– Widzę, że nadal mi nie ufasz – westchnął, nie zwalniając wciąż uścisku ramion. – Nie wierzysz pewnie nawet w to, co ci przed chwilą powiedziałem. A przecież jestem pewien, że jeszcze tydzień temu tak nie było… czy ja się przez tydzień zmieniłem, Lea?
– Nie – pokręciła znowu głową. – Nie zmieniłeś się. To tylko ja nie wiedziałam jeszcze pewnych rzeczy… a raczej wiedziałam, tylko wmawiałam sobie, że jest inaczej. Wiem, jestem naiwną idealistką, pewnie jestem jeszcze za młoda… nic na to nie poradzę. Ty umiesz oddzielić uczucia od… od całej reszty. Ale zrozum, że ja tak nie potrafię! To mnie przerasta. Trudno jest znać prawdę – dodała smutno. – Ale chyba wolę ją znać, niż jej nie znać.
Popatrzył na nią czujnie, po czym odwrócił wzrok i zagryzł wargi.
– Prawdę o mnie? – zapytał zgaszonym, jakby zrezygnowanym tonem.
– O tobie, bandziorku – wyszeptała, nie widząc już niemal nic przez łzy. – Wiem wszystko… a może raczej nie wszystko, na pewno nie wszystko… ale w każdym razie wystarczająco dużo. Za dużo, żeby to znieść. Domyślasz się, wiesz przecież, o czym mówię. Ja o tym nie tylko słyszałam od innych, ja to widziałam na własne oczy… i nie chcę już nawet tego roztrząsać, bo to bez sensu. Przecież chociażby dziś, te twoje dwie… znajome. Twoje i Majka. I to, co powiedziały… to nie bierze się z powietrza. To już kolejny raz.
Westchnął i pokiwał głową, powoli, jakby przytłoczony ciężkim brzemieniem.
– Tak – przyznał cicho. – Wiem, o czym mówisz, skarbie. Ja już z tym skończyłem, zamknąłem ten etap… Ale tego nie da się uciąć jak nożem. To się za mną ciągnie, wybija jak szambo, a co najgorsze, upokarza ciebie. Upokarza moją małą, niewinną gwiazdeczkę, obryzguje ją niezasłużonym błotem. Jestem strasznym degeneratem… Powiedz mi, Lea, z kim o mnie rozmawiałaś, kto mnie tak przed tobą obsmarował?
Lodzia milczała. Przez chwilę chciała wykrzyczeć mu w twarz, co widziała na dworcu, i poprosić, żeby przestał wreszcie udawać głupiego… ale nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Miała wrażenie, że jakaś wroga, niewidzialna ręka trzyma ją za gardło i ściska coraz mocniej.
– To zresztą nieważne – westchnął Pablo, widząc, że nie może liczyć na odpowiedź. – Choćby połowa z tego była nieprawdą, ta druga połowa wystarczy. Zdaję sobie z tego sprawę, Lea. Sam chciałem ci wszystko powiedzieć, porozmawiać o tym… ale jeszcze nie teraz. Nie tak.
„Niczemu nie zaprzecza” – pomyślała z bólem Lodzia. – „Chociaż tyle ma honoru…”
– Boże, co za straszliwa nauczka! – dodał Pablo pobladłymi wargami, wpatrując się w jej spłakaną twarz. – Jaka potworna kara…
Przytulił ją mocniej do siebie i przylgnął czule ustami do jej czoła.
– Proszę, nie płacz, Lea – wyszeptał, schylając się, by scałować łzy z jej oczu. – Strzel mnie z całej siły po pysku, nakrzycz na mnie, wbij nożyczki w serce, ale nie płacz… Ja nie mogę tego znieść! Tyle łez dzisiaj wylałaś z mojego powodu, a wiem, że to nie pierwszy raz… i to mnie tak bardzo boli. No, nie płacz już, gwiazdeczko… skarbie kochany… moja jedyna…
Ostatnie słowo, na które dziś była wyjątkowo wyczulona, zabrzmiało w uszach zrozpaczonej, niezdolnej już do racjonalnego myślenia Lodzi jak straszliwa obelga, która, uderzywszy ją w twarz, przywróciła jej energię i głos.
– Nie mów tak na mnie! – zaprotestowała gwałtownie, podnosząc z godnością głowę i znów próbując wyrwać się z jego objęć. – Nie nazywaj mnie jedyną, nie obrażaj mnie tak! Przecież oboje doskonale wiemy, że nie jestem jedyna, a ty nie jesteś i nigdy nie będziesz całkiem mój. Taka jest prawda… i ja jej nie uniosę! Nie dam rady, Pablo. To jest właśnie ta przeszkoda nie do pokonania. Mogę dzielić się z innymi wszystkim, ale nie tym. Mogę znosić upokorzenia, ale nie takie… Nie takie! Proszę, puść mnie, nie dręcz mnie już…
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Dalsze części:
Rozdział XXV (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)