Lodzia Makówkówna – Rozdział XXVI (cz. 13)

Na chwilę prawie zapomniała o własnych problemach. W spontanicznym odruchu podeszła do zamyślonego ciągle Majka i łagodnym gestem położyła mu dłoń na ramieniu.

– Wyszła za mąż? – wyszeptała ze współczuciem.

Majk skinął głową, nie odrywając oczu od nieokreślonego punktu w dali.

– Tak – odparł spokojnym, opanowanym głosem. – Jeździła z zespołem tanecznym na wymiany kulturowe po Europie. Ania uwielbia taniec, to ona wyszkoliła w tym Pabla, nas obu zresztą. Ostatniego walca zatańczyłem z nią jakieś sześć lat temu i przysiągłem sobie wtedy, że już nigdy z nikim innym tego nie zatańczę. Od tamtej pory nie tańczę zresztą wcale… no, ale mniejsza o to. W Belgii bywała regularnie, mieli kontakty z homologicznym zespołem stamtąd. Tam poznała tego Jean-Pierre’a, widywali się przez parę lat na wymianach, potem on zaczął przyjeżdżać do niej do Polski, już poza protokołem, bez zespołu. Fajny chłopak, złego słowa o nim nie powiem… Dla niej nauczył się całkiem nieźle polskiego. Wiedziałem, że mi ją zabierze, widziałem to od razu w jej oczach – westchnął. – Cóż, tak to jest… Wybrała tego, który bardziej jej się podobał, to przecież stare, odwieczne prawo. Ja byłem chyba dla niej… za mało poważny.

– Tak mi przykro – szepnęła Lodzia.

Majk, wciąż zapatrzony gdzieś w przestrzeń, ocknął się na jej słowa jak z transu.

– Teraz już jest dobrze, widzę, że jest szczęśliwa, i to mi musi wystarczyć – powiedział swym zwykłym głosem i poklepał lekko dłoń Lodzi spoczywającą na jego ramieniu w geście porozumienia cierpiących dusz. – Wybacz, Lodziu, nie powinienem tak ci truć. Ten rozdział jest już zamknięty. Sam nie wiem, co mnie napadło, żeby o tym mówić, nigdy tego nie robię… To wróciło do mnie dziwnie mocno w ostatnich dniach i chyba potrzebowałem komuś się wygadać, a nie za bardzo mam komu. Z Pablem o tym nie rozmawiamy, to za ciężki temat dla nas obu. A u ciebie czuje się taką wewnętrzną wrażliwość… On i tak kiedyś wszystko ci opowie, Anię też poznasz, a ja… cóż, trafiła mi się chwila słabości – uśmiechnął się, jakby lekko zawstydzony. – Ale to nic takiego. Pablo jest dla mnie jak rodzony brat, więc i ciebie mogę traktować jak siostrę. Obiecaj mi tylko, że to zostanie między nami, dobrze?

– Oczywiście, Majk – zapewniła go Lodzia cichym, z trudem wydobytym z siebie głosem.

Wpatrzyła się tępym wzrokiem w trzymane w rękach torebki z bakaliami. Wielka gula w gardle dławiła ją coraz bardziej, myśli kłębiły jej się w głowie, bezradne, chaotyczne, niemożliwe do ułożenia. Nie miała siły ani odwagi nic wyjaśniać, tłumaczyć, prostować… Starała się na razie wypychać z umysłu wszystkie myśli poza jedną – nie rozpłakać się, tylko się nie rozpłakać!

Zaniepokojony jej przedłużającą się nieobecnością Tatuś zajrzał w alejkę z bakaliami i dostrzegł córkę rozmawiającą z ubranym luźno w dżinsy i skórzaną kurtkę mężczyzną o bujnej ciemnoblond czuprynie. Biorąc pod uwagę swobodę ich zachowania, widać było, że to ktoś znajomy. Uspokojony tym, że nie zgubiła się, a tylko zagadała, Tatuś wycofał się z powrotem do promocyjnego działu z narzędziami ogrodniczymi.

– Ale wiesz co, Lodziu? – podjął po dłuższej chwili Majk. – Skoro już jesteśmy przy takich osobistych tematach… chciałbym jeszcze ostatni raz wrócić do tamtego mojego zachowania sprzed dwóch tygodni. Przeprosiłem cię niby, ale ciągle mnie to gryzie.

– Przecież nie gniewam się na ciebie – zapewniła go cichutko.

– Wiem – pokiwał głową. – Dobra z ciebie dziewczyna. Ale ja mam ciągle kaca moralnego, nie wyjaśniłem ci tego do końca… i nie chciałbym, żeby to wisiało między nami. Widzisz, ja bym się w ogóle wtedy nie przejmował tym, co robisz, gdzie i z jakim facetem wychodzisz… nie komentowałbym tego, nie wtrącałbym się… gdyby nie to, że jakiś czas temu zrozumiałem, że Pablo naprawdę nie żartuje. Justi nic mi nie musiała tłumaczyć, ja to doskonale wiedziałem. Przecież on od czasów tamtego podbitego oka nawet nie spojrzał na inną kobietę! Wycofał się ze wszystkich kontaktów, przestało go to interesować, wypadł kompletnie z obiegu… Ech, kretyn ze mnie, co ja znowu wygaduję! – zmieszał się nagle, spoglądając na nią z niepokojem. – Przepraszam, Lodziu.

– Nic nie szkodzi – szepnęła blado.

– W każdym razie najpierw się dziwiłem, co mu się stało – ciągnął nieco skonfundowany Majk. – Znam go od dwudziestu pięciu lat, więc szybko wyczułem, że coś jest na rzeczy, tylko nie mogłem załapać co. I dopiero potem skojarzyłem, o co biega, bo ciągle tylko gwiazdeczka i gwiazdeczka… Z początku myślałem… nie gniewaj się, że to powiem, Lodziu… że jesteś takim jego ciekawym kaprysem. Licealistka z rewelacyjnym warkoczem, z iskrą, ładna jak diabli… i do tego te numery z szafą na szczotki i z policją. Nic dziwnego, że frajera ruszyło, chociaż sądziłem, że mu szybko przejdzie, bo jego takie rzeczy nigdy mocno nie brały. Ale tym razem mnie tknęło, bo on od początku zachowywał się cholernie nietypowo, a potem wsiąkał coraz bardziej, nawet głos mu się zmieniał, jak o tobie mówił… I sam coraz mniej krył się z tym, że zaangażował się na poważnie.

Lodzia słuchała w milczeniu, niezdolna do tego, by analizować na bieżąco treść tych słów, bowiem całą swą uwagę musiała skupić na tym, by dostarczyć płucom odpowiednią ilość powietrza.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Dalsze części:

Rozdział XXVI (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz