Kiedy weszli na salę, Lodzia od razu odruchowo rzuciła okiem w stronę baru, obok którego zazwyczaj zajmowała miejsce paczka przyjaciół Pabla. Rzeczywiście, z daleka dojrzała znajome towarzystwo, siedzieli tam już w komplecie, ale nie przy zsuniętych jak zwykle stolikach, lecz przy stole przykrytym białym obrusem, ozdobionym kwiatami i szczelnie zastawionym potrawami w eleganckiej zastawie. Wyglądało to na profesjonalnie zorganizowane przyjęcie.
Gdy podeszli jeszcze kilka kroków bliżej poprzez zapełniającą się gęsto ludźmi salę, dziewczyna zauważyła, że kwiatami, które zdobiły stół, były margaretki i niezapominajki… Natychmiast przypomniała sobie swój ukwiecony szpitalny parapet i – nie wiedzieć czemu – jej serce na jedną króciutką chwilę znów ogarnął spokój, a złe myśli zbladły i rozwiały się jak mgła w blasku poranka. Lecz był to tylko ulotny moment, krótki jak zabłąkany błysk światła w ponurej ciemności…
Podniosła na Pabla zdziwiony wzrok i napotkała jego uśmiechnięte spojrzenie.
– Pablo, co to za szaleństwo?
– Nasze pierwsze przyjęcie urodzinowe, kochanie – wyjaśnił wesoło. – Dobrnęliśmy przecież razem do półwiecza, trzeba to godnie uczcić!
– Wariacie! – pokręciła głową.
Podeszli do stołu. Przechodząc przez salę, Lodzia zorientowała się już, że budzi swym strojem i kwiatami we włosach niemałą sensację, jednak efekt, jaki jej kreacja wywarła na oczekującym na nich gronie przyjaciół, przeszedł wszelkie prognozy. Powitał ją przeciągły okrzyk uznania poparty burzliwymi oklaskami, które zwróciły uwagę całej sali.
– Łaaał!!! – zawołało towarzystwo, zgodnie podnosząc się z krzeseł. – Lodziu, ale czad! Rewelacja! Wyglądasz jak milion dolarów!
– Prawdziwa królowa balu! – uśmiechnęła się Justyna, mrugając przyjacielsko do Pabla.
Odwzajemnił jej uśmiech z oczami lśniącymi dumą. Lodzia puściła już jego ramię, lecz nadal stali obok siebie, kątem oka widziała biel jego koszuli.
– Szkoda, że nie rozpuściłaś do tego włosów – zauważyła Dominika, obchodząc ją dookoła jak eksponat na wystawie. – Chociaż ten warkocz i te kwiatki też śliczne. Pokaż no jeszcze z tyłu… coś wspaniałego!
– No, gwiazdeczko! – pokręcił głową Majk, przyglądając jej się z uznaniem. – Ale dałaś czadu! Będę chyba musiał przydzielić ci jakiegoś dodatkowego ochroniarza, bo jak pójdziesz dzisiaj na parkiet w takiej odsłonie, to Pablo sam nie da rady! Stary, jakby co, to mam w szufladzie na zapleczu fajny kastet, mogę ci pożyczyć!
– Poradzę sobie bez kastetu – zapewnił go Pablo, demonstrując żartobliwie ściśniętą pięść i szkicując nią w powietrzu cios. – Znasz moje możliwości. Niech tylko jakiś leszcz spróbuje niewłaściwie spojrzeć na królową balu, to Wojtek będzie miał dzisiaj robotę.
– O, przepraszam! – zaprotestował natychmiast Wojtek. – Na mnie nie licz! O szesnastej wyszedłem z pracy i nie mam zamiaru jeszcze po godzinach zbierać po tobie trupów z boiska. Opanuj emocje, panie bandzior, a jak już koniecznie musisz robić burdy, to wal przynajmniej tak, żeby zneutralizować, ale nie zabić, bo ja chcę się dzisiaj spokojnie napić za wasze zdrowie!
– Pablo, a może w ogóle lepiej bez mordobicia, co? – zaproponowała z przekąsem Anita. – Jak znowu podbiją ci oko, to ja za ciebie nie biorę ani jednej sprawy. Mówię to przy świadkach i żeby potem nie było, że nie ostrzegałam!
– Nie martw się, Anitko! – zaśmiał się Jacek, klepiąc Pabla po plecach. – Zobacz, jaki chłopak nabuzowany, nikt mu nie skoczy nawet do pięty, a co dopiero do oka!
Towarzystwo żartowało, stojąc nadal wokół stołu. Nikt nie zrobił ani jednej aluzji do wydarzeń sprzed dziesięciu dni, wszyscy spoglądali na Lodzię życzliwie, zaś Anita podeszła i zdała jej na ucho szybką relację ze swej pierwszej, udanej próby pieczenia sernika z brzoskwiniami.
– No dobra! – zawołał Majk, klaskając w ręce. – To co? Wszyscy już są?
Zebrani popatrzyli po sobie nawzajem, Lodzia również powiodła po nich wzrokiem. Byli wszyscy, łącznie z Julką i Szymonem oraz Karolem i Agatą, którzy stali akurat najdalej, ale pochwyciwszy jej wzrok, pozdrowili ją uśmiechami i gestami dłoni. Julka dodatkowo podniosła w górę kciuk na znak uznania dla jej wystrzałowej kreacji.
– Świetnie, no to teraz kwiaty! – zarządził Majk.
Zebrani zareagowali na to w niezrozumiały dla Lodzi sposób, rozpraszając się na różne strony i nurkując pod stół, krzesła i sąsiednie stoliki, skąd niespodziewanie zaczęli wyjmować mniejsze lub większe naręcza poukrywanych tam kwiatów. Ku jej zdumieniu wszyscy zgodnie ruszyli ze swymi wiązankami w jej stronę. Cofnęła się odruchowo przed tą kwiatową szarżą i spojrzała w popłochu na Pabla. Uśmiechał się, rozbawiony jej zaskoczeniem.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6)
Dalsze części:
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)