Usiadła na swoim miejscu i z powrotem sięgnęła po książkę. Młody człowiek zerknął na nią uważnie i uginając się pod ciężarem klaserów, poszedł z nimi w stronę biurka sekretarki, po czym przy jej pomocy zabrał się za układanie dokumentów na odpowiednich półkach zamykanych szafek, które stały przy jednej ze ścian. Zatopiona w lekturze Lodzia nie zwróciła uwagi na to, że po zakończeniu zadania oboje pochylili się nad zeszytem leżącym na biurku sekretarki, spoglądając od czasu do czasu w jej stronę, przy czym aplikant o coś wypytywał, a pani Madzia odpowiadała, kręcąc głową.
– Przepraszam panią – usłyszała nagle obok siebie jakiś głos. – Słyszałem, że pani do mecenasa Lewickiego?
Podniosła głowę w roztargnieniu. Młody człowiek, któremu kilka minut wcześniej pomogła zamknąć drzwi, usiadł obok niej na skraju sąsiedniego krzesła z szerokim uśmiechem na twarzy. Był to postawny szatyn o przyjemnej aparycji, mniej więcej w wieku Artura.
– Tak – odparła uprzejmie.
– Może mógłbym w czymś pomóc? – zaoferował się aplikant. – Mecenas ma tylko na chwilę wrócić z sądu z aktami i potem już nie przyjmuje, ale jeśli potrzeba pani pilnie jakiejś porady prawnej, to ja chętnie służę.
– Dziękuję – uśmiechnęła się Lodzia. – To miło z pana strony, ale ja nie potrzebuję porad prawnych.
– Bo widzi pani, ja wdrażam się na bieżąco we wszystkie sprawy, które prowadzi mecenas – tłumaczył młody człowiek. – Dzięki temu znam już wszystkich jego klientów, ale pani jeszcze tutaj nie widziałem… Pani u nas pierwszy raz?
– Drugi – odparła spokojnie. – Pierwszy raz byłam w lutym.
– Ach, to już dawno! Jeszcze mnie tu wtedy nie było…
– Rzeczywiście, nie widziałam pana – przyznała z powagą. – Ale to przecież nic nie znaczy.
– Jestem tu na aplikacji, mecenas Lewicki jest moim patronem – wyjaśnił jej nie bez dumy. – Mamy umowę, że kiedy jedzie do sądu, ja zajmuję się w jego zastępstwie sprawami, które prowadzi w kancelarii. A w ogóle to pozwoli pani, że przedstawię się… Maciej Żurawski.
Wyciągnął do niej rękę, jednak Lodzia skłoniła tylko lekko głowę, nie bardzo rozumiejąc, po co ten widziany po raz pierwszy człowiek w ogóle jej się przedstawia.
– Miło mi – odparła uprzejmie, dając mu dyskretnie znać, że chętnie wróciłaby do swojej lektury.
– A pani? – nie dawał za wygraną aplikant.
– Słucham? – uniosła brwi.
– Myślałem, że powie mi pani, jak ma pani na imię – uśmiechnął się młody człowiek.
Lodzia popatrzyła na niego zdziwiona.
– To znaczy nie chodzi o to, że tu jest taka praktyka… żeby wypytywać o imiona klientów w poczekalni – tłumaczył się skwapliwie aplikant. – Ja panią o to pytam tylko wyjątkowo. A raczej prywatnie.
– Rozumiem – uśmiechnęła się, a w jej głosie zabrzmiała żartobliwa nuta. – Prywatnie to rzeczywiście co innego, bo nie jestem zobowiązana odpowiedzieć. Jednak nie lubię być nieuprzejma… Mam na imię Leokadia – oznajmiła, nieco poważniejąc.
– Leokadia – powtórzył z lekkim zdezorientowaniem.
– Tak – potwierdziła z powagą, wiedząc doskonale, że to nietypowe dla dziewcząt w jej wieku imię często budzi zaskoczenie.
– A więc… pani Leokadio – podjął aplikant, przyglądając jej się z narastającym zaciekawieniem. – Czy można wiedzieć, w jakiej sprawie pani do nas przyszła?
– W dość nieistotnej – odparła swobodnie. – Zbyt nieistotnej, żeby zabierać panu cenny czas.
Młody człowiek aż podskoczył.
– Ależ skąd! – zawołał. – Ja właśnie bardzo chętnie pomogę! Będzie mi niezwykle miło!
– Dziękuję panu. Jest pan bardzo uprzejmy, ale naprawdę nie jest to konieczne.
– We wszystkim zastępuję mecenasa – zapewnił ją nieugięcie aplikant.
– Ach, we wszystkim? – powtórzyła z uprzejmą kpiną, starannie tłumiąc oznaki rozbawienia.
– No, może w niektórych sprawach nie mam jeszcze za dużo doświadczenia – przyznał nieco zbity z tropu. – Ale generalnie myślę, że byłbym w stanie…
– Dziękuję panu – przerwała mu, po czym rozłożyła z powrotem trzymaną na kolanach książkę, starając się w ten sposób dać mu do zrozumienia, że rozmowę uważa za zakończoną.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1)
Dalsze części:
Rozdział XXIX (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)