Lodzia Makówkówna – Rozdział XXIX (cz. 12)

– I ty masz tylko dziewiętnaście lat, dziecinko – kręciła głową pani Lewicka. – A ten nasz gamoń przecież już trzydzieści dwa! Toż to mnóstwo lat różnicy!

– Tylko trzynaście – zauważył lekceważąco Pablo, uśmiechając się do Lodzi. – Notabene co do dnia. Wyobraźcie sobie, że Lea też urodziła się osiemnastego kwietnia.

– Boże drogi – szepnęła znów jego matka, spoglądając z niedowierzaniem na Lodzię. – Nie oszukuje ten gamoń, dziecinko?

– Czy ja naprawdę jestem aż tak niewiarygodny? – westchnął z rezygnacją Pablo. – Nie rozumiem, dlaczego w tym domu nikt nigdy mi nie wierzy…

– Nie oszukuje – uśmiechnęła się Lodzia, po raz kolejny zerkając ze wzruszeniem na ciemne oczy kobiety, identyczne jak oczy Pabla. – Sami bardzo się zdziwiliśmy, kiedy to odkryliśmy… ale to prawda.

– Widzisz, Emilciu, wymodliłaś mu tę dziewczynę – zwrócił się do żony pan Lewicki. – Urodziny tego samego dnia to nie może być przypadek. To musiało być zorganizowane na górze.

„Ona ma na imię Emilia!” – pomyślała zdumiona Lodzia.

Natychmiast przed oczami pojawiła jej się matka Karola siedząca sztywno na kanapie w salonie ze swoją zaciętą miną i z filiżanką herbaty w ręce, mierząca krytycznym spojrzeniem jej strój i zachowanie. Jakże inna to była kobieta, choć nosiła to samo imię!

– Niespodziankę nam zrobił, gamoń – mówiła dalej pani Lewicka, znów spoglądając z wyrzutem na Pabla. – Tak mnie w pierwszej chwili zaskoczył, że aż mi się nogi ugięły. Ty nie masz serca, Paweł, żeby tak się wygłupiać! My to my, znamy cię dobrze, chuliganie, ale przecież ta dziecina też się zdenerwowała…

– O wiele bardziej by się zdenerwowała, gdybym z góry jej zapowiedział, że wiozę ją do przyszłej teściowej – zauważył Pablo, obejmując Lodzię i tuląc ją do siebie. – Trzęsła by mi się ze strachu przez całą drogę, a tak chwila stresu i po krzyku.

– No, tu akurat miałeś trochę racji – przyznał ojciec. – Ale nam jednak mogłeś powiedzieć, nie witalibyśmy jej z takimi głupimi minami… Ja już od dawna ci mówię, Paweł, że tobie by się przydało na starość jeszcze chociaż jedno porządne lanie.

– Ech, wszyscy tylko chcą mnie bić! – westchnął dramatycznie Pablo. – Lea też mi to obiecuje, ma zamiar dusić mnie warkoczem i kroić na kawałki jakimiś tasakami.

Rodzice roześmiali się. Lodzia oblała się rumieńcem i rzuciła mu oburzone spojrzenie.

– I co ja mam za życie! – ciągnął Pablo, przyglądając się z rozbawieniem jej minie. – W dodatku mieliśmy dostać obiad, a tu co? – dodał, zwracając się do matki.

– O, mój Boże, rzeczywiście! – wykrzyknęła pani Lewicka, łapiąc się za głowę. – Przecież oni na pewno głodni, Paweł prosto z pracy… Już biegnę, dziecko, już biegnę!

– Może ja bym trochę pani pomogła? – odezwała się nieśmiało Lodzia.

– Ale, dziecinko, jesteś przecież naszym gościem…

Lodzia podniosła pytające spojrzenie na Pabla.

– Chcesz pomóc, gwiazdeczko? – zapytał cicho, schylając się do niej, jak kiedyś w Anabelli, kiedy to zapragnęła wesprzeć swymi kucharskimi umiejętnościami przeciążoną ekipę Majka.

– Jeśli mi pozwolisz – odparła niepewnie. – Nie chciałabym się narzucać…

Pablo uśmiechnął się, pokręcił lekko głową i spojrzał na matkę.

– Mamo, zabieraj moją gospodynię do kuchni – powiedział stanowczo. – We dwie uwiniecie się dwa razy szybciej, a ja w tym czasie pogadam z tatą o tym obiecanym laniu. Może wynegocjuję chociaż małe odroczenie…

– Nic ci nie pomoże ta twoja bezczelna, adwokacka gęba – zapewnił go z powagą ojciec.

– No dobrze, kochanie, to chodź, chodź ze mną! – zawołała serdecznie pani Lewicka, pociągając Lodzię ze sobą w stronę drzwi. – Jakie z ciebie grzeczne, dobre dziecko…

Lodzia nieśmiało weszła za nią do kuchni.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Dalsze części:

Rozdział XXIX (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz