Lodzia Makówkówna – Rozdział XXIX (cz. 4)

W tym momencie na korytarzu rozległy się szybkie kroki i do poczekalni wpadł Pablo w swym eleganckim, grafitowym garniturze, z mocno wypchaną dokumentami aktówką pod pachą. Aplikant zerwał się na równe nogi, Lodzia również podniosła się, odkładając swoje książki na krzesło. Twarz Pabla rozjaśniała na jej widok jak słońce. Natychmiast ruszył w jej stronę, ogarniając zachwyconym wzrokiem jej błękitno-granatową stylizację grzecznej pensjonarki ozdobioną turkusowym naszyjnikiem. Jego ciemne oczy rozbłysły i wypełniły się po brzegi światłem.

– Już jestem, kochanie – powiedział, podchodząc do niej szybko i obejmując ją czule wolnym ramieniem. – Jak ty ślicznie wyglądasz… moja maleńka…

Schylił się i ucałował gorąco jej usta. Przytuliła się do niego uszczęśliwiona.

– Długo na mnie czekałaś, gwiazdeczko?

Lodzia pokręciła głową.

– Niedługo – zapewniła go. – Jakiś kwadrans, może dwadzieścia minut… Ale nie nudziłam się ani przez chwilę, pan Maciej dotrzymał mi towarzystwa – dodała, wskazując na swojego przymusowego rozmówcę.

Aplikant, któremu w pierwszej chwili spektakularnie opadła szczęka, obecnie usiłował za wszelką cenę ukryć wyraz przerażenia, w jaki przyoblekła się jego twarz na widok rozegranej przed momentem sceny. Pablo z trudem oderwał oczy od Lodzi, spojrzał na niego przelotnie, uśmiechnął się i wręczył mu swoją aktówkę.

– Świetnie, Maciek. Masz, rozpakuj to i poodkładaj papiery na miejsca.

– Jak sprawa, panie mecenasie? – zapytał blado aplikant.

– Do przodu, następnym razem zamykamy – odparł swobodnie Pablo, uśmiechając się do Lodzi. – Powiedz, skarbie, jak spisał się mój asystent? Dajemy mu jakieś punkty czy odejmujemy?

– Za życzliwą obsługę klienta możesz spokojnie doliczyć mu ze dwa punkty – uznała łaskawie Lodzia, spoglądając z rozbawieniem na wystraszonego wciąż aplikanta. – A za profesjonalizm zawodowy to nie wiem, bo nie skorzystałam z usług doradczych, choć mi je proponowano.

– Prawidłowo! – roześmiał się Pablo, tuląc ją do siebie i całując w czoło. – Moje ty słonko… Zapamiętaj, Maciek, że obsługa prawna tej pani to wyłącznie moja działka – zwrócił się znacząco do aplikanta. – Poznaliście się już, jak rozumiem?

– Tak – kiwnęła głową Lodzia, uśmiechając się uspokajająco do Maćka, który nadal miał minę, jakby czekał na rychłe i nieuniknione uderzenie gromu.

– Dobrze – powiedział z zadowoleniem Pablo. – No to co, kochanie? Będziemy już chyba lecieć… Maciek, dasz sobie radę z papierami?

– Oczywiście, panie mecenasie – odparł skwapliwie Maciek. – Zaraz je odłożę, gdzie trzeba.

Ukłonił się z zakłopotaniem Lodzi, lecz nim zdążył się wycofać, podeszła do nich sekretarka, która akurat wyszła z gabinetu Piotrka, dokąd zanosiła dokumenty do podpisu.

– Panie Pawle, ta pani czekała do pana, a nie była umówiona – powiedziała niepewnie, spoglądając na rozpromienionego Pabla, który wciąż obejmował dziewczynę ramieniem.

– Ech, pani Madziu, ta pani nie musi się umawiać! – odpowiedział jej wesołym tonem. – Nie przedstawiłaś się jeszcze, mała rozrabiako? To moja narzeczona.

– Narzeczona! – wyszeptała pani Madzia, przenosząc na Lodzię zdumiony wzrok.

Aplikant Maciej, czerwony teraz jak przysłowiowy burak, wyglądał, jakby nie za bardzo miał pomysł, w którą stronę zwrócić spojrzenie.

– Tak jest, pani Madziu – uśmiechnął się z dumą Pablo. – Ma na imię Leokadia.

– Leokadia – powtórzyła sekretarka, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami.

– Zdrobniale Lodzia – dopowiedziała grzecznie dziewczyna, wyciągając do niej rękę. – Przepraszam, że nic nie powiedziałam, ale nie chciałam robić niepotrzebnego zamieszania…

– Ależ jakiego znowu zamieszania! – pokręciła głową pani Madzia, ściskając jej rękę i spoglądając z wyrzutem na rozbawionego Pabla. – Dlaczego pan mnie nie uprzedził, panie Pawle? Boże drogi, gdybym wiedziała, zaproponowałabym pani chociaż kawy albo herbaty…

– Naprawdę nie było powodu – uśmiechnęła się Lodzia. – To byłby zupełnie niepotrzebny kłopot, zwłaszcza że za chwilę i tak idziemy na obiad.

– Właśnie! – podchwycił żywo Pablo. – Zabieramy te twoje szkolne lektury, maleńka, i zmiatamy stąd! Ja już jestem głodny.

Pani Madzia wreszcie nieco ochłonęła.

– Panie Pawle… no toż gratuluję! – zawołała serdecznie. – Że też nic pan nie powiedział! Taka śliczna narzeczona! A ja już myślałam, że pan nam zostanie na koszu jako jedyny w zespole… Co prawda pan Jacek mówił mi ostatnio ze dwa razy, że pan się żeni, ale byłam pewna, że żartuje!

– Widzisz, kochanie, nikt mnie tu nie traktuje poważnie – westchnął Pablo, spoglądając z melancholią na Lodzię. – Chyba wszyscy sądzą, że na takie rzeczy jestem jeszcze za młody…

Lodzia i sekretarka wybuchły śmiechem, aplikant również naszkicował na twarzy blady uśmiech.

– Ale czy pani już tu kiedyś u nas nie była? – zapytała pani Madzia, przyglądając się dziewczynie z uwagą. – Coś mi się kojarzy, że już panią widziałam z tym długim warkoczem…

– Byłam raz – przyznała Lodzia. – Ale to już było dawno.

– W lutym – sprecyzował Pablo, ujmując w dłoń warkocz Lodzi. – Tego warkocza się nie zapomina, sama pani widzi, pani Madziu. Z góry zapowiadam, że od października będę się regularnie spóźniał do pracy, bo będę musiał go codziennie rano pleść.

– Milcz, oprychu – uśmiechnęła się Lodzia. – Nie podpisałam ci jeszcze na to umowy!

– Urocze! – zaśmiała się pani Madzia, patrząc na nich z sympatią.

(c.d.n.)

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3)

Dalsze części:

Rozdział XXIX (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz