Lodzia Makówkówna – Rozdział XXVII (cz. 11)

Spojrzała znów w ukochane, ciemne oczy bandziora. Były pełne tych samych płomieni, które wystraszyły ją kiedyś w kancelarii adwokackiej na Zamkowej, lecz których dziś już nie musiała się bać. Pablo schylił się znowu ku niej i na szyi poczuła gorący dotyk jego warg, od którego aż zakręciło jej się w głowie. Błoga słodycz ogarnęła ją aż do odrętwienia… Poddała się bezwolnie jego pocałunkom, odchylając z rozkoszą głowę. Nachylił się jeszcze mocniej… lecz wtedy Lodzia podskoczyła gwałtownie i chwyciwszy w obie dłonie jego głowę, oderwała ją siłą od swojej szyi.

– Hej, ogoliłbyś się, oprychu! – zaprotestowała z oburzeniem. – Drapiesz mnie okropnie tą zakazaną gębą! Kłujesz jak jeż!

– Wybacz, gwiazdeczko! – roześmiał się Pablo, podnosząc głowę. – Zupełnie wypadło mi z pamięci, że dzisiaj się nie goliłem… To przez to, że od rana miałem potwornego doła – westchnął, poważniejąc. – Kiedy życie leży w gruzach, nie myśli się o takich bzdurach jak golenie czy jedzenie…

Lodzia pokręciła z dezaprobatą głową, gładząc go ostrożnie po kłującym policzku.

– Niedobry bandziorku… Więc dzisiaj znowu nie zjadłeś nic konkretnego? Ja chyba naprawdę muszę się za ciebie porządnie zabrać!

– Sama widzisz – odparł, przybierając minę skrzywdzonego dziecka. – Koniecznie trzeba coś ze mną zrobić… im prędzej, tym lepiej. Za dwa lata prawdopodobnie będę już nie do odratowania.

Uśmiechnęła się z rozbawieniem.

– I już manipulujesz, stary obwiesiu! – pokiwała głową. – Tak czy inaczej musimy natychmiast wdrożyć jakiś improwizowany regulamin… Słuchaj, drabie. Pojedziesz zaraz do domu i ogarniesz się, ogolisz zwłaszcza tę kłującą gębę. I zjesz porządną kolację. A ja muszę wracać, bo rodzina wpadnie w panikę, kiedy odkryje, że mnie nie ma. Już jest noc, a nikt nie widział, że wychodzę… Zadzwonią na policję, zgłoszą porwanie, przyjedzie Leśniewski i znowu będę mu musiała wskazać winowajcę. Jesteś notowany na policji, więc to będzie recydywa, Wojtek już za ciebie nie poręczy. Pójdziesz siedzieć nie tylko za uwiedzenie nastolatki, ale i za porwanie.

Pablo roześmiał się.

– Brzmi groźnie – przyznał. – Lepiej nie ryzykować. Wojtek twierdzi, że Leśniewski jest ciągle pod urokiem pani Leokadii, więc nie wątpię, że zapuszkuje każdego, kto tylko jej podpadnie… Ech, ty urwisko! – dodał z czułością. – Zbałamuciłaś biednego, starego bandziora, a teraz chcesz kolejny raz posłać go do pudła?

– Nie mam takiego zamiaru – zapewniła go, kręcąc głową. – Postanowiłam, że będę radzić sobie z nim sama, policja nie zna się na takich bandziorach jak mój. Ich nie zamyka się na siłę w więzieniu, bo wtedy są bezużyteczni… ich trzeba po prostu cierpliwie oswoić i unieszkodliwić po dobroci.

– I to jest prawdziwa mądrość życiowa, gwiazdeczko – zgodził się Pablo, poprawiając jej delikatnie na skroni kosmyk włosów, który skręcił się od wilgotnego powietrza. – Możesz wszystkim dawać przykład, jak się oswaja i poskramia niebezpiecznych bandziorów. Po takim unieszkodliwieniu sami pchają się do swojego słodkiego więzienia i nie ma mowy o ucieczce… bo to tak, jakby głodny uciekał od jedzenia.

Podmuch ciepłego wiatru rozwiał im na chwilę włosy, mokra ulica odbijała światło sodowych latarni… W jednym z domów na Jeżynowej ktoś otworzył z hukiem okno i popłynęła z niego muzyka, niosąc się w dal poprzez wilgotne, nocne powietrze. Był to jakiś utwór w rytmie walca. Spojrzeli sobie porozumiewawczo w oczy.

– No… na co czekasz, dżinnie? – szepnęła z uśmiechem Lodzia. – Zaczaruj nam muzykę.

Wracająca późno z przedłużonego zebrania Rady Dzielnicowej pani Matylda z Czeremchowej cztery, mijając przecznicę z Jeżynową, spojrzała w głąb ulicy i zatrzymała się w zdumieniu na widok niecodziennego obrazka. W świetle latarni, przy zaparkowanym obok chodnika czarnym samochodzie, w rytm płynącej nie wiadomo skąd muzyki tańczyła przytulona para, sunąc zamaszyście przez środek ulicy lekkim krokiem walca. Uwagę pani Matyldy przykuł zwłaszcza charakterystyczny, długi warkocz tańczącej dziewczyny…

Kobieta przyglądała im się przez chwilę z zaintrygowaniem, po czym pokiwała głową, zamruczała coś do siebie pod nosem i energicznym krokiem ruszyła dalej, niosąc w duszy mocne postanowienie złożenia nazajutrz kurtuazyjnej wizyty sąsiadce spod ósemki w celu zaspokojenia swej narastającej ciekawości.

Źródło: pixabay. com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Dalsze części:

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz