– Przekonasz go przecież jakoś, żeby wyluzował i odłożył te plany chociaż o rok – zapewniła ją wesoło Julka. – On dla ciebie zrobi wszystko, gołym okiem widać, że wpadł po uszy. A z drugiej strony to co tu się dziwić, że nie chce czekać nie wiadomo ile? Facet ma swoje lata, w jego otoczeniu już dawno wszyscy pozakładali rodziny, nawet zaczyna głupio wyglądać na ich tle. Teraz na froncie zostanie tylko Majk… ale kto wie, może i jego to zainspiruje?
– Może – odpowiedziała ostrożnie Lodzia. – A może nie. To w sumie jego sprawa.
– Teraz wszyscy będą się z niego nabijać podwójnie! – zauważyła ze śmiechem Julka. – Pomyśl, jak będzie wesoło, już to widzę, żyć mu nie dadzą na imprezach!
– A nie powinni tak robić – zauważyła stanowczym tonem Lodzia. – Nigdy nie wiadomo, dlaczego ktoś jest sam… można go niechcący skrzywdzić.
– Fakt – przyznała Julka, nieco poważniejąc. – Ale Majka to raczej nie dotyczy, on mi wygląda na kogoś, kto po prostu jeszcze nie trafił na swoje fatum. Pablo też tak sobie bujał luzacko i wreszcie zarobił strzałą Amora, aż mu w pięty poszło! – zaśmiała się. – Poczekamy spokojnie, drugiego urwisa nasz Amorek też w końcu trafi.
– Każdego chyba kiedyś tam trafia – westchnęła Lodzia, mimowolnie wspominając owo niezwykłe światło, które widziała w oczach Majka w hipermarkecie. – Tylko jeśli już ma strzelać, to lepiej, żeby od razu trafił porządnie i tę drugą osobę, bo nie zawsze mu to wychodzi…
Na chwilę zapadła cisza. Julka przyglądała się uważnie zamyślonej twarzy przyjaciółki.
– A słuchaj, Lodźka… – zagadnęła ostrożnie, zniżając głos. – O coś cię zapytam. Pamiętasz, kiedyś rozmawiałyśmy o facetach i powiedziałyśmy sobie pewne rzeczy…
Lodzia uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.
– O wiernym Rycerzu bez skazy i pierwszym pocałunku? Tak, pamiętam.
– Wtedy to była tylko teoria – ciągnęła Julka. – Ty nie byłaś jeszcze ani razu zakochana i miałaś o wiele bardziej radykalne poglądy ode mnie… Ale teraz przecież dużo się zmieniło. Ja oczywiście nadal trzymam się tego, co ci wtedy mówiłam, dla Szymka to jest tak samo oczywiste jak dla mnie. Ale w twoim przypadku… Pablo to przecież nie Szymek ani nie Karol.
– To prawda – uśmiechnęła się Lodzia. – Wiem, o co chcesz mnie zapytać, Jula. Jesteś ciekawa, na ile w związku z tym zrelatywizowałam swoje poglądy… Rzeczywiście odkąd o tym rozmawiałyśmy, dużo się u mnie zmieniło. Przede wszystkim to, że poddałam portret mojego wymarzonego Rycerza gruntownej rewizji i zrezygnowałam z rzeczy, które były dla mnie bardzo ważne. Nie było mi z tym łatwo, sama wiesz… ale nauczyłam się już, że kiedy się kogoś bardzo kocha, to dla przyszłości da się zaakceptować nawet najgorszą przeszłość. Byle to rzeczywiście była tylko przeszłość… a wiem, że w przypadku Pabla tak jest.
– A teraźniejszość? – zapytała cicho Julka. – Bo chodziło mi o coś jeszcze innego…
– Tak, wiem, Jula – odparła w zamyśleniu Lodzia. – Tu z mojej strony nic się nie zmieniło. Nadal mam te same średniowieczne poglądy, a teraźniejszość to przecież nie przeszłość, da się ją kształtować na bieżąco. Co prawda Pablo to nie Szymek, masz rację, sama ci to zresztą kiedyś mówiłam… Ale tym razem to on będzie musiał dostosować się do mnie. Nie chcę przeskakiwać etapów, fatalnie bym się z tym czuła, chociaż nie ukrywam, że on działa na mnie jak piorun… i wiem, że ja na niego też. Jednak nie mam zamiaru zachowywać się tak jak te wszystkie kobiety, z którymi miał dotąd do czynienia. Na wszystko przychodzi czas, ale po kolei… Zrezygnowałam już dla niego z tylu marzeń i zasad, że w tym punkcie będę twarda, a on… jeśli mnie kocha, a wiem, że tak… będzie musiał to zaakceptować. No, ale zostawmy już ten temat, Jula – ucięła z powagą, sięgając po zeszyt od matematyki. – Zajrzyjmy jeszcze trochę do tej matmy… Pokaż mi swoją książkę do algebry, zostało nam chyba z sześć zadań, których jeszcze nie przerobiłyśmy.
– Oj, Lodźka, katujesz! – westchnęła z niechęcią Julka, podając Lodzi książkę. – Tak się fajnie gadało! No, ale dobra, niech ci będzie… Trzeba rzeczywiście jakoś zdać tę maturę.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Dalsze części:
Rozdział XXVIII (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)