Muzyka skończyła się gwałtownie, światła rozjaśniły się i przestały migać, tańczące pary zatrzymały się. Lodzia z trudem rozwarła powieki i wysunęła się z ramion Pabla.
– Teraz już chyba będzie nasza kolej, bandziorku – zauważyła, starając się, by jej głos zabrzmiał neutralnie.
On jednak nie odpowiedział, lecz nadal stał i milczał jak w transie, nie odrywając od niej oczu. Przerwa techniczna przedłużała się, zdezorientowany tłum nie mógł się zdecydować, czy wracać do stolików, czy też pozostać na parkiecie, a zajęty testowaniem punktowego oświetlenia Antek oganiał się od studentów pytających niecierpliwie o powód wyłączenia muzyki. Wreszcie Majk podniósł głowę znad komputera, wyprostował się i rozejrzał się wokół w poszukiwaniu solenizantów. Zauważywszy ich pod ścianą, machnął porozumiewawczo ręką do Pabla i wziął od Antka przygotowany uprzednio mikrofon.
– Proszę o uwagę! – zawołał, na co zebrani na sali ludzie jak na komendę przycichli i spojrzeli w jego stronę. – Potrzebuję na kilka minut pustego parkietu, bardzo wszystkich proszę o zwolnienie go na jeden utwór. To moja osobista prośba. Mamy dzisiaj imprezę urodzinową…
Przerwały mu okrzyki i oklaski studenterii wyrażające sympatię, jaką był darzony przez swych młodych klientów. Wszyscy posłusznie schodzili z parkietu i ustawiali się obok.
– To urodziny mojego najlepszego kumpla i jego dziewczyny… królowej balu!
I choć nie wskazał jeszcze, o kogo chodzi, wiele par oczu instynktownie pobiegło w stronę Lodzi. Pablo uśmiechnął się z dumą, ujął ją za rękę i nie czekając na wywołanie, pociągnął ją na środek opustoszałego parkietu.
– To właśnie oni! – kontynuował wesoło Majk. – Nie przedstawiam ich publicznie, nie zdradzam imion, kto ich zna, ten zna, kto nie, to nie. Ważne jest to, że oboje dzisiaj, jednego dnia obchodzą urodziny – tu odezwały się z sali okrzyki zdziwienia. – Mniejsza o to, ile lat dzisiaj kończą, powiem tylko, że jeden jest nieprzyzwoicie stary, bo o cały miesiąc starszy ode mnie, a druga nieprzyzwoicie młoda, mimo że skończyła już przedszkole!
Zebrani na sali wybuchnęli śmiechem, roześmiała się również stojąca na parkiecie para tancerzy.
– A wolny parkiet jest nam potrzebny dlatego, że solenizanci wykonają dla nas walca! – dokończył Majk. – Utwór ze specjalną dedykacją od mojego przyjaciela dla królowej balu! Proszę wszystkich o życzliwy doping dla niego, bo jeśli pomyli kroki i podepcze szefową, to wolałbym nie być w jego skórze!
Jego słowa skwitował kolejny gromki wybuch śmiechu, znów rozległy się oklaski. Na brzegach parkietu trwała jeszcze kotłowanina, ostatnie osoby usuwały się w pośpiechu na boki. Do siedzącej przy stoliku w głębi sali grupki młodych ludzi, którzy dopiero niedawno przyszli i właśnie odkapslowywali świeżo zamówione piwo, podszedł wracający z okolic baru student.
– Ej, młody, widziałeś, kto tam bryluje na parkiecie? – zagadnął wesoło do jednego z chłopaków, który podniósł na to głowę znad kufla i spojrzał na niego zdziwiony.
Był to Grzelo spędzający wieczór w towarzystwie swoich starszych kolegów.
– Nie widziałem. No, kto? – zapytał z umiarkowanym zainteresowaniem.
– Ten adwokat, kumpel Majka, co o niego kiedyś tak dopytywałeś. Mówiłem ci, że gościu ma osiągi! Już wyrwał jakąś ekstra laskę i ma z nią teraz tańczyć, cały parkiet mają na wyłączność… Nie słyszałeś, jak Majk ich zapowiadał?
Na twarzy Grzela natychmiast pojawił się wyraz zainteresowania, oczy zabłysły mu ponurą satysfakcją. Podniósł się energicznie od stolika i sięgnął do kieszeni po telefon.
– Idę to zobaczyć! – oznajmił kolegom. – Poczekajcie chwilę, zaraz wracam, muszę tylko zrobić mu parę fotek w akcji… Chętnie je komuś pokażę – mruknął ciszej do siebie, ruszając pośpiesznym krokiem w stronę parkietu.
Przecisnął się przez tłum, spojrzał na przygotowującą się do tańca parę i skamieniał z zaskoczenia. Tymczasem gwar opadł, na kilka chwil na sali zapadła niemal idealna cisza. Wszyscy czekali na muzykę.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Dalsze części:
Rozdział XXV (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)