Wracając od Julki, Lodzia zatrzymała się w ogródku. Zmierzchało się już, wieczorne powietrze było ciepłe i przepełnione jedynym w swym rodzaju zapachem dojrzałej, w pełni rozkwitłej wiosny. Serce dziewczyny przepełniało szczęście, którego nawet nie musiała sobie uświadamiać, krążyło bowiem w jej żyłach razem z krwią. Przeszła na drugą stronę domu i z uśmiechem popatrzyła na zieleniące się na tylnej ścianie dzikie wino. Pięło się po niemal niewidocznej spod liści drewnianej kracie, po której kiedyś z jej pokoju na pierwszym piętrze uciekał bandzior z opatrunkiem nad prawym okiem.
„Historia jak z kosmosu” – uśmiechnęła się do siebie. – „Mogliśmy nigdy się nie spotkać, gdyby nie ten zbieg okoliczności. I gdyby nie moja sukienka, którą widział we śnie…”
Przesunęła delikatnie palcem po żółtych płatkach pięknie rozkwitłej forsycji i ruszyła z powrotem, przechodząc na frontową część domu. Okno salonu było otwarte, a ze środka dobiegały głosy Wielkiej Triady. Lodzia zatrzymała się odruchowo, słysząc swoje imię.
– Mówiłam jej, że Lodzia była wtedy w domu i nigdzie nie wychodziła – mówiła z niezadowoleniem Mamusia. – Dziecko miało fatalny humor, ledwie trzymała się na nogach, jak wróciliście z tego sklepu, prawda, Mareczku? To było widać od razu, cała była zapłakana…
– I zaraz zamknęła się w pokoju – potwierdziła Ciotka Lucy. – Nawet nie chciała nic zjeść!
– Dopiero na drugi dzień trochę się ożywiła – dodała Babcia. – Pewnie przez noc wszystko przemyślała, przeszła jakiś kryzys i wreszcie się uspokoiła…
– Tak czy inaczej Matylda znowu wymyśla niestworzone rzeczy – podsumowała zdegustowanym tonem Mamusia. – Najpierw jej córka, a teraz ona. Co to za absurdalny pomysł, żeby nasza Lodzia miała tańczyć na ulicy z jakimś facetem!
Lodzia drgnęła zaskoczona, ale zaraz uśmiechnęła się z rozbawieniem.
– Niemożliwe! – przyznała Babcia. – I w ogóle skąd mogła się wziąć taka dziwna plotka?
– Bo to niby była dziewczyna z takim długim warkoczem jak Lodzia – wyjaśniła jej Mamusia. – Może i tak, ale co z tego? Czy w tej dzielnicy jedna Lodzia ma długie włosy?
– No właśnie – poparła ją Babcia. – Jak długi warkocz, to zaraz Lodzia. Przecież twarzy Matylda chyba nie widziała?
– Mówi, że nie, bo tacy byli przytuleni – odparła z niesmakiem Mamusia. – Już ja widzę, jak moja córka daje się obściskiwać po nocy obcym facetom i jeszcze tańczy z nimi na ulicy! Ta Matylda ostatnio naprawdę ma coś z głową… I jeszcze do tego taki bezczelny wyrzut w oczach, że coś niby przed nią ukrywamy!
– No, to już rzeczywiście szczyt wszystkiego! – zgodziła się z oburzeniem Babcia. – Ja ci mówiłam, Zosiu, że ona za bardzo się wtrąca. Może niech jeszcze wymyśli, że Lodzia spotyka się w tajemnicy z którymś z sąsiadów… albo z naszym listonoszem!
– Nie, czekaj… ona mówiła, że tańczyli przy jakimś czarnym samochodzie – przypomniała sobie Mamusia. – I że to na pewno nie od sąsiadów z Jeżynowej, więc ten facet musiał nim przyjechać… A ty co się tak uśmiechasz, Mareczku, czy ja mówię coś śmiesznego?
Lodzia zatkała sobie szybko usta ręką, żeby również nie parsknąć śmiechem.
– Mareczek ma rację – oznajmiła Babcia. – To już nawet jest nie tyle oburzające, co śmieszne! Kto by tańczył na ulicy, pomyśl tylko, Zosiu? Na ulicy?! Przecież to niepoważne. A już pomysł, że to nasza Lodzia… no, słów brakuje po prostu!
– Ale Lodzieńce to lepiej nic o tym nie mówmy – zastrzegła z przejęciem Ciotka Lucy. – Po co dziecina ma się denerwować? Ona pewnie nawet tego nie skomentuje, ale potem będzie dusić w sobie te emocje… Jeszcze jej na zdrowie padnie, tyle się ostatnio napłakała!
– To prawda – przyznała Babcia. – Ostatnio zrobiła się strasznie drażliwa. Nawet o tradycji takie rzeczy mówiła, że aż mnie serce rozbolało…
– No bo zdenerwowała się wtedy, mamo – westchnęła Mamusia. – Chyba za wcześnie mówiłyśmy jej o tych nowych kandydatach. Ja dopiero teraz widzę, jakie to było niedelikatne. Dziecko cierpiało ze złamanym sercem, a my jej już o kimś nowym… Niedziwne, że nie chciała słuchać. Mam nadzieję, że to był tylko chwilowy kryzys…
– Oby! – westchnęła Ciotka. – To takie wrażliwe dziecko!
Na chwilę w salonie zapanowała cisza.
– Mareczku, dolać ci herbaty? – zapytała troskliwie Mamusia. – Okropnie późno dzisiaj wróciłeś, tak dużo mieliście pracy?
– Wypadło mi nieprzewidziane spotkanie – odparł spokojnym tonem Tatuś. – Jutro też będę musiał zostać dłużej, więc uprzedzam was, że zjem tylko obiadokolację, tak jak dzisiaj.
– Przepracujesz się – zauważyła cierpko Babcia. – Ledwo z przeziębienia wyszedłeś, a już cię tak ganiają od rana do wieczora. Człowiek w tych czasach nawet doleczyć się nie może… A tak w ogóle, to gdzie jest Lodzia?
– Poszła uczyć się do Julci, zaraz powinna wrócić na kolację – odparła Mamusia. – Lucy, zamknij już może to okno, co? Komary wlatują.
Lodzia czmychnęła czym prędzej spod okna i znalazłszy się na alejce wiodącej od furtki, spokojnym krokiem ruszyła w stronę drzwi wejściowych.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Dalsze części:
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)