– I postawiłeś na swoim, blefiarzu – uśmiechnęła się Lodzia. – Ja wprawdzie byłam na to od dawna uodporniona, więc ignorowałam te twoje matrymonialne wygłupy, świadomie nie brałam ich sobie do serca, ale powoli tak zaczarowałeś mi rzeczywistość, że w którymś momencie uświadomiłam sobie, że mój świat nie jest już mój, ale… nasz.
– Tak – szepnął Pablo. – Czułem dokładnie to samo.
– I zrozumiałam, że gdybym naprawdę miała wyjść za mąż, to wyłącznie za ciebie.
– Więc teraz pozostaje ci już tylko zrealizować ten plan – uśmiechnął się. – Zdasz w maju maturę i zabieramy się za formalności.
– Jasne! – zaśmiała się Lodzia, klepiąc go żartobliwie po policzku. – Blefuj dalej, szachraju! O formalnościach pogadamy najwcześniej za dwa lata.
Pablo drgnął i spojrzał na nią zaskoczony.
– Za dwa lata? – powtórzył z niedowierzaniem. – Nie żartuj, Lea. Nie ma mowy. Będzie tak, jak zaplanowałaś na początku. Nie słyszałaś, że nie zmienia się reguł gry w trakcie jej trwania?
– Ja coś zaplanowałam? – zdumiała się Lodzia.
– Oczywiście – skinął głową z powagą. – Na studniówce naszkicowałaś przecież cały plan ramowy. Ja doprecyzowałem tylko parę szczegółów… chociażby datę.
– Datę… – szepnęła, przypominając sobie nagle to, co w szpitalu powiedziała jej Ciotka Lucy.
– Ósmy września – oznajmił jej spokojnie. – Ten najbliższy oczywiście. Sama mówiłaś o wrześniu i bardzo podkreślałaś, że to ma być koniecznie w tym roku, nie pamiętasz?
– E, tak sobie przecież tylko gadałam – pokręciła lekceważąco głową. – Chyba nie brałeś tego na poważnie, bandziorku?
– Oczywiście, że wziąłem to na poważnie – odparł stanowczo. – Przecież wiesz, że już w lutym zaklepałem sobie urlop na wrzesień. Myślisz, że po co to zrobiłem? Teraz już nie da się tego zmienić, Piotrek ustawia pod moje preferencje cały półroczny harmonogram… Klamka zapadła, kochanie, nie będziemy już tego negocjować.
– Nie wygłupiaj się, Pablo – zaniepokoiła się Lodzia. – To był przecież tylko blef, ja nie mam zamiaru jeszcze wychodzić za mąż. Obiecałam ci to, ale nie mówiłam, że to będzie tak od razu… Zresztą sam pomyśl, do września zostały tylko cztery miesiące! To i tak nierealne.
– Ależ całkowicie realne, kociaku – powiedział, całując ją w czoło. – To wystarczający czas na załatwienie formalności, już to kiedyś przeanalizowałem. Oczywiście najpierw musisz na spokojnie zdać maturę, biorę to pod uwagę. Ósmego września wykonamy naszą operację, a dwa dni później ruszamy w podróż poślubną w Bieszczady. Przecież tyle razy ci to powtarzałem, mała lawirantko…
– Ale to były tylko żarty! – zawołała Lodzia.
– A kto ci tak powiedział? – uśmiechnął się Pablo. – Ja nie żartowałem. Już dawno zamówiłem dla nas w Bieszczadach świetny hotel z najpiękniejszym widokiem na świecie. Mówiłem ci, że rezerwacje robi się tam w zimie, inaczej nie ma szans na miejsce w sezonie.
– Zwariowałeś chyba! – oburzyła się Lodzia. – Nie mów, że naprawdę to zrobiłeś! Znowu kombinujesz, nie pytając mnie o zdanie, to twoje uzurpatorstwo jest nie do zniesienia!
– Ale pomyśl, gwiazdeczko – ciągnął wesoło niezrażony Pablo. – Jeśli odeślesz mnie na za dwa lata, stracę sporą zaliczkę za hotel. Przeszłaś kurs rozsądnego gospodarowania domowym budżetem, a chcesz nas narazić na straty finansowe?
– Nie szantażuj, szarlatanie – odparła rozbawiona. – Ty oprychu niemożliwy… Nigdy nie wiem, kiedy się wygłupiasz, a kiedy mówisz prawdę. Ale teraz żartujesz sobie oczywiście?
– Nie żartuję, Lea – powiedział poważnie.
Podniosła na niego badawczy wzrok. Patrzył na nią z pełną powagą na obliczu, jednak jego oczy, które lśniły w świetle latarni, rzucały znajome, szelmowskie błyski.
– Blefujesz, szubrawcu – uśmiechnęła się. – Przecież dobrze wiesz, że teraz nie mam czasu na takie operacje, a już zwłaszcza we wrześniu. Od października idę na studia.
– A w czym nam przeszkadzają twoje studia, kochanie? – zdziwił się Pablo. – Ty będziesz sobie chodzić na wykłady, ja do pracy… ważne, że oboje będziemy wracać w to samo miejsce. Do naszego domu. Marzę o tym, żeby wracać po ciężkim dniu do mojej gwiazdeczki… Obiecywałaś mi sesje tuczenia, duszenie warkoczem i czytanie fajnych lektur do poduszki. Każesz mi na to czekać dwa lata? To byłoby okrucieństwo.
– Pablo, ja mam dopiero dziewiętnaście lat – przypomniała mu, poważniejąc.
– A ja mam trzydzieści dwa – odpowiedział łagodnie, otulając ją znów ramionami. – Popatrz na to całościowo, maleńka. Tak długo na ciebie czekałem… Błąkałem się po świecie jak potłuczony, robiłem różne głupoty, żyłem bez konkretnego pomysłu na życie… wszystko chyba tylko po to, żeby jakoś zabić ten czas, który nas dzielił. Spotkaliśmy się przecież w pierwszym możliwym momencie, kiedy tylko osiągnęłaś pełnoletniość. I jednocześnie w najlepszym momencie, biorąc pod uwagę te nasze trzynaście lat. Ty jesteś już dorosła, a ja jeszcze wcale nie taki stary, jak mi to ciągle wmawiasz. Nie widzisz, że tak miało być?
Schylił się, by ucałować ją we włosy, jego ciemne oczy napełniły się światłem.
– Nie bądź okrutna, gwiazdeczko – ciągnął cichym, perswazyjnym tonem. – Wiesz, jak wiele może się zdarzyć przez dwa lata? Ja nie chcę ich tracić na dalsze czekanie. Kocham cię i chcę cię mieć przy sobie jak najszybciej, każdego dnia, każdej nocy… Chcę z tobą dalej spokojnie budować nasz świat, razem pisać naszą małą, wspólną historię. Chcę żyć i pracować dla ciebie… Chcę wszędzie szpanować moją cudowną żoną i pękać z dumy, że jesteś właśnie moja. Moja nie tylko w sercu, ale też na papierze… i tam na górze. Chcę oddać ci we władanie mój dom i pieczę nad moją szklanką do piwa. Powiedz mi, gdzie widzisz przeszkodę, żeby tak było od razu?
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7)
Dalsze części:
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)