Lodzia Makówkówna – Rozdział XXIX (cz. 14)

Lodzia spojrzała na przygotowany na blacie stos świeżych, umytych warzyw na sałatkę.

– Mogłabym to najpierw pokroić – zaoferowała się nieśmiało. – Albo chociaż pomóc pani, żeby było szybciej. Tylko ręce bym umyła…

– Myj tutaj, dziecinko – zgodziła się matka Pabla, wskazując jej zlew i biorąc ze stołu zupę w wazie. – I rzeczywiście możesz już zacząć, ja zaniosę tylko tę zupę na stół. Tu masz nóż i salaterkę na warzywa, zaraz wrócę, to będziemy razem kroić.

Wyszła wraz z wazą, Lodzia zaś umyła ręce i energicznie zabrała się za robotę.

„Taką będę mieć teściową” – pomyślała z radością. – „Taką miłą, życzliwą… jak ta pani Stefcia ze szpitala. I z tymi kochanymi oczami mojego bandziorka! Jaka ona jest inna niż ta prawie-teściowa, którą chciały mi na siłę wpakować mama i babcia! Zupełne przeciwieństwo. Przecież ja już ją lubię!”

Przypomniała sobie słowa Majka wypowiedziane na pierwszej imprezie po studniówce. Wszystko przez tę cholerną teściową! I wy się dziwicie, że nie chcę jej mieć! I te jego żarty na temat pułapek matrymonialnych, jakie zastawiały na niego koleżanki…

„To mogła być i jego teściowa, gdyby miał wzajemność tej, którą tak mocno pokochał” – pomyślała smutno, siekając ogórki w tempie błyskawicy. – „Znają go od dzieciństwa i pewnie traktują jak własnego syna. Majk musi bardzo lubić ich odwiedzać, skoro jeszcze dotąd wpada tu czasami razem z Pablem…”

Pokroiwszy przygotowane ogórki i sałatę, zabrała się za paprykę i pomidory.

„A mój intrygant jak zwykle nakombinował” – uśmiechnęła się do siebie. – „Nikomu nic nie powiedział, ani im, ani mnie! A jaki zadowolony, że psikus mu się udał, aż mu się oczy świeciły! I jak tu nie kochać tego draba? Rodzice bardzo go kochają, to widać jak na dłoni. Super ludzie tak w ogóle. Jego tata taki dystyngowany, a mama… sama serdeczność!”

Niebawem skończyła siekanie i widząc, że matka Pabla nie wraca jeszcze do kuchni, zabrała się za mieszanie warzyw w salaterce. Następnie rozejrzała się za przyprawami i zauważyła, że leżały przygotowane w głębi blatu wraz z octem i olejem obok gotowej do wyciśnięcia cytryny.

„Pewnie zagadała się tam z nimi i zapomniała o sałatce” – domyśliła się Lodzia. – „Oboje tak się ucieszyli! A Pablo rzeczywiście bardzo szybko mnie do nich przywiózł, chciał im pewnie sprawić radość, na którą od dawna czekali… Zaraz, trzeba by wziąć trochę octu i cytryny i zrobić już tę sałatkę do końca, niech jego mama zje z nami spokojnie zupę, po co ma tu jeszcze coś przygotowywać w kuchni…”

Pani Lewicka, która po zaniesieniu do pokoju zupy zatrzymała się tam na kilka chwil, by po raz kolejny po cichu wyrazić synowi swój zachwyt nad wybranką jego serca, wróciła pośpiesznie do kuchni, łapiąc się za głowę, że na tak długo zostawiła Lodzię samą.

– Chodź, Lea, zjesz już zupy… – zawołała od progu i urwała na widok dziewczyny, która odstawiła właśnie na blat salaterkę z gotową sałatką i wycierała do czysta swoje stanowisko pracy. – A to ty już tę sałatkę tak szybko sama pokroiłaś? I doprawiłaś nawet?

– Tak, już jest gotowa – potwierdziła grzecznie Lodzia. – Czy w czymś jeszcze pomóc?

– A nie, nie, kochanie, nie trzeba. Jeszcze tylko tę pieczeń z ziemniakami wyjmę z piekarnika – odparła matka Pabla, otwierając piekarnik i wyciągając stamtąd dymiące danie. – Chyba że mi ten półmisek tu podstawisz… o, dziękuję ci, dziecino. Przełożysz to? Ja przygotuję picie.

Zerknęła na dziewczynę, która posłusznie zajęła się przekładaniem na półmisek mięsa i apetycznie podpieczonych ziemniaków, podlewając je sosem, sama zaś zabrała się za otwieranie słoika z kompotem wiśniowym, by przelać go do dzbanka. W międzyczasie, widząc, że Lodzia nie patrzy w jej stronę, dyskretnie i z lekkim zaniepokojeniem skosztowała przygotowanej przez nią sałatki.

– Ależ ty, dziecko, świetnie tę sałatkę doprawiłaś! – zawołała zaskoczona. – Ja trochę inaczej to robię, ale w tym twoim wydaniu jest naprawdę przepyszna!

– Dziękuję – uśmiechnęła się Lodzia, odwracając się na chwilę od swojego zadania. – Właśnie zastanawiałam się, proszę pani… może jeszcze trochę cytryny by dolać?

– Nie trzeba, tak jest znakomicie – zapewniła ją pani Lewicka. – A teraz chodźmy już, zabieramy to wszystko i biegniemy, bo tam zupa stygnie!

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Dalsze części:

Rozdział XXIX (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz