Lodzia Makówkówna – Rozdział XXVIII (cz. 4)

– Miałeś proroczy sen? – wyszeptała, podnosząc na niego zaintrygowane oczy.

– Na to wygląda, kochanie – pokiwał lekko głową. – Wierzysz mi?

– Wierzę, Pablo – odparła poważnie. – Tym bardziej, że ja też miałam coś takiego. Opowiem ci to potem, niesamowita rzecz. Jednak to, co mówisz, jest jeszcze bardziej szalone… Naprawdę zobaczyłeś mnie we śnie, zanim się spotkaliśmy?

– Nigdy nikomu tego nie powiedziałem i nie powiem. Tylko tobie – zastrzegł Pablo. – Zawsze byłem realistą, facetem stąpającym mocno po ziemi i lubiącym konkrety. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś, co tak ewidentnie wykraczało poza ramy rzeczywistości. Na początku oczywiście o tym nie wiedziałem, to był tylko sen… Krótka, taka trochę zamglona wizja pięknej, młodziutkiej kobiety w niebieskiej sukni, która opływała jej zachwycające kształty. Zapamiętałem to – uśmiechnął się. – Faceci zwracają wielką uwagę na takie szczegóły. Ale i tak najważniejsze w tym wszystkim były jej oczy… Podniosła je na mnie i zobaczyłem dwie cudowne, błękitne gwiazdy, które aż świeciły w tej sennej mgle, jakby przebijały się przez nią swoim światłem… W ogóle cała wizja była zdominowana przez ten intensywnie niebieski kolor, dokładnie taki jak twoje oczy i jak niezapominajki. Dopiero później to sobie uświadomiłem. Spojrzałem w oczy tej pięknej istoty i natychmiast poczułem się tak dziwnie, nieziemsko szczęśliwy… I to był koniec, obudziłem się. Jednak dziwiło mnie, że pamiętam każdy szczegół tej wizji, to się rzadko zdarza przy snach. A tamto porywające uczucie szczęścia trwało jeszcze przez kilka minut, zanim nie rozbudziłem się na dobre.

Przytulił ją mocniej do siebie. Lodzia słuchała niemalże na wstrzymanym oddechu.

– Zignorowałem to oczywiście zaraz potem i zapomniałem o tym na wiele miesięcy – mówił dalej. – A w listopadzie niespodziewanie przydarzyła mi się ta bójka. Pierwszy raz w dorosłym życiu oberwałem do krwi, i to tak zupełnie bez sensu… Działałem chaotycznie i nieracjonalnie, może tak wygląda szok pourazowy, nie wiem. Mogłem dojść przecież z tą raną do Piotrka, nie mam pojęcia, dlaczego podjąłem decyzję, żeby zapukać do obcego domu i poprosić o pomoc. Wtedy to mi się wydawało takie jakieś… oczywiste.

– Fatum – szepnęła Lodzia. – Mieliśmy się spotkać. U mnie w domu też drzwi zwykle otwiera albo mama, albo ciocia, a tym razem wyjątkowo wysłały mnie.

– To była chyba rzeczywiście jakaś odgórna interwencja – przyznał Pablo. – W każdym razie kiedy otworzyłaś mi drzwi, byłem zbyt oszołomiony, żeby przyjrzeć ci się uważnie. Ale kiedy wszedłem do środka, a ty kazałaś mi się wynosić, podniosłaś głowę i spojrzałaś na mnie dokładnie tak samo jak tamta dziewczyna ze snu, to był identyczny ruch głowy… i rozpoznałem te same oczy. To był tylko taki przebłysk, nie do końca świadomy, ale wystarczający, żeby wryć mnie w ziemię na kilka ładnych chwil.

– Ach, więc to dlatego tak bezczelnie stałeś w miejscu i nie reagowałeś na to, co do ciebie mówiłam? – zrozumiała Lodzia.

– Chyba nie za bardzo docierało do mnie, co mówiłaś, skarbie – uśmiechnął się Pablo. – Wiedziałem tylko, że złościsz się i chcesz mnie wygonić. I poszedłbym sobie oczywiście, ale właśnie wtedy zapakowałaś mnie do tej szafy… To była chwila kompletnego zaćmienia, pamiętam, że ten policjant bardzo mnie o to wypytywał, nie mógł zrozumieć, jak mogłem bez oporu dać się zamknąć w szafie dziewczynie, którą zdecydowanie przewyższałem wzrostem i siłą fizyczną. Nie mówiąc już o samym idiotyzmie całej sytuacji, jestem w końcu dorosłym facetem, wydawałoby się nawet, że w miarę poważnym… a zachowałem się jak jakiś szczeniak z podstawówki, który bawi się w chowanego. Nie umiałem mu tego wytłumaczyć, bo przecież nie mogłem opowiedzieć mu o ucieleśnieniu się moich sennych wizji. Wojtek trupem by padł, gdyby zobaczył coś takiego w protokole! Zresztą nigdy w życiu przed nikim bym się do tego nie przyznał… Wolałem, żeby uważali, że moje zachowanie było efektem szoku po tej bójce, do pewnego stopnia tak zresztą było.

– Ja też zachowałam się pierwszorzędnie – westchnęła Lodzia. – Oboje nas wtedy zaćmiło…

– Taki widocznie był plan, kochanie – stwierdził Pablo. – Nie mieliśmy nic do gadania, zadziałało przeznaczenie. Dla mnie zresztą materializacja sennej wizji sprzed pół roku była takim szokiem, że miałem wrażenie, jakbym siedział w tej szafie tylko kilka minut… Ale wiesz, co najbardziej mnie w tym wszystkim urzekło?

Lodzia pokręciła z uśmiechem głową.

– To, że tak przytomnie przyniosłaś ze sobą te wszystkie środki opatrunkowe i bez zbędnych pytań przystąpiłaś do udzielania mi pierwszej pomocy. Byłaś taka niesamowita! Nie potrafię ci powiedzieć, co czułem, kiedy stałaś przy mnie i tak sprawnie, szybciutko opatrywałaś mi ranę tymi swoimi malutkimi paluszkami. Obmywałaś mi twarz z taką przejętą minką i zupełnie nie bałaś się widoku krwi, widać było, że doskonale wiesz, co robić. A ja patrzyłem na ciebie i byłem zauroczony, tak po prostu… jak mężczyzna, który ma okazję popatrzeć z bliska na wyjątkowo piękną kobietę. Do tego dochodziła świadomość, że to właśnie ciebie widziałem w tamtym śnie… twoje oczy i twoją sylwetkę z tą przecudowną linią talii… i tę samą sukienkę. Oczywiście nie myślałem sobie wtedy za wiele, byłem w idiotycznie niezręcznej sytuacji i przez cały czas kombinowałem, jak wybawić cię jak najszybciej z kłopotu. Jednak myli się ten, kto sądzi, że facet potrafi przebywać w bliskiej obecności tak atrakcyjnej kobiety i zachować przy tym pełną obojętność duszy i ciała.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3)

Dalsze części:

Rozdział XXVIII (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz