Lodzia Makówkówna – Rozdział XXIV (cz. 5)

Pablo poruszył się pierwszy i postąpił jeszcze pół kroku do przodu.

– Jesteś, gwiazdeczko – powiedział cicho.

Powolnym gestem podniósł i wyciągnął do niej ręce. Odczytała w lot jego intencję – zapraszał ją w swoje ramiona! Serce ścisnęło jej się boleśnie, zakłuło, choć powinno przecież skoczyć ze szczęścia. Zapraszał ją w te ukochane ramiona, w których pragnęłaby zatonąć na zawsze… lecz w których jeszcze dwa dni temu widziała, jak trzymał inną!

Postawiona przed koniecznością szybkiej decyzji Lodzia pobladła i zawahała się… jak w listopadzie, gdy przez krótką chwilę wahała się, czy nie wrzasnąć, otworzywszy drzwi zalanemu krwią bandziorowi. Tamta decyzja, by jednak nie krzyczeć, zaważyła na całym jej życiu… A dziś? Cóż… z góry wiedziała, że przegra tę walkę, nie pierwszą wszak, choć pewnie już jedną z ostatnich. Nie umiała oprzeć się pokusie, żaden ból ani żaden honor nie mógł jej powstrzymać przed przytuleniem się do tego mężczyzny, którego od owego listopadowego wieczoru tak mocno pokochała, a który teraz jak słodki kusiciel wyciągał do niej ręce.

Krótki moment jej zawahania nie umknął czujnej uwadze Pabla i przez jego twarz przebiegł cień niepokoju. Jednak w następnej chwili dziewczyna postąpiła krok w jego stronę i przymknąwszy oczy, wtuliła się w jego ramiona, rzuciła się w nie na oślep jak w upojną, bezdenną przepaść. Ogarnął ją nimi uszczęśliwiony, a ona znów, jak na peronie, objęła go wpół i przylgnęła policzkiem do jego piersi. Wyczuwała teraz mocne bicie jego serca – tego jedynego na świecie serca, w rytm którego biło i jej własne! Wzruszenie ogarnęło ją ciepłą falą i na kilka sekund ukoiło jej ból, wyciszyło skołatane nerwy…

Pablo schylił się ku niej i ostrożnie, tak by nie naruszyć białego kwiatu magnolii, wtulił twarz w jej włosy, przyciskając do nich na długą chwilę usta.

– Jesteś, skarbie – wyszeptał. – Wróciłaś… Ależ za tobą tęskniłem!

Przytulona do jego piersi Lodzia uśmiechnęła się smutno. Spodziewała się takich słów, była na nie gotowa, lecz choć nie dziwiły jej, mimo wszystko bolały.

„Tęskniłeś!” – pomyślała z ponurą kpiną. – „Może i tęskniłeś, draniu. Ale nie żałowałeś sobie w tym czasie… osładzałeś sobie tęsknotę…”

Jednak jego ciepło, uścisk jego ramion, jego oddech tuż przy jej uchu i jego czuły szept nie mogły nie zrobić na niej wrażenia. Kochała go tak mocno! Tak rozpaczliwie pragnęła jego bliskości! Tylko gdy przytulał ją do siebie, ów nieubłagany magnes, który od początku maltretował ją, pchając ku niemu przez ciernie i zasadzki, tracił swą moc i ustępował miejsca kosmicznej harmonii, do której podświadomie dążyła jej dusza.

– Czekałem na ciebie – szeptał dalej Pablo wprost do jej ucha. – Jesteś taka śliczna… Przez chwilę bałem się, że tylko mi się śnisz. Założyłaś naszą niebieską sukienkę!

„Naszą sukienkę?” – powtórzyła w myśli, zdziwiona tym sformułowaniem.

Wiedziała, że powinna się już wycofać, odsunąć, wyplątać z jego ramion… Ale nie umiała tego zrobić. Świadoma faktu, że to już ostatni wieczór, gdy może być przy nim tak blisko, tuliła się do niego w zatraceniu, z zamkniętymi oczami, bezwolnie poddając się rozkoszy, jaką sprawiał jej jego dotyk. Wciąż obejmując go wpół, podniosła dłonie i przesunęła nimi po jego plecach w nieśmiałej pieszczocie, od której nie potrafiła się powstrzymać. Jego serce zabiło mocniej, poczuła, jak namiętnym gestem przyciska usta do jej skroni.

– Moja maleńka… moja jedyna! – wyszeptał gorąco.

Lodzia drgnęła. Ostatnie słowo, będące tak oczywistym kłamstwem, zabrzmiało w jej uszach jak szyderstwo. Zesztywniała lekko w jego ramionach, cofnęła dłonie z jego pleców i delikatnie lecz stanowczo odsunęła się od niego. Czar magicznej chwili prysł… Pablo puścił ją, jego oczy przygasły, twarz znów oblekła mu się wyrazem niepokoju. Ale już w następnej sekundzie Lodzia uśmiechnęła się uroczo, patrząc na niego z figlarną minką.

– Przepraszam cię za spóźnienie, bandziorku – powiedziała jak gdyby nigdy nic. – Nie spodziewałam się ciebie tutaj, myślałam, że będziesz na dole.

Pablo pokręcił głową z uśmiechem.

– Ty mała okrutnico. Nie pozwoliłaś mi podjechać na Jeżynową, więc czekałem tutaj. Chcę osobiście sprowadzić cię na dół jako moją królową balu.

Wyciągnął rękę i delikatnie dotknął wierzchem dłoni jej policzka.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kociaku – powiedział, patrząc jej w oczy.

Chciał dodać coś jeszcze, już otwierał usta…

– I dla ciebie, stary drabie – przerwała mu żartobliwie, cofając się lekko. – Łącznie kończymy dzisiaj jakąś straszliwą liczbę lat, ale ty masz w tym dużo większe udziały! Ja dorzucam do puli tylko marne dziewiętnaście… To co, idziemy?

Cofnął zawisłą w powietrzu dłoń, spod której usunęła mu swój policzek.

– Idziemy, kochanie – odparł powoli.

Przyglądał jej się teraz bacznie, jakby próbował z jej twarzy wyczytać ukryte myśli i uczucia. W jego oczach znów pojawiło się zaniepokojenie, które nie umknęło uwadze Lodzi, choć udawała, że nie patrzy na niego.

„Tknęło cię, co?” – pomyślała smutno, kiedy szli w milczeniu w stronę kamienicy i wchodzili do bramy. – „Zastanawiasz się pewnie, czy przypadkiem czegoś nie wiem, ale tłumaczysz sobie, że to przecież niemożliwe… Błąd! Nie doceniłeś naszego fatum, frajerze.”

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4)

Dalsze części:

Rozdział XXIV (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz