– Nie sądziłam, że będę musiała zaopatrywać się w demobilu – zakpiła, podnosząc na niego rozbawione oczy. – Ale skoro trafiła mi się taka rzadka okazja, to nierozsądnie byłoby przejść obok… Czekaj, bandziorku, pokaż mi, co ty tu masz? – dodała nagle.
W rozproszonym świetle stojącej za nimi lampki dostrzegła coś, czego wcześniej u niego nie widziała, ba, czego na pewno nie było jeszcze na środowych urodzinach – niektóre z włosów na jego skroni były białe.
– Co mam, gwiazdeczko? – zdziwił się Pablo.
– Siwe włosy – szepnęła, przesuwając palcami po jego skroni i przyglądając się jej ze wzruszeniem. – Masz ich tu co najmniej osiem, staruszku. Albo i dziesięć.
– Sama widzisz – uśmiechnął się. – Fundujesz mi taki koktajl emocjonalny, że niedługo osiwieję całkowicie. Muszę się z tobą natychmiast ożenić, dopóki jeszcze jakoś wyglądam. Za dwa lata będę siwy jak gołąbek, a ty powiesz mi wtedy, że jednak jestem dla ciebie za stary i rzucisz mnie pod pretekstem, że wstyd się ze mną pokazać w towarzystwie.
– Nie gadaj głupot, oprychu! – roześmiała się Lodzia. – Ja nie jestem taka wybredna jak ty! Mówiłam ci już zresztą, że mam słabość do takich przyprószonych siwizną starszych panów, więc z roku na rok będziesz w moich oczach tylko zyskiwał na atrakcyjności.
– Wolę na to nie liczyć – odparł sceptycznie. – Kobiety są kapryśne i nieprzewidywalne. I tak resztę życia będę spędzał na wybijaniu zębów tym wszystkim młodym leszczom, którzy będą się wokół ciebie pałętać, więc muszę chociaż mieć do tego odpowiednie uprawnienia.
– Uparciuch z ciebie – westchnęła. – Już do mnie dotarło, że będę musiała zejść z tych moich dwóch lat. Ale chociaż rok musisz mi dać, bandziorku, tak do następnych wakacji…
– Nie ma mowy – pokręcił głową Pablo i schylił się, by pocałować ją w czoło. – Nie ustąpię ani o jeden dzień. Mówiłem ci już, że to jest rzecz niepodlegająca negocjacji. Za to we wszystkim innym możesz rozporządzać mną do woli.
– Aha, już to widzę – mruknęła. – Nie dość, że uzurpator, to jeszcze tyran.
– Poradzisz sobie ze mną – zapewnił ją wesoło. – Postawię na swoim w tej jednej sprawie, a potem będę już grzecznym i potulnym pantoflarzem. Powiedz mi, kochanie, zarezerwujesz sobie w tym tygodniu któreś popołudnie na wyjście ze mną na obiad w miłym towarzystwie? Chciałbym cię zabrać w jedno miejsce. Co byś powiedziała na najbliższą środę?
– Dobrze, tyranie – zgodziła się, wciąż przyglądając się z czułością jego lekko oszronionej skroni. – Środa zarezerwowana. Czy to jakaś okazja, na którą powinnam się elegancko ubrać?
– To nie jest konieczne, ale jeśli chcesz, to czemu nie? Ty i tak zawsze wyglądasz prześlicznie. Oczywiście przyznaję, że najbardziej nokautująca jest ta nasza niebieska sukienka… ale ona niech zostanie na wyjątkowe okazje.
Lodzia rzuciła na niego czujne spojrzenie.
– Dlaczego mówisz na nią „nasza”? – zapytała zdziwiona. – Już chyba trzeci raz to słyszę… Wydawało mi się, że ta sukienka jest tylko moja, co to znowu za uzurpatorstwo, szachraju?
Uśmiechnął się lekko, sięgnął po jej dłoń i podniósł ją do ust.
– Nie wiem, czy powinienem o tym mówić – podjął nieco zamyślonym głosem po dłuższej chwili ciszy. – Nie chcę, żebyś pomyślała, że oprócz tego, że jestem stary i zużyty, to jeszcze brakuje mi kilku klepek. Ale… tobie jednak powiem wszystko. Widzisz, gwiazdeczko, ja znałem tę twoją niebieską sukienkę, zanim zobaczyłem cię w niej pierwszy raz.
– Nie rozumiem cię, bandziorku – pokręciła głową, patrząc na niego jak na łagodnego wariata. – Nie mogłeś przecież jej znać, przez cały czas wisiała u mnie w szafie…
– A jednak – odparł powoli. – Choć mnie samemu nadal trudno w to uwierzyć… No dobrze, przyznam ci się, Lea, ale obiecaj, że nie będziesz się ze mnie śmiać. Jakieś pół roku przed tym listopadem, kiedy zamknęłaś mnie w szafie na szczotki, tak mniej więcej w okolicach naszych poprzednich urodzin, przyśniłaś mi się… właśnie w tej sukience.
Serce Lodzi zabiło jak dzwon. Przypomniała sobie własną prekognicję, tak dokładnie odzwierciedlającą dużo późniejszą scenę z bandziorem w długim płaszczu na zamglonym peronie kolejowym. Więc on też doświadczył czegoś podobnego?
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Dalsze części:
Rozdział XXVIII (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)