– Jak to dobrze, że Lodzia już w lepszym humorze! – cieszyła się Ciotka Lucy na widok rozjaśnionej twarzy dziewczyny, która jak na skrzydłach sfrunęła po schodach na niedzielne śniadanie. – Widzisz, Zosiu, ona ma jednak silne nerwy. Prawdziwa Makówkówna!
– A tak – przyznała Babcia, smarując sobie grzankę masłem. – Zrozumiała wreszcie, że nie ma co rozpaczać przez jakiegoś przeniewiercę, bo to uwłacza honorowi kobiety. Trzeba poszukać kogoś godniejszego, prawda, Lodziu? – dodała podchwytliwie.
Lodzia uśmiechnęła się tylko promiennie i nałożyła sobie na kanapkę plaster pomidora, spoglądając na to warzywo z dziwną czułością. Tatuś przyglądał jej się uważnie, bowiem nie bardzo rozumiał powód radykalnej zmiany, która zaszła w jej zachowaniu od wczorajszego wieczoru. Podejrzewał, że może to być jakiś niezdrowy stan egzaltacji, po którym nastąpi nowe tąpnięcie nastroju, dlatego więcej w jego spojrzeniu było niepokoju niż radości z uśmiechu ukochanej córki. Nie mógł jednak nie zauważyć, jak prześlicznie dziś wyglądała ze swą jaśniejącą blaskiem wiosennego słońca twarzą i bijącym z oczu światłem.
– Lodzieńka na pewno jeszcze dobrze to sobie przemyśli i sama zrozumie, co jest dla niej dobre – podpuszczała ją Mamusia, zwracając się niby do Babci, lecz spoglądając podstępnie na córkę. – Nie zawsze wszystko wychodzi od razu, ale czy to znaczy, że zaraz trzeba się poddać? Za miesiąc czy dwa już w ogóle nie będziemy pamiętać o tej nieszczęsnej pomyłce…
– W wakacje akurat skończy wszystkie kursy – przypomniała Ciotka. – A my w tym czasie rozejrzymy się za… no, wiadomo – zerknęła niespokojnie na Lodzię, która beztrosko konsumowała swoją kanapkę. – Wiesz, Zosiu? Klocia ma podobno w dalszej rodzinie kogoś, kto by bardzo odpowiadał naszym wymaganiom… Może by sprawdzić, co jest wart?
– Tym razem musimy być bardzo ostrożne, Lucy – zaznaczyła Babcia. – I tak szczęście w nieszczęściu, że dziecina szybko nam się pozbierała i nie wpadła w jakąś depresję. Na początku bardzo źle to wyglądało…
– Służą jej dobrze te wyjścia z domu – zauważyła Mamusia, sięgając po serwetkę. – Im więcej rozrywki, tym lepiej w takim stanie ducha, od początku to mówiłam.
– Lodziu, może herbatki? – zagadnęła Ciotka, podając jej życzliwym gestem dzbanek.
Lodzia wzięła go z jej rąk i nalała sobie herbaty tym samym precyzyjnym gestem, który na listopadowym podwieczorku zapoznawczym wzbudził uznanie towarzystwa.
– Dziękuję, ciociu – odparła grzecznie. – I przepraszam cię przy okazji, bo nie zapytałam nawet wczoraj, czy dobrze wybrałam te bakalie.
– Znakomicie, Lodzieńko, znakomicie! – zapewniła ją wylewnie Ciotka. – Tobie można całkowicie ufać w tych sprawach, sama bym lepiej nie wybrała. Upieczemy na sobotę makowiec i jeszcze parę innych rzeczy. Zaprosiłaś Julcię?
– Jula niestety nie może w sobotę – oznajmiła Lodzia. – Wieczorem mają z Szymkiem zaplanowane wyjście, już jakiś czas temu kupili bilety na koncert. Poza tym byli przecież na moich urodzinach w środę… Ale nie martw się, ciociu – uśmiechnęła się. – Poświętujemy sobie w rodzinnym gronie, zjemy pysznego makowca, zdmuchnę moje świeczki i to wystarczy.
