Lodzia pokręciła bezradnie głową, rozbrojona jego czułymi słowami i wizją wspólnego szczęścia, jaką przed nią roztaczał, lecz jednocześnie świadoma największej przeszkody, która na ten moment wydawała jej się nie do pokonania, a z którą przecież będzie musiała prędzej czy później się zmierzyć. Tak czy inaczej potrzebowała na to czasu… dużo czasu.
– Jest jeszcze moja rodzina, Pablo – powiedziała z westchnieniem. – Ty nawet sobie nie wyobrażasz, jaka będzie awantura! Z tym zamurowywaniem mnie w wieży za mezalians to były może żarty i przesada, ale to jednak będzie dla nich szok… Ja muszę ich jakoś na to przygotować. Nie mogę tak od razu. To w ogóle będzie bardzo trudne…
– Posłuchaj mnie, mój śliczny kociaku – odparł poważnym głosem Pablo, patrząc jej prosto w oczy. – Czy ty naprawdę myślisz, że ja jestem jakimś niedowarzonym smarkaczem? Sądzisz, że zostawię cię z tym samą? I że pozwolę na jakąkolwiek awanturę?
– Na to akurat nie masz wpływu, bandziorku – uśmiechnęła się lekceważąco Lodzia.
– Chwilowo jeszcze nie – przyznał swobodnie. – Ale mam twoją wzajemność i twoje słowo, a to mi wystarczy, żeby rozwinąć skrzydła jak stąd do kosmosu. Ty mnie jeszcze nie znasz, Lea. Nie wiesz, na co mnie stać dla ukochanej kobiety, dla jej szczęścia i spokoju…
– Właśnie spokoju nie miałabym za grosz – pokręciła głową. – Ty sobie nie zdajesz sprawy z tego, co ja mam w domu, Pablo. Nie myśl przypadkiem, że pochodzę z całkiem normalnej rodziny.
– Widzę, że ty mnie naprawdę nie doceniasz, gwiazdeczko – uśmiechnął się Pablo. – Doskonale wiem, jakie układy panują w twojej rodzinie. Zasięgnąłem informacji z bardzo wiarygodnego źródła.
Spojrzała na niego podejrzliwie i badawczo. Mrugnął do niej lekko kącikiem oka.
– Ach! – zrozumiała nagle. – Szarlatanie jeden! Wyciągnąłeś wszystko z Karola?
– Wszystko – zapewnił ją wesoło. – Wyśpiewał mi, co chciałem, kochanie. Również całą historię nieporozumień ze szpitala i rolę moich kwiatków w tym wszystkim. Ubawiłem się przy tym po uszy… Sam zresztą też mam swoje doświadczenia, nie zapominaj, że przesiedziałem u ciebie pół godziny w schowku na szczotki. Poznałem też twoich rodziców, co prawda przelotnie, ale i tak wiem, co o nich myśleć. Twój tata jest wspaniałym, skromnym człowiekiem, twoja mama jest może trochę zakręcona, ale widać, że oboje bardzo cię kochają. A te historie z waszymi rodzinnymi tradycjami, z obowiązkowym matriarchatem i regulaminowym pantoflarstwem… to są przecież urocze i niegroźne fanaberie.
– Nieprawda – pokręciła głową Lodzia. – One są właśnie bardzo groźne. Już raz doprowadziły moją rodzinę do fatalnych konsekwencji, które odczuwam i ja.
– Co masz na myśli, Lea? – zapytał Pablo, natychmiast poważniejąc.
– Karol nie zna naszej najgorszej rodzinnej historii – odparła smutno. – Mama myśli, że nawet ja jej nie znam… a tymczasem ja jestem wręcz o krok przed nimi. Tylko co z tego? Pewnych rzeczy, które wynikły z tych tradycji, nie da się już chyba nigdy odkręcić…
Opowiedziała mu w możliwie jak największym skrócie historię wyklętego wuja Edwarda, fotografii znalezionej na strychu i nieprawdopodobnego przypadku, jaki sprawił, że trafiła na trop wuja poprzez Artura. Przemilczała tylko jedną sprawę – falstart Artura z czerwoną różą w szpitalu.
Pablo słuchał w milczeniu i z najwyższą uwagą. Kiedy skończyła, pokręcił głową, patrząc na nią z uznaniem.
– Dzielna gwiazdeczko. Więc sama przeprowadziłaś takie trudne, rodzinne śledztwo?
– Sama – uśmiechnęła się. – Chociaż muszę uczciwie przyznać, że miałam w tym dużo szczęścia, pomagały mi rozmaite zbiegi okoliczności. Nie wyobrażasz sobie, jakie było moje wrażenie, kiedy zobaczyłam w szpitalu Artura… Wyglądał identycznie jak wuj ze zdjęcia! A jednak ciężko było poruszyć ten temat, zwłaszcza że ciągle przeszkadzały mi w tym jakieś głupie sytuacje…
Pablo popatrzył na nią uważnie.
– Nie wiedziałem, że z tym kuzynem to była aż taka historia – powiedział cicho. – Teraz rozumiem te twoje dziwne minki ze szpitala… Nie mogłem pojąć, o co tam chodziło, wtedy interpretowałem to inaczej i byłem piekielnie zazdrosny. Nie chcę nawet mówić o twoim niespodziewanym wyjściu od Majka w towarzystwie tego samego przystojnego lekarza, który nagle znowu zjawił się przy tobie nie wiadomo skąd… jak jakieś koszmarne widmo… Rozpoznałem go, kiedy wychodziliście, i byłem przerażony. Nie umiałem wtedy myśleć rozsądnie, musiałem upić się, żeby nie zwariować… Kosztowało mnie to dwa dni z życiorysu… Dopiero kiedy dowiedziałem się od Majka, że to był ktoś z twojej rodziny, uświadomiłem sobie, że wy rzeczywiście macie coś podobnego w oczach. Wcześniej zupełnie mi to umknęło…
– Przepraszam cię za tamto, Pawełku – szepnęła Lodzia, przytulając się mocniej do niego. – Gdybym wiedziała, że możesz tak zareagować, nigdy nie wyszłabym z Arturem na tak długo, w dodatku bez telefonu… To było takie nieodpowiedzialne! Miałam zamiar porozmawiać z nim tylko parę minut, ale wiesz, jak to jest… Straciłam poczucie czasu. Przecież i jemu musiałam wszystko wyjaśnić, on nic nie wiedział, uparty wuj wyresetował nas kompletnie ze swojego życiorysu…
– Widzę, skoro nawet zmienił nazwisko – przyznał Pablo. – To powoduje w życiu sporo komplikacji, musiał być rzeczywiście bardzo zdeterminowany.
– Na pewno – westchnęła Lodzia. – I wcale mu się nie dziwię, że miał już dość tych Makówków… Co prawda nazwisko zmienił tylko połowicznie, przybrał je po moim pradziadku, nazywa się teraz Edward Stępień. Tak czy inaczej widzisz, jakie ja mam klimaty w rodzinie… Jeśli do tego dojdą mi kolejne awantury, to chyba wykończę się nerwowo.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8)
Dalsze części:
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)