Samochód wjechał w osiedle, na którym nie była chyba jeszcze nigdy w życiu. Choć infrastruktura i wysokie drzewa wskazywały, że wszystko tu miało już swoje lata, dzielnica była czysta, zadbana i wyglądała na spokojną. Jechali powoli wąskimi uliczkami między odmalowanymi na biało niskimi blokami skąpanymi w zieleni.
– Ślicznie tu – zauważyła Lodzia.
– Tak, bardzo przyjemnie – przyznał Pablo, zerkając na nią z uśmiechem.
Zaparkowali pod rozłożystymi dębami ocieniającymi osiedlową alejkę i wysiedli z samochodu. Lodzia rozejrzała się wokół siebie ze zdezorientowaniem typowym dla osób, które po raz pierwszy znajdują się w nowym miejscu.
– Chodźmy, kochanie – powiedział cicho Pablo, ujmując ją za rękę.
W jego głosie zabrzmiało dziwne wzruszenie. Poprowadził ją oświetloną słońcem alejką do najbliżej stojącego bloku, pod którym bawiło się kilkoro dzieci pod opieką dwóch starszych pań siedzących na ławeczce. Pablo ukłonił im się uprzejmie.
– A, dzień dobry, dzień dobry! – odkłoniły się życzliwie obie panie, zerkając z nieukrywaną ciekawością na Lodzię, która również odruchowo skinęła im głową.
Kiedy weszli do środka, spojrzała na Pabla pytającym wzrokiem, ale on uśmiechnął się tylko, ściskając mocniej jej rękę, i w milczeniu poprowadził ją schodami na pierwsze piętro. Zatrzymali się przed drzwiami jednego z mieszkań.
– Bandziorku – szepnęła z niepokojem Lodzia. – Co ty znowu kombinujesz? Do kogo my idziemy?
– Do kogoś, kto cię bardzo pokocha, gwiazdeczko – odparł z uśmiechem.
Zadzwonił do drzwi i mrugnął do niej, rozbawiony jej zaniepokojoną miną. Po chwili w środku rozległ się odgłos szybkich kroków i rumor odblokowywanego zamka.
– To na pewno Pawełek! – cieszył się miły, kobiecy głos. – Już są! Chodź, Stasiu, chodź szybko!
„Ach!” – zrozumiała nagle Lodzia i cofnęła się o krok w gwałtownym przypływie paniki. – „Rodzice! O, żesz ty draniu jeden…”
Drzwi otworzyły się i na progu stanęła niewysoka, starsza pani o przemiłym wyglądzie. Miała szpakowate włosy upięte w wysoki kok i ciemne oczy Pabla… Na widok towarzyszącej synowi ślicznej, młodziutkiej dziewczyny z długim warkoczem, która mieniła się ze zmieszania na twarzy, spoglądając na niego z wyrzutem i oburzeniem, na obliczu kobiety odbiło się bezgraniczne zaskoczenie.
– Paweł… – wyszeptała w osłupieniu.
– Jesteśmy, mamo! – zawołał wesoło Pablo, całując ją w oba policzki. – No, co masz taką minę, mówiłem przecież, że zamawiam obiad na dwie osoby. Cześć, tato! – dodał, gdyż do przedpokoju wyszedł właśnie sporo wyższy od żony starszy pan o dystyngowanym wyglądzie, który również na widok dziewczyny zatrzymał się jak wryty w ziemię.
Pablo odwrócił się szybko do stojącej wciąż nieśmiało w progu Lodzi i nie zważając na jej pełne wyrzutu spojrzenie, objął ją ramieniem i pociągnął delikatnie do środka.
– Wejdź, moja gwiazdeczko.
Wprowadził ją do przedpokoju, zamknął za nią drzwi, po czym podniósł głowę i spojrzał na rodziców lśniącymi dumą oczami.
– Niespodzianka – oznajmił, uśmiechając się szelmowsko na widok ich zaskoczonych min.
Oboje jak na komendę przenieśli kilka razy zdumiony wzrok z niego na Lodzię i z powrotem, jednak powoli na ich twarze zaczęła się wychylać podszyta wciąż zaskoczeniem radość. Pani Lewicka ocknęła się pierwsza.
– Paweł, ty bój się Boga, człowieku! – powiedziała z wyrzutem do Pabla, obejmując serdecznym gestem onieśmieloną Lodzię i ściskając ją za rękę. – Wejdź dalej, dziecinko… chodź, chodź, kochanie, nie ściągaj bucików, nie trzeba. Paweł, ja cię zamorduję za te twoje wygłupy! Myślałam, że będziesz z Michałem… Stasiu, chodź, podaj rękę naszemu gościowi. Boże drogi, dziewczyna taka wystraszona, jej też oczywiście nie powiedziałeś, gdzie ją prowadzisz, gamoniu jeden?
Pablo śmiał się, zadowolony z sukcesu swojej podwójnej intrygi.
– No, maleńka, nie stresuj się i poznaj moich rodziców – powiedział wesoło do Lodzi. – Uśmiech i głowa do góry, kochanie, jesteś tu u siebie!
– Łobuzie – szepnęła z wyrzutem.
Nie mogła jednak powstrzymać uśmiechu na widok jego hultajskiej miny. Ojciec Pabla podszedł do niej, uścisnął jej dłoń, po czym pochylił się i podniósł ją do ust.
– Witamy – powiedział z ciepłym uśmiechem.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Dalsze części:
Rozdział XXIX (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)