– Biedna dziecina! – westchnęła Babcia, krojąc sobie na talerzu ogórka dystyngowanym gestem, z małym palcem odgiętym w górę. – Taki zły omen! Akurat w urodziny miała mieć to łączone święto, to byłby taki piękny prezent… Aż się serce kraje!
– E tam, mamo, co ci się znowu kraje? – przerwała jej energicznym tonem Mamusia. – Wielkie święto jeszcze będzie, nic straconego. I to nie jest żaden zły omen, co ty opowiadasz? Takie łączone okazje można będzie przecież poświętować innym razem, bądźmy dobrej myśli. Jak nie udało się na urodziny Lodzieńki, to może na imieniny?
– Przecież Leokadii jest dopiero w grudniu – skrzywiła się Babcia. – To już by było bardzo późno! Do dwudziestki zostanie jej tylko parę miesięcy, zleci jak z bicza strzelił. Mnie się to nie podoba, Zosiu.
– Ale do grudnia przynajmniej będzie czas na znalezienie dobrego kandydata – szepnęła konspiracyjnie Ciotka Lucy, przechylając się do niej przez stół.
Lodzia spojrzała na Tatusia i wywróciła ostentacyjnie oczami z tak rozbawioną miną, że natychmiast się uśmiechnął. Figlarna mina córki zwróciła także uwagę Mamusi.
– Lodziu, a co tobie tak wesoło? – zdziwiła się, przyglądając się jej podejrzliwie. – Czy ktoś z nas powiedział coś śmiesznego?
– Ależ skąd – odparła grzecznie Lodzia, natychmiast siadając prosto i poważniejąc. – Wydawało mi się tylko, że już raz wam mówiłam, co sądzę o szukaniu mi nowych kandydatów na narzeczonych. I prosiłam, żebyście tego nie robiły. Już raz mi pomogłyście, dziękuję. Pozwólcie, że następnym razem poradzę sobie sama.
Wielka Triada spojrzała po sobie z zakłopotaniem.
– No, tylko że wiesz… jak by ci to powiedzieć, Lodzieńko – podjęła dyplomatycznie Mamusia. – Ty nie masz doświadczenia, mogłabyś wybrać źle. Co prawda nie mówię, że my nie popełniłyśmy błędu, ale sama widzisz… skoro nawet my, z naszym doświadczeniem, mogłyśmy się tak pomylić, to co dopiero ty, takie młode dziecko niezorientowane w tych sprawach!
– Tym bardziej, że trzeba przecież zrobić szersze rozeznanie – dodała Babcia. – Poznać nie tylko samego chłopca, ale przypatrzeć się też jego rodzinie. Zwłaszcza przyszłej teściowej.
– Już lepszej niż Emilia to Lodzieńka nie znajdzie – westchnęła smętnie Mamusia.
Jak na zawołanie przed oczami Lodzi stanęła scena z podwieczorku zapoznawczego, kiedy po pozbyciu się bandziora i przebraniu się w nową sukienkę wróciła do salonu i napotkała krytyczny wzrok matki Karola. Wzdrygnęła się na to wspomnienie.
– A tak się cieszyłam, już tak dobrze się dogadałyśmy! – ciągnęła z żalem Mamusia. – No, ale cóż, takie jest życie… Porozmawiamy jeszcze o tym, Lodziu. Ważne, że już masz lepszy humor i jesz w końcu normalnie. Pomożesz nam przy obiedzie, jak wrócimy z kościoła?
– Oczywiście, mamo – skinęła głową z uśmiechem. – Pomogę wam, w czym tylko trzeba. Tym bardziej, że wieczorem wychodzę i mogę wrócić późno.
– Znowu? – zdziwiła się Mamusia, przyglądając się jej badawczo.
– Niech dziecko się rozerwie, Zosiu – ujęła się za Lodzią Babcia. – Te wyjścia z przyjaciółmi naprawdę dobrze jej robią. Tylko pamiętaj, Lodziu, szanuj się… i nie wracaj za późno. W razie czego weź taksówkę. Pamiętaj, że najważniejsze jest to, żebyś była bezpieczna.
– Będę bezpieczna, babciu – zapewniła ją z powagą Lodzia.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Dalsze części:
Rozdział XXVIII (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)