Ciotka Lucy patrzyła na niego z nabożnym zachwytem.
– Pan mecenas to jak coś powie… – szepnęła, kręcąc głową.
Mamusia zerknęła na nią z uwagą.
– A właśnie, Lucy! – podjęła, znów spoglądając surowo na Pabla. – Dobrze, że o tym wspomniałaś. Pan jest zbyt… zbyt…
– Stanowczy – podpowiedziała jej Babcia, przybierając podobnie surową minę.
– Otóż to, zbyt stanowczy – podjęła Mamusia. – I zbyt pewny siebie. To oczywiście pożądane cechy w przypadku adwokata, ale dla naszej Lodzi…
Pablo uśmiechnął się lekko.
– Jeśli mają panie na myśli to, że będę odgórnie narzucał Lodzi swoje zdanie, to mylą się panie – zapewnił, mocniej przytulając do siebie dziewczynę. – Co prawda przyznaję, że słabo pasuję do kryteriów, jakie biorą panie pod uwagę przy wyborze kandydata na jej męża, a wiem o tym co nieco… Nawiasem mówiąc, proszę zauważyć, że nawet Karol, którego same panie dla niej wybrały, nie spełniał tych warunków w stu procentach.
– Pan zna Karola? – wtrąciła z zaskoczeniem Mamusia.
– Znam, nawet całkiem nieźle – skinął głową Pablo. – Bardzo sympatyczny chłopak. Ale nie o tym chciałem teraz mówić, muszę mimo wszystko odnieść się do zarzutu pań… Otóż, o ile w istocie nie jestem człowiekiem, którym można sterować w jakikolwiek narzucony sposób, o tyle jest w moim życiu osoba, która ma nade mną pełną władzę. To moja pięta Achillesa… moja wielka słabość – uśmiechnął się do Lodzi. – Ona nie potrzebuje używać środków dyscyplinujących, żeby rządzić mną, jak zechce.
„Akurat!” – pomyślała z przekąsem Lodzia. – „I tak zawsze postawisz na swoim, szachraju!”
– Co nie znaczy, że nie lubię z nią ponegocjować – mrugnął do niej, jakby czytając w jej myślach. – Mamy teraz właśnie taką jedną sporną kwestię… ale mam nadzieję, że uda nam się znaleźć kompromis. Moja dzisiejsza wizyta u państwa jest kluczowym krokiem w tę stronę, gdyż obawa Lodzi przed reakcją pań zakłóca jej spokój, którego potrzebuje przed maturą, a co za tym idzie, wpływa też na nasze plany, które wymagają już na tym etapie zdecydowanych działań. Ufam, że dziś załatwimy to pomyślnie. Tak czy inaczej, wracając do tematu… mogę sobie być stanowczy, pewny siebie i niesterowalny, jednak ta mała gwiazdeczka ma mnie w swojej mocy i może rozporządzać mną według uznania. Oczywiście tylko i wyłącznie ona – zastrzegł, zerkając znacząco na Mamusię, a potem na Babcię.
Obie panie wymieniły spojrzenia świadczące o tym, że nie do końca satysfakcjonuje je takie postawienie sprawy. Jedynie Ciotka nadal wpatrywała się w Pabla jak w obrazek.
– No, powiedzmy – podjęła ostrożnie Mamusia po krótkiej chwili ciszy. – Ale ja rzeczywiście nie omieszkam zadać panu paru trudnych pytań, zanim wyrażę moje zdanie na temat tego, z czym pan tu dzisiaj przyszedł.
Pablo skłonił głowę na znak, że jest na to gotów. Mamusia i Babcia patrzyły na niego przez chwilę w milczeniu, nie bardzo wiedząc, od czego zacząć, ani nie mając do końca pomysłu, jak dalej się zachować.
Choć jego niespodziewana wizyta i jeszcze bardziej zaskakująca prośba o rękę Lodzi mogły budzić oczywiste emocje, obiektywnie trudno było cokolwiek zarzucić temu eleganckiemu, uprzejmemu człowiekowi, który przyszedł tu zaproszony przez Tatusia, przyniósł ze sobą kwiaty i jak dotąd w żaden sposób nie uchybił etykiecie, na którą szczególnie wyczulona była Babcia. Przeciwnie, wykazywał się nienagannymi manierami, budził zaufanie sympatycznym wyglądem, a uczucia, jakie względem niego tak jawnie manifestowała Lodzia, tym bardziej nakazywały traktować go poważnie. W dodatku był to przecież znany im już ze swej skuteczności adwokat, co samo w sobie budziło respekt obu pań, pomijając bałwochwalcze uwielbienie, jakie bez żenady okazywała mu Ciotka Lucy. Jako że zachowanie etykiety i dobrego tonu było kwestią rodowego honoru, urządzenie temu dżentelmenowi jakiejkolwiek awantury nie wchodziło w grę, choć sprawa, z którą przyszedł, jeszcze żadnej z pań nie mieściła się w głowie. Nie zmieniało to bowiem faktu, że był w ich domu gościem, a jak dotychczas nie został przecież jeszcze odpowiednio podjęty…
– Ale nie zapominajmy, że dzisiaj obchodzimy urodziny Lodzi – zauważyła przytomnie Mamusia, rozglądając się wokół siebie okiem gospodyni. – Spóźnione, bo spóźnione, ale to w końcu jej święto… a my tak stoimy na środku, zamiast usiąść! Lucy, trzeba będzie przynieść te twoje suflety! Chociaż czekaj, to może później, najpierw zjemy makowiec. Ty, Mareczku, skocz szybko po dwa wazony, włożymy do wody kwiaty…
Tatuś kiwnął głową i posłusznie wyszedł z salonu.
– A ty, Lodzieńko, przynieś jeszcze jedno nakrycie dla pana – zarządziła Mamusia, na co Lodzia spojrzała z uśmiechem na Pabla, wysunęła się z jego objęć i pofrunęła do kuchni.
Ciotka Lucy podeszła do stołu i zajęła się gorączkowym przestawianiem leżących tam rzeczy, aby wygospodarować odpowiednie miejsce dla nieplanowanego gościa. Mamusia jeszcze raz wymieniła kontrolne spojrzenia z Babcią, po czym zwróciła się do stojącego wciąż na środku salonu Pabla, który z dyskretnym zainteresowaniem obserwował spod oka mityczną Wielką Triadę w komplecie.
– Cóż, jest pan naszym gościem… panie Pawle – powiedziała uprzejmie. – Zapraszam do stołu. Sądzę, że da się pan skusić na kawałek świetnego makowca?
– Bardzo chętnie – uśmiechnął się Pablo.
Ciotka Lucy spojrzała na nich rozpromieniona i energicznym gestem chwyciła za nóż do ciasta.
– Makowiec dla pana mecenasa! – szepnęła do siebie z zachwytem, przyglądając się, z której strony ciasta można by odkroić jakiś porządny kawałek z jak największą ilością rodzynek.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Dalsze części:
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)