Lodzia Makówkówna – Rozdział XXVII (cz. 1)

Po powrocie do domu Lodzia zamknęła się w pokoju, odmawiając wszelkich wyjaśnień zaniepokojonej jej wyglądem Wielkiej Triadzie. Na zewnątrz rozpadało się, deszcz szumiał i stukał cicho o szyby… Nie zapaliła światła, lecz usiadła na skraju łóżka i wpatrzyła się w ciemne okno, na tle którego, jak kilka dni temu, wyświetliły jej się ukochane oczy Pabla. Były takie, jakie widziała ostatni raz, tuż przed rozstaniem – pełne cierpienia, bezdennej rozpaczy i najszczerszej, najczulszej miłości. Z mroku przed nią, jak z mgły, wyłoniła się powoli cała jego twarz… twarz odarta wreszcie z owej wykrzywionej maski klauna, którą sama na nią założyła na początku i którą dotąd tylko kilka razy uchyliła, nigdy jednak nie zrywając jej do końca.

To, co powiedział jej w hipermarkecie Majk, docierało do niej powoli przez całą drogę powrotną. Teraz już w pełni dotarło. Nagle wszystko to, co wydarzyło się ostatnio, jak i to, co działo się w jej życiu od studniówki, nabrało innego sensu, odkryło przed nią swe niewidoczne dotąd strony, jakby zostało oświetlone zupełnie innym światłem. Znów przypominała sobie każde spojrzenie, każdy uśmiech Pabla, każdy jego gest… to nieziemskie światło w jego oczach… i jego słowa! Wszystkie te czułe słowa, którym nie wierzyła, nie ufała, słowa, które z góry odrzucała jako żart, blef i słodką truciznę doświadczonego uwodziciela.

W głowie zabrzmiał jej znów głos Majka. Od czasów tamtego podbitego oka nawet nie spojrzał na inną kobietęciągle tylko gwiazdeczka i gwiazdeczka… A potem niski, najdroższy głos Pabla. Jeszcze nigdy nie powiedziałem tego żadnej kobiecieMówię to tobie. Kocham cię, Lea.

„On mnie naprawdę kocha” – myślała, drżąc tak mocno, jakby trzęsła nią febra. – „Nie zdradził mnie, nie oszukał… W poniedziałek odprowadzał na dworzec jedyną, ukochaną siostrę, której nie widział od roku, a ja, idiotka, głupia smarkula, zamiast go o to zapytać wprost, zamiast się wtedy pokazać… Boże! Jak ja mu jednak strasznie nie ufałam! Wystarczyła bzdura, gra pozorów i odtrąciłam go, nawet nie wyjaśniając tego do końca, bo mi głupi honor nie pozwalał!”

Łzy znów pociekły jej po policzkach, trudne, bolesne, ale już inne, zupełnie inne… Były to łzy, które zamiast palić piekielnym ogniem, obmywały jej zmaltretowaną duszę orzeźwiającą, kryształowo czystą wodą.

„Wziął na siebie całą winę, chociaż był niewinny” – myślała z bólem. – „Niczemu nie zaprzeczał, myślał, że chodzi mi o te kobiety z przeszłości… o to, co już przecież dawno przebolałam, o co bez sensu byłoby się na niego gniewać! Myślał, że rozmawiałam z kimś o nim i nie zniosłam pełnej prawdy o jego dawnym życiu, o tych jego podbojach…”

W uszach zabrzmiał jej zgaszony głos Pabla. Więc jednak nadal szukasz tego swojego pierwotnego ideału? Czystego Rycerza bez bagażu i bez grzechu?

„Myślał, że naprawdę jestem taka radykalna” – westchnęła. – „Przecież ja mu chciałam tylko podokuczać, kiedy opowiadałam mu o tym moim ideale! Ale on to chyba mocno sobie wziął do serca… Uznał w środę, że to przemyślałam i zmieniłam zdanie, bo dość miałam już tych upokorzeń, tych jego demonów z przeszłości…”

Znów echem wrócił do niej jego głos. Sądziłem, że to już za nami, że ufasz mi i nie gniewasz się na mnie za to wszystko…

„Przecież ja się o to nie gniewałam, bandziorku” – mówiła do niego czule w myślach, znów zalewając się łzami. – „To nie o to chodziło, kochanie, znowu źle mnie zrozumiałeś… Więc ty od dawna myślałeś o mnie tak jak ja o tobie… My naprawdę mamy jedną duszę!”

Przecież wiem, że ty też… – mówił jego złamany głos. – To nie w nas samych jest przeszkoda… Musisz to czuć tak samo jak ja

„Tyle pozorów świadczyło przeciwko niemu!” – myślała smutno. – „Nawet ten jego łakomy wzrok, te diabelskie uśmieszki, przewrotne żarciki, cały ten jego zabójczy bajer… A on mnie przecież nigdy nie okłamał! Zawsze mówił prawdę, nawet jak się wygłupiał i żartował. Dla mnie skończył z przygodami, przestały go interesować przelotne podboje… on naprawdę zamknął ten etap! Majk by nie łgał w takich sprawach, a to on go zna najlepiej…”

Przypomniała sobie żartobliwe słowa Dominiki z pierwszego spotkania po studniówce, słowa, które tak ją bolały od wielu tygodni. Ostatnio mu spadły statystyki. Od paru miesięcy żadnych nowych podbojów… Jakże inaczej rozumiała je dziś! Jak inaczej brzmiały w świetle tego, co powiedział jej Majk! Majk… ten Majk, którego też przecież zupełnie nie znała!

„Biedny Majk!” – westchnęła na wspomnienie tkliwego tembru jego głosu. – „Pod tym swoim szerokim uśmiechem, cynicznymi żartami i rozrywkowym życiem kryje złamane na zawsze serce… Jak ja go dobrze rozumiem! To mu nigdy nie przejdzie do końca. Pozbierał się już, mebluje sobie życie ciężką pracą i dorywczymi przygodami, ale nie umie mocniej się zaangażować, pewnie nikogo nie chce skrzywdzić. Nazwał firmę jej imieniem… ciekawe, ile osób o tym wie? Justyna z Dominiką tak mu dogryzają na każdym kroku, robią mu bez przerwy te matrymonialne aluzje, przecież to jest jak sól na otwartą ranę! A on to bierze na klatę, łyka gorzką pigułę i dalej się uśmiecha… Mój Boże, jak to łatwo źle ocenić człowieka po pozorach! Jemu przecież odebrano coś najcenniejszego…”

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Dalsze części:

Rozdział XXVII (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz