– Dokąd jedziemy, bandziorku? – zapytała zaintrygowana Lodzia, kiedy wyszli na ulicę i zmierzali w stronę parkingu. – Myślałam przez chwilę, że zejdziemy po prostu do Majka i z kimś się tam spotkamy. Nic mi nie chcesz powiedzieć, nieznośny szachraju…
– Zaraz zobaczysz – uśmiechnął się Pablo, zerkając na nią z łobuzerskim błyskiem w oku. – Nie możemy ograniczać się ciągle do imprezowania u Majka, mamy też swoje własne sprawy do załatwienia. Tym bardziej, że zbliża się twoja matura i w maju będziesz miała mniej czasu na spotkania towarzyskie.
– To tylko trzy tygodnie – westchnęła. – Ale fakt, że wolałabym mieć je już za sobą…
– Szybko miną, kochanie. Sama zobaczysz, że zanim się obejrzysz, będzie po wszystkim. Matura to też operacja jednorazowa. I kiedy dobrze się przyjrzeć, to całkiem sporo jest takich w życiu…
Przerzucił sobie przez ramię marynarkę, którą z racji słonecznej pogody ściągnął z siebie zaraz po wyjściu z kancelarii, zdjął również krawat, schował go do kieszeni i szedł w samej jasnobłękitnej koszuli, rozpiąwszy sobie kołnierz pod szyją i podwinąwszy lekko rękawy. Koszula ta nawiązywała kolorem do bluzki Lodzi, co oboje zauważyli natychmiast, zerkając na siebie z uśmiechem. Szli ulicą, trzymając się za ręce jak para zakochanych nastolatków, a ich rozświetlone wewnętrznym światłem oczy robiły konkurencję wiosennemu słońcu.
– Powiedz mi, Lea, jakie masz plany na najbliższe dni? – zagadnął Pablo, kiedy doszli już do samochodu i usiedli w środku. – Jutro masz wolne?
– Względnie – odparła, układając swoje książki na półce przed siedzeniem pasażera. – Umówiłam się rano z Julą, będziemy udawać, że uczymy się matmy. Ale wieczór mam wolny, bandziorku, i właśnie miałam ci coś zaproponować… No, ale najpierw ty powiedz. Zaplanowałeś coś na jutro?
– Owszem – odpowiedział ostrożnie. – Chciałbym pokazać ci wreszcie to… o czym nie udało nam się porozmawiać na początku marca. I zależałoby mi, żeby załatwić to jak najszybciej.
– To znaczy? – spojrzała na niego zdziwiona. – O czym nie udało nam się porozmawiać na początku marca?
– O naszym projekcie. Tym, który robi dla nas Maciek.
– Ach! – szepnęła, odwracając wzrok.
Przed oczami natychmiast stanęła jej nieprzyjemna sytuacja, która wynikła z rozmowy o tym projekcie; przypomniała sobie także to, co potem opowiedziała jej o tym Julka.
– Domyśliłaś się już na pewno, o jaki projekt chodzi, gwiazdeczko – podjął Pablo, opierając ramię o kierownicę i przyglądając się uważnie jej zmieszanej minie. – Maciek ciągle nabija się ze mnie w towarzystwie, więc wiesz, że na moje zlecenie projektuje dom. Nasz dom, kochanie… Chcę, żeby był dokładnie taki, jaki sobie wymarzysz.
– Ja? – szepnęła spłoszona Lodzia. – To był przecież twój pomysł, Pablo… Mówiłeś, że już dawno miałeś taki plan…
– Miałem – kiwnął głową. – Nawet całkiem skonkretyzowany. Posiadam od paru lat własną ziemię we wspaniałym miejscu, kupiłem ją po paru sukcesach na giełdzie z mętną myślą o stabilizacji na starość, tyle że zabrakło mi motywacji, żeby się tym zająć. Podejrzewam, że nigdy nie wprowadziłbym planu w życie, gdybyś ty nie zmieniła mi tego życia o sto osiemdziesiąt stopni – uśmiechnął się. – Mnie samemu to nie było potrzebne, ale teraz mam ciebie… a ty musisz mieć takie warunki, do jakich jesteś przyzwyczajona. Przede wszystkim musisz mieć swój ogródek na niezapominajki.
Lodzia uśmiechnęła się i spojrzała na niego spod oka.
– I schowek na szczotki?
– Koniecznie! – zaśmiał się. – Bez tego nawet ja czułbym się nieswojo. Ale mówiłem ci już, że nie znam się na wszystkim, co powinno znaleźć się w takim domu, dlatego chciałbym, żebyś pokazała mi dokładnie paluszkiem, w którym miejscu mam jeszcze ścignąć Maćka i powydziwiać, zanim zamknie projekt i przekażemy go do realizacji.
– Skoro taki masz rozmach, bandziorku, to chętnie rzucę okiem na to dzieło – obiecała Lodzia. – Jestem prawie pewna, że nie ma powodu wydziwiać. Jednak sam wiesz, że taki dom buduje się dość długo – dodała podstępnie. – Tak ze dwa lata co najmniej…
Pablo zerknął na jej chytrą minę i roześmiał się.
– Nic z tego, mała dyplomatko, nie przerobisz mnie! Maciek twierdzi, że rok wystarczy, no, może półtora… ale i tak na początek zabiorę cię do siebie na Milenijną. Będziesz musiała jakoś wytrzymać na małym metrażu, hodowlę niezapominajek urządzimy tymczasowo na balkonie. I nie drażnij się już lepiej ze swoim bandziorem, gwiazdeczko – dodał poważniej. – Powiedziałem ci, że w tej sprawie nie ustąpię. We wrześniu załatwiamy to, co zaplanowałaś na studniówce, i ruszamy w Bieszczady już z Milenijnej.
– Jesteś uparty jak osioł, Pablo – westchnęła z wyrzutem, choć oczy rozbłysły jej mimowolnie na myśl o balkonie tonącym w niezapominajkach. – Taki z ciebie inteligentny facet, a zupełnie nic do ciebie nie dociera. Przecież moja mama nigdy się na to nie zgodzi!
– Sama planowała wydać cię za mąż przed dwudziestką – zauważył spokojnie Pablo, uruchamiając silnik. – Szanownemu matriarchatowi zależy chyba na zachowaniu rodzinnej tradycji?
– Tak, ale one wyobrażają to sobie inaczej… Wolałyby, żebym została na miejscu.
– Ach, rozumiem! – pokiwał głową z rozbawieniem. – Żeby nadal mieć cię na oku, a przy okazji i męża?
– Właśnie tak – uśmiechnęła się. – Już kiedyś negocjowały to z mamą Karola. Matriarchalna bojówka żeńska jest w tym względzie nieubłagana.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5)
Dalsze części:
Rozdział XXIX (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)