– Moje ty maleństwo – wyszeptał, tuląc ją do piersi, kiedy na chwilę przestała stawiać opór. – Ja dzisiaj od początku wiedziałem, że z tobą dzieje się coś złego… Znam te wszystkie twoje minki, nie oszukasz mnie. Powiedz mi, co się stało, co ja zrobiłem nie tak?
– Puść mnie, Pablo – powtórzyła cichutko, znów próbując się uwolnić. – To się nie uda. Ja nie mogę… nie mogę już dłużej tego ciągnąć! Nie nadaję się do tego, to mnie przerasta. Zostaw mnie, proszę, daj mi odejść… I nie dzwoń już do mnie więcej, nie szukaj mnie… zapomnij o mnie… – wyszeptała ledwo dosłyszalnie.
Odsunął ją gwałtownym gestem od siebie na odległość ramion, nadal mocno trzymając, by mu nie uciekła, i zajrzał jej w skąpane we łzach oczy, które natychmiast od niego odwróciła. Jego twarz była kredowo blada.
– Co ty mówisz, perełko? – zapytał z przestrachem, znów tuląc ją do siebie i obsypując deszczem pocałunków. – Co ty wygadujesz? Skarbie kochany… Mam o tobie zapomnieć? Czy ty myślisz, że ja jestem jakimś robotem, cyborgiem? Lea, błagam cię, nie mów mi takich rzeczy! Chcesz mnie zabić, dziewczyno?
– Zostaw mnie – szepnęła błagalnie. – Proszę cię, Pablo… Ja nie powinnam była tego robić. Nie powinnam! To taka straszna pomyłka! Byłam za słaba… ale teraz już będę silna, bardzo silna, obiecuję. Puść mnie, proszę, zamówiłam już taksówkę…
Nie puszczał jej nadal, jednak przestał ją całować, podniósł rękę i ujmując ją delikatnie za spłakany policzek, zmusił, by podniosła głowę.
– Spójrz na mnie, maleńka – powiedział cichym, zdeterminowanym głosem, wpatrując się w jej oczy wzrokiem, pod którym zadrżała. – Spójrz na mnie tymi swoimi ślicznymi oczętami i posłuchaj mnie. Ty mnie ciągle tak cholernie źle rozumiesz! Uciekasz ode mnie, ciągle mi się wymykasz… nadal się mnie boisz, tak? Mnie? Czy myślisz, że ja mógłbym ci zrobić jakąkolwiek krzywdę? Że śmiałbym sięgnąć na niebo po najczystszą i najjaśniejszą gwiazdkę po to, żeby ją upuścić i wytarzać w błocie?
Zatrzymał się na chwilę, nabrał mocno powietrza w płuca…
– Lea, ja cię kocham! – wybuchnął, jakby nagle przerwała się w nim jakaś tama. – Kocham cię! Chyba wiesz o tym, przecież musisz to od dawna czuć! Kocham cię jak wariat, szaleję za tobą od pierwszego dnia, odkąd zamknęłaś mnie w tej swojej szafie na szczotki jak ostatniego idiotę! Kocham cię, gwiazdeczko… Nie umiem ci nawet powiedzieć, jak bardzo. Kocham cię do nieprzytomności, uwielbiam cię całą duszą, pragnę cię jak jakiś potępieniec! Nie potrafię już żyć bez ciebie, jesteś dla mnie jak narkotyk… jak powietrze, jak słońce!
Znów próbowała mu się wyrwać, czując, że traci siły i szanse na obronę wobec jego słów, tych słów, które od dawna tak bardzo chciała usłyszeć. Jednak przed oczami stał jej znów jak żywy obrazek z dworca i jego czułe, jakże czułe gesty przeznaczone dla innej kobiety… I te słowa dosłownie sprzed chwili: Która to już królowa w tym miesiącu? Więc inni też wiedzieli o tym, co wtedy widziała? I pewnie nie tylko o tym!
– Jeszcze nigdy nie powiedziałem tego żadnej kobiecie – ciągnął żarliwie Pablo, przytrzymując ją siłą w ramionach. – Przysiągłem sobie kiedyś, że powiem to tylko tej jednej, jedynej… tej, z którą będę chciał spędzić resztę życia. Mówię to tobie. I wiem, co mówię, nie jestem już szczeniakiem!… Kocham cię, Lea. Kocham cię jak nikogo na świecie i chcę cię mieć przy sobie na zawsze, do grobowej deski. Ciebie, właśnie ciebie! Jesteś moją gwiazdką z nieba, moim objawieniem, moją eureką Archimedesa… Ja nie żartowałem, kiedy mówiłem ci, że zastąpię Karola, nie wygłupiałem się, nie blefowałem! Już dawno poprosiłbym cię o to wprost, gdybym nie bał się, że zrobię to za wcześnie, że przestraszę cię i wszystko zawalę… Ale dziś postawię wszystko na jedną kartę, żebyś nie miała wątpliwości, czego od ciebie chcę. Kończę, do diabła, rozmawiać z tobą półsłówkami! Wiem, że mam twoją wzajemność, widziałem to w twoich oczach na dworcu, czułem to przed chwilą w twoim pocałunku! I wiedz, że traktuję to poważnie! Nie interesują mnie żadne półśrodki, etapy przejściowe ani formuły pośrednie… Dlatego posłuchaj, Lea – zniżył głos. – Skoro każą ci wyjść za mąż przed dwudziestką, to wykonaj to polecenie… i wyjdź za mnie. Wyjdź za swojego bandziora, najdroższa gwiazdeczko. Zostań moją żoną, towarzyszką mojego życia, panią mojego domu…
Lodzia słuchała w oszołomieniu, blada jak widmo. Przestała mu się wyrywać, stawiać jakikolwiek opór. Jego słowa docierały do niej jak przez mgłę, a serce biło jej tak mocno, jakby miało za chwilę pęknąć i eksplodować milionem kawałków. Serce to po raz kolejny przeszywał żal na myśl o straconym szczęściu, jakie mogłoby dziś stać się jej udziałem, gdyby wróciła z gór planowo… Ale nie, to przecież byłyby tylko pozory! Byłaby ofiarą kłamstwa, oszustwa! Wyznawał jej miłość, oświadczał jej się nawet… taki był przekonujący! Ale przecież widziała tamto! Dowód na to, że perfidnie grał! A nawet jeśli tamto było dla niego tylko nieistotnym epizodem, dla niej przecież było końcem świata!
W uszach zabrzmiał jej stanowczy głos Mamusi: Ja dziecka nie oddam żadnemu niewiernemu draniowi! I głos Tatusia. Obiecaj mi, że nie narobisz jakichś nieodwracalnych głupstw… A potem znów obrazek z dworca i chwila, gdy Pablo bierze tamtą w ramiona i wtula twarz w jej włosy. Nie kiedyś, nie w przeszłości, ale teraz, zaledwie przedwczoraj!
Pokręciła głową, zaciskając powieki, by uwolnić oczy od nadmiaru łez.
– Nie – wyszeptała z rozpaczą. – Nie, Pablo.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Dalsze części:
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)