Lodzia Makówkówna – Rozdział XXIX (cz. 15)

– Paweł, nie bujaj mi się na krześle! – zawołała z dezaprobatą matka Pabla. – Czy ty się kiedyś wreszcie tego oduczysz, gamoniu jeden?

– Nigdy – zapewnił ją Pablo, mrugając wesoło do siedzącej obok Lodzi. – Od trzydziestu lat to robię i doszedłem już do perfekcji. Za późno, żeby się oduczać.

– Od małego tak robi – westchnęła z rezygnacją pani Lewicka, zwracając się do rozbawionej dziewczyny. – W szkole jak raz wywalił się z krzesłem i grzmotnął głową w ławkę, to aż mnie pielęgniarka wzywała, bo prawie zemdlał po tym uderzeniu. Z pracy musiałam się zwolnić, żeby łobuza odebrać ze szkoły z wielkim guzem na głowie…

– Ale to przecież było dawno temu – zaznaczył beztrosko Pablo. – Od tamtej pory już ani razu nie popełniłem błędu, przyznaj, mamo. Moja gwiazdeczka tylko na to czyha, ma obiecany karnet in blanco na wszelkie kobiece zachcianki, jeśli mnie na tym złapie. Ale nie ma takiej możliwości, za bardzo już się wyspecjalizowałem, mam technikę…

– Zobaczysz tę swoją technikę, gamoniu, jak się kiedyś wyłożysz w najmniej odpowiednim momencie – pokiwała z politowaniem głową matka.

– W pracy też tak się huśtasz na krześle jak przedszkolak? – zagadnął ojciec.

– W pracy się powstrzymuję – odparł z westchnieniem Pablo, wracając z krzesłem do zwykłej pozycji. – Od wielu fajnych rzeczy muszę się tam powstrzymywać, żeby skutecznie udawać poważnego człowieka. Czasami zazdroszczę Majkowi, on ma taką rozrywkową robotę… Nawet bym w to poszedł, gdyby nie moje dwie lewe ręce do kuchni.

– Za to Lea ma dwie prawe! – podchwyciła żywo matka. – Nie zdążyłam nawet zupy zanieść na stół, a ona już pokroiła tę sałatkę, raz dwa elegancko doprawiła i gotowe.

– Majk też już to zauważył i chce ją zatrudnić u siebie na etacie – uśmiechnął się Pablo, spoglądając z dumą na dziewczynę. – Suszy mi tym głowę, odkąd w wielkim stylu pomogła jego kucharce rozładować zator z zamówieniami. Ale nie ma mowy, to moja gospodyni i nie oddam jej na żadne podejrzane etaty u żadnych podejrzanych typów!

Rodzice roześmiali się.

– A jeśli sama będzie chciała, to co zrobisz? – zapytał ojciec, dokładając sobie sałatki.

– To wynajmę jej jakiś lokal obok i założymy konkurencyjną knajpę – odparł stoicko Pablo. – Jak myślicie, czyj interes poszedłby lepiej? Do mojej gwiazdeczki tłumy waliłyby drzwiami i oknami, wykończylibyśmy Majka w pół roku… Więc lepiej niech ten frajer mnie nie denerwuje i cicho siedzi z tą swoją nędzną ofertą zatrudnienia. Zresztą powiedziałem mu już dawno, że przerosłaby go stawka za godzinę.

Oboje rodzice znowu zaśmiali się, spoglądając z sympatią na Lodzię. Na chwilę zapadło milczenie, w trakcie którego słychać było tylko szczęk sztućców zahaczających o talerze.

– Paweł, a z tym wrześniem to… nie żartujesz? – zapytała ostrożnie matka.

– Oczywiście, że żartuje – wtrąciła szybko Lodzia, podnosząc głowę znad talerza. – Tak tylko sobie gada, przecież do września jest za mało czasu…

– Gwiazdeczko – przerwał jej ostrzegawczym tonem Pablo, przybierając żartobliwie groźną minę. – Co to znowu za dywersja? Mówiłem ci już, że tego nie negocjujemy.

Lodzia uśmiechnęła się do niego z przekorą i zwróciła się do jego matki.

– Przez cały czas tłumaczę mu, że to za szybko – wyjaśniła jej z powagą. – Ja przecież jeszcze teraz zdaję maturę… Prosiłam, żeby odłożyć to chociaż o rok, ale on nie da sobie nic powiedzieć, strasznie się uparł i w ogóle nie liczy się z moim zdaniem.

– Paweł, no co ty! – obruszyła się pani Lewicka, patrząc z wyrzutem na syna. – To ty tak terroryzujesz tę dziecinę? Myślałam, że to wasza wspólna decyzja…

– Oczywiście, że wspólna – odparł spokojnie Pablo. – A właściwie to Lea zadecydowała, ja się tylko dostosowuję. Nie patrz na mnie tak morderczo, kochanie, przecież wiesz, że mówię prawdę… Postawiła mi od początku bardzo twarde warunki – zwrócił się wyjaśniającym tonem do rodziców. – Ślub musi być przed jej dwudziestką, a jak wiecie, ma już skończone dziewiętnaście. To rodzinna tradycja u niej w domu, nie może się wyłamać, a ja też nie mogę przecież podpaść teściowej zaraz na wjeździe. Do tego zaznaczyła, że impreza nie może być zimą, bo to niepraktyczne, kwiatki przemarzają czy coś takiego… no i gościom weselnym zimno. Więc odpada. Na wiosnę też uznała, że za późno, bo nie wolno takich spraw odkładać na ostatni moment. Wyliczyła, że najlepszy będzie najbliższy wrzesień. Nie było tak, gwiazdeczko? – zaśmiał się na widok jej oburzonej miny. – Podróż poślubną zażyczyła sobie w polskie góry, zaproponowałem Bieszczady, zgodziła się… Więc posłusznie zamówiłem znakomity hotel w Bieszczadach na trzy tygodnie we wrześniu. Wpłaciłem zaliczkę, zaklepałem u Majka lokal na ósmego września, ustawiłem sobie urlop pod tym kątem, a ta mała oszustka teraz się wykręca. I kto tu kogo terroryzuje? Wykonałem sumiennie wszystkie jej polecenia jak przystało na wzorowego pantoflarza i co? Dowiaduję się teraz, że jestem tyranem…

Lodzia, która przez całą tę tyradę patrzyła na niego z rosnącym oburzeniem, roześmiała się na jego ostatnie słowa.

– Ty szubrawcu – szepnęła rozbrojona. – Jesteś niemożliwy!

– Oj, Paweł, Paweł! – śmiała się jego matka. – Mów, co chcesz, ale tobie naprawdę przydałby się ten pantofel!

– Przecież widać, że o niczym innym nie marzy – zauważył ojciec, puszczając porozumiewawcze oko do Lodzi. – I dobrze się składa, ktoś bardziej wpływowy zastąpi mnie przy dalszym wychowaniu tego chuligana. Lej go tam ostro, dziewczyno, nie żałuj łobuzowi, masz na to moje błogosławieństwo.

Lodzia skinęła grzecznie głową.

– Dobrze, proszę pana – odparła z powagą, na co Pablo i jego rodzice wybuchli gromkim śmiechem.

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Dalsze części:

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz