kurtki i przekazał przyjacielowi jakiś niewielki przedmiot. Ten skinął mu głową w podziękowaniu, po czym znów podszedł do dziewczyny.
– Lea, pozwól na chwilę, kochanie – poprosił półgłosem.
Lodzia posłusznie oddała Basi trzymane w ręku kwiaty i odeszła z nim na bok. Pablo ujął jej dłoń i położył na niej niewielką paczuszkę zapakowaną w biały, błyszczący papier. Spojrzała na niego zaskoczona.
– Co to jest, bandziorku? – zapytała z niepokojem.
– To drobiazg na twoje dziewiętnaste urodziny, gwiazdeczko. Nie chciałaś przyznać się dżinnowi, czego byś sobie życzyła, więc musiał wymyślić coś sam.
Cofnęła się w popłochu.
– Ale przecież nie było mowy o prezentach – wyszeptała. – Nie wygłupiaj się, Pablo! Ja w takim razie powinnam mieć też coś dla ciebie, a nie pomyślałam o tym…
– Pomyślałaś – zapewnił ją z uśmiechem. – Prezentem urodzinowym dla mnie jest już sama twoja obecność, ale ty zrobiłaś dla mnie dzisiaj znacznie więcej… Coś, czego zupełnie się nie spodziewałem.
– Co zrobiłam? – zdziwiła się Lodzia.
– Przyszłaś w tej sukience – odpowiedział cicho, wskazując na jej strój.
Lodzia zmieszała się, świadoma powodu, dla którego założyła dziś akurat tę suknię. Tak, w pewnym sensie zrobiła to dla niego… jednak nie w takim, jaki niewątpliwie miał na myśli. Lecz jakże ta sukienka musiała utkwić mu w pamięci! Wspomniał o niej przed studniówką, a dziś nawiązywał do niej już drugi raz. Doskonale wyczuwała ukryty w tym subtelny komplement, przez myśl przebiegło jej, że wtedy, w listopadzie, musiała na nim zrobić w tym stroju piorunujące wrażenie… Tak, zapewne – lecz cóż z tego? Serce ścisnęło jej się boleśnie, już nie wiadomo który raz w ciągu ostatnich dni.
Drżącymi rękami rozpakowała swój prezent. Było to niewielkie, białe pudełko o zamszowej fakturze, wewnątrz którego znajdował się ułożony na atłasowej wyściółce wisiorek na srebrnym łańcuszku, ozdobiony niebieskim turkusem. Podniosła na Pabla przestraszone oczy.
– Pablo, proszę – szepnęła, próbując oddać mu pudełko. – Ja… nie mogę tego przyjąć.
– Dlaczego? – zapytał zdziwiony. – To przecież tylko urodzinowy drobiazg. Nie możesz odmówić dżinnowi, gwiazdeczko. Byłby zdruzgotany… obawiam się, że mógłby nawet popaść w depresję.
– Ale prosiłam przecież tyle razy, żebyś nie dawał mi takich kosztownych prezentów – przypomniała mu z wyrzutem. – Kwiaty kwiatami, ale to…
– Pamiętałem dobrze o tej wytycznej – zapewnił ją łagodnym tonem Pablo. – Nie masz powodu czuć się zobowiązana, kochanie. Zresztą ja sam, chociaż jestem etatowym uzurpatorem, nie chciałbym stawiać cię w niezręcznej sytuacji. Turkus nie jest kosztownym kamieniem, a całość nie jest wiele warta materialnie, może mieć jedynie wartość sentymentalną… Widzisz, kociaku? – dodał wesoło. – Okazuje się, że nie na wszystkim się znasz! Na biżuterii na pewno nie, mama nie zapewniła ci odpowiedniego kursu i masz przez to lukę w edukacji.
Lodzia uśmiechnęła się, znacznie uspokojona. Uznała, że w takim razie będzie mogła zachować ten prezent i że w istocie stanie się on dla niej najcenniejszą pamiątką sentymentalną. Pomimo smutku, jaki ją przenikał, na tę myśl wokół serca zrobiło jej się odrobinę cieplej.
– Dziękuję ci, bandziorku – powiedziała cicho.
Pablo sięgnął po wisiorek, wyjął go z pudełka i ostrożnie rozpiął zapięcie łańcuszka.
– Nie ruszaj się teraz, gwiazdeczko, musimy ci to jakoś założyć na szyję – powiedział, stając za nią. – Przećwiczyłem już zapinanie tego zamka, uwierz, że to dla faceta ogromne wyzwanie… Ale musisz na chwilę podnieść i odsunąć na bok warkocz.
Lodzia posłusznie sięgnęła ręką i podniosła u nasady swój ukwiecony warkocz, tak aby Pablo mógł zapiąć jej pod nim łańcuszek. Delikatne muśnięcia jego palców, które czuła przy tym na karku i szyi, sprawiły jej ogromną, zmysłową przyjemność… Przypomniała sobie dotyk Grzela na swej dłoni przy ognisku w górach i nieprzyjemne uczucie, jakie ją przy tym opanowało. Różnica była uderzająca.
„Tylko on jeden może mnie dotykać” – pomyślała z mieszaniną słodyczy i głębokiego smutku. – „Czy kiedykolwiek będę w stanie znieść dotyk innego mężczyzny? Nie wyobrażam sobie tego. Tylko jego dłonie, jego ramiona, jego usta… A przecież dotykał nimi tyle innych kobiet! I nadal to robi… Nie, tego nie da się przeboleć. Muszę go stracić… mój Boże!”
Pablo uporał się tymczasem z zapinaniem zamka, pozwolił jej opuścić warkocz z powrotem na plecy i znów stanął przed nią.
– Bardzo ci pasuje, gwiazdeczko – ocenił, przyglądając jej się z ukontentowaniem. – To jest dokładnie kolor twoich oczu, niezapominajek… i naszej niebieskiej sukienki.
Rzeczywiście, ta drobna ozdoba wpisała się idealnie nie tylko w kolorystykę stroju Lodzi, ale także w krój jej dekoltu, któremu, zdawać by się mogło, brakowało właśnie takiego akcentu. Intensywnie błękitny kamień, który wspaniale podkreślał modry blask jej oczu, znalazł się akurat na odpowiedniej wysokości, wtulony w kuszące, wyeksponowane krojem sukni zagłębienie między jej piersiami. Pablo zapatrzył się w to miejsce wzrokiem dziecka obserwującego upragnioną zabawkę przez szybę sklepowej witryny.
„Dlaczego on mówi nasza sukienka?” – pomyślała Lodzia, znów nie mogąc opanować zdumienia na to dziwne w jego ustach określenie. – „To już drugi raz…”
– Jest śliczny, Pablo. Szczerze mówiąc, nigdy w życiu nie nosiłam biżuterii, to moja pierwsza taka ozdoba.
– Naprawdę pierwsza? – uśmiechnął się z niedowierzaniem.
– Naprawdę – skinęła głową. – Nie dziw się, mama nigdy nie pozwalała mi na takie ekstrawagancje. Dopiero od roku jestem dorosła, dużo rzeczy jest dla mnie całkiem nowych… tych dobrych i tych złych – westchnęła, odwracając na chwilę wzrok, na co uśmiech na jego twarzy zbladł, a w oczach znów pojawił się wyraz niepokoju. – W każdym razie bardzo ci dziękuję za ten prezent, bandziorku – dodała weselszym tonem, kładąc mu łagodnie dłoń na przedramieniu. – Bardzo mi się podoba.
Pablo nie uśmiechał się już, patrzył na nią poważnym, badawczym wzrokiem.
– Nie ma za co, kochanie – powiedział cicho.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Dalsze części:
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)
Ania
24 stycznia 2020Fascynująca opowieść 🙂
Katarzyna Demańska
25 stycznia 2020Dziękuję 🙂