Lodzia Makówkówna – Rozdział XXX (cz. 10)

– Tak, jak pan Paweł wspomniał, wyraziłem swoją przychylność dla niego, ale nie zrobiłem tego w nieprzemyślany sposób – kontynuował odważnie Tatuś. – Długo rozmawialiśmy, zadałem mu wiele trudnych pytań, na które szczerze mi odpowiedział, i odpowiedź ta jest dla mnie satysfakcjonująca. Bez względu na to, co powiecie wy, ja swojego poparcia nie wycofam, gdyż mam pewność, że to leży w interesie Lodzi i jest zgodne z tym, co ona sama czuje. Mówcie sobie, co chcecie, o jakichś tam tradycjach rodzinnych, wizjach kandydatów i innych waszych pomysłach na życie tego dziecka. Dla mnie nie ma nic ważniejszego niż prawdziwe szczęście mojej małej dziewczynki.

Ta niezwykle długa jak na niego tyrada wywarła ogromne wrażenie na Mamusi i Babci, które na kilka chwil całkowicie zaniemówiły. Wzruszona Lodzia wysunęła się z objęć Pabla, podeszła bezszelestnym krokiem do Tatusia i z wdzięcznością ucałowała go w policzek.

– Dziękuję, tato – szepnęła, na co on uśmiechnął się do niej porozumiewawczo, tak samo jak robił to zazwyczaj, gdy siedzieli naprzeciw siebie przy stole.

W salonie zapanowała cisza. Lodzia, leciutko i cicho jak motyl, wróciła do Pabla, który z uśmiechem objął ją znów ramieniem, i podniosła na niego swe błękitne oczy. Rozumiała doskonale, że owej wielkiej awantury, której tak się bała, już nie będzie, że bomba została wstępnie rozbrojona i nawet jeśli będą jeszcze jakieś uwagi, obiekcje i protesty, najgroźniejszy front burzowy przeszedł już nad jej głową, nie czyniąc właściwie żadnych szkód. Wiedziała dobrze, komu to zawdzięcza.

– Tobie też dziękuję, bandziorku – powiedziała cicho.

Słowa te zostały wypowiedziane półgłosem, lecz na tyle wyraźnie, że usłyszeli je wszyscy zebrani. Na dźwięk przezwiska, które Lodzia tak wiele razy powtarzała w gorączce i na którego jałowej analizie Wielka Triada spędziła niejedno posiedzenie rodzinnej rady, wszystkie trzy panie drgnęły i wymieniły znaczące spojrzenia. Nie było w nich już takiego szoku jak wcześniej, było to raczej stwierdzenie oczywistego wyjaśnienia nierozwiązywalnej dotąd zagadki. Mamusia, która wciąż stała przed Pablem w pozycji bojowej, pokiwała powoli głową.

– Ja już wszystko rozumiem – powiedziała, patrząc na niego na wpół oskarżycielsko, na wpół z zafascynowaniem. – Te kwiatki w pudełku po cieście oczywiście były od pana.

Pablo uśmiechnął się tylko i skinął głową twierdząco.

– I do szpitala przyszedł pan wtedy do Lodzi – ciągnęła Mamusia, mierząc go przenikliwym wzrokiem śledczego na tropie krwawej zbrodni. – To pan zaplatał jej warkocz, to pan przychodził po godzinach odwiedzin, to pan przyniósł jej tamte niezapominajki…

– To również on oddał ją pod specjalną kuratelę ordynatora oddziału – dodał Tatuś.

– Mareczku, nie wtrącaj się – upomniała go łagodnie Mamusia, nie odrywając ani na chwilę oczu od Pabla. – Więc pan tam wcale nie był przypadkowo… I to pana ona wołała w gorączce, przez pana miała ciągle takie huśtawki nastrojów i chlapała po obrusach. Teraz rozumiem też to, co mówiła Matylda! – dodała nagle w olśnieniu. – To pan tańczył z nią walca w restauracji! A potem na ulicy!

– Owszem – przyznał swobodnie Pablo, spoglądając z uśmiechem w rozpromienione oczy Lodzi, która znów podniosła je na niego w porozumiewawczym geście. – Tańczyliśmy już w różnych miejscach, prawda, kochanie? Oboje bardzo lubimy taniec.

– Pan mecenas… tańczył na ulicy? – wyszeptała z niedowierzaniem Ciotka.

– I to pan jeździ czarnym samochodem! – ukoronowała swoje oskarżenie Mamusia tonem wskazującym na to, że zarzut ten uważa za najpoważniejszy ze wszystkich.

– Zgadza się – odparł z rozbawieniem Pablo. – Właśnie stoi przed państwa domem.

Mamusia odetchnęła z satysfakcją, jaką napełnił ją pozytywny wynik śledztwa i rozwiązanie zagadek, które od tak dawna dręczyły jej duszę.

– A ona wszystko przed nami ukrywała! – pokręciła głową, patrząc z wyrzutem na córkę.

– Pan mecenas powiedział przecież, że bała się z nami o tym rozmawiać, Zosiu – przypomniała jej nieśmiało Ciotka. – Bo my rzeczywiście ciągle tak ją namawiałyśmy na tego Karola… Może nie powinnyśmy się były wtrącać? To był od początku wielki błąd…

– Co chcesz, Lucy, Karol wydawał się przecież idealny – fuknęła cierpko Babcia. – To nie nasza wina, że w końcu okazał się jedynie tym, kim był… czyli typowym samcem!

Pablo zagryzł szybko wargi, tłumiąc parsknięcie śmiechem, jednak chwilę potem powściągnął się i zachował pełną powagę. Tylko jego oczy skrzyły się wesoło.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Dalsze części:

Rozdział XXX (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz