Lodzia, choć także zaintrygowana, natychmiast doceniła humorystyczną stronę sytuacji.
„Tata się emancypuje” – pomyślała z rozbawieniem. – „Pierwszy raz w życiu nie zapytał ich o pozwolenie na cokolwiek. Tego jeszcze nigdy nie…”
W tym momencie myśl urwała jej się, a w oczach pociemniało, gdyż do salonu wszedł Tatuś w towarzystwie swego tajemniczego gościa. Wpatrzone w drzwi Mamusia i Babcia ujrzały przed sobą elegancko ubranego mężczyznę o przenikliwym spojrzeniu inteligentnych, ciemnobrązowych oczu.
„On!” – szepnął w duszy Lodzi zdumiony głos, zupełnie jak w przedstudniówkowe popołudnie, kiedy wysiadłszy z taksówki z makowcem, spotkała na ulicy bandziora.
Obaj panowie weszli do środka i zatrzymali się tuż przy drzwiach. Tatuś trzymał w ręku butelkę czerwonego wina, którą najwidoczniej dostał przed chwilą w prezencie, a jego mina świadczyła o tym, że choć nie czuje się najpewniej na pierwszej linii frontu, jest gotowy z pełną determinacją wywiązać się ze swojego zadania. Z kolei Pablo, ubrany z najwyższą elegancją w ciemnoszary garnitur, białą koszulę i jasny krawat, tonął pod wielkim naręczem kolorowych kwiatów, które opadały mu aż na ramię. Wszedł spokojny, lekko uśmiechnięty, całkowicie opanowany i pewny siebie. Na widok Lodzi jego oczy rozświetliły się, jakby wraz z kwiatami wniósł do salonu świecące wciąż za oknem popołudniowe słońce… Pochwyciwszy jej wystraszone spojrzenie, mrugnął do niej dyskretnie samym kącikiem oka.
„Oprychu niemożliwy!” – pomyślała słabo Lodzia, przytrzymując się kurczowo poręczy krzesła. – „Ty mnie kiedyś nerwowo wykończysz tymi twoimi intrygami…”
Jednak pomimo przestrachu, jaki ogarnął ją w pierwszej chwili, już w następnej jej duszę przepełniło nieuchwytne myślą, lecz wyczuwalne instynktem poczucie bezpieczeństwa. Przypomniała sobie jego słowa sprzed tygodnia. Czy ty myślisz, że ja jestem jakimś niedowarzonym smarkaczem? Sądzisz, że zostawię cię z tym samą? W jednej sekundzie zrozumiała, że od tamtej pory musiał nieustannie myśleć o jej rodzinnym problemie i pomimo drastycznie ograniczonego czasu intensywnie pracować nad jego rozwiązaniem. Zrozumiała również w lot, dlaczego Tatuś o nic jej nie wypytywał i przez kilka dni tak późno wracał z pracy.
„Skubańcu” – pomyślała z uznaniem. – „Więc taki miałeś pomysł… Przerobiłeś tatę!”
Jej wciąż strwożone serce zabiło podziwem dla odwagi, jaką zademonstrował Pablo, wchodząc tak beztrosko do jaskini lwa. Awantura była co prawda nieunikniona, ale teraz stało się jasne, że ona sama nie będzie jej pierwszą ofiarą, gdyż to on, niczym prawdziwy Rycerz z jej dziewczęcych snów, przyszedł przyjąć na siebie pierwszy impet nawałnicy, osłonić ją własną piersią, wystawić się za nią na ciosy. Wprawdzie nie wyglądał bynajmniej na potencjalną ofiarę zbliżającej się krwawej walki ani na szykującego się na pożarcie męczennika, jednak to zapewne dlatego, że jeszcze nie wiedział, co go czeka…
Kiedy Pablo i Tatuś weszli do salonu i zatrzymali się przy drzwiach, na moment zapanowała cisza. Ochłonąwszy z pierwszego, piorunującego wrażenia, Lodzia zerknęła ukradkiem na Mamusię i Babcię. O ile ta ostatnia patrzyła na niespodziewanego gościa jedynie ze standardowym zdziwieniem i zaintrygowaniem, o tyle stojącej obok Mamusi ewidentnie opadła szczęka, w eleganckim przybyszu rozpoznała bowiem uczynnego dżentelmena, który miesiąc wcześniej w szpitalu rozmienił jej pieniądze i odprowadził ją z bagażami do taksówki.
– Pozwólcie, że przedstawię wam mojego gościa – odezwał się Tatuś, zwracając się do obu pań. – Pan Paweł Lewicki. Panie Pawle, to moja żona Zofia i teściowa Krystyna.
– Bardzo mi miło – odpowiedział Pablo.
Skłonił się uprzejmie siedzącej na kanapie Babci i uśmiechnął się czarująco do Mamusi, która właśnie ocknęła się z pierwszego oszołomienia. Rzuciwszy najpierw dla fasonu krytyczne spojrzenie na Tatusia, z powrotem przeniosła wzrok na przybysza, postąpiła kilka kroków w jego stronę i odruchowo wyciągnęła do niego rękę.
– Ale my się chyba już znamy – zauważyła niepewnie, przyglądając mu się z niedowierzaniem. – Jak to?… Pan tutaj?
– W istocie – uśmiechnął się swobodnie. – Z braku manier nie przedstawiłem się pani poprzednim razem, uznałem więc, że wypadałoby naprawić ten karygodny faux pas… Bardzo proszę na początek przyjąć kwiaty.
Wręczył zdezorientowanej Mamusi wielki, pięknie skomponowany bukiet herbacianych róż i storczyków, po czym schylił się szarmanckim gestem, aby ucałować podaną sobie dłoń. Mamusia, na której kurtuazja ta zrobiła wielkie wrażenie, oniemiała całkowicie, nieco mechanicznym gestem przyjmując od niego kwiaty. Pablo skłonił jej się lekko, po czym podszedł do siedzącej na kanapie Babci, nachylając się nad nią, by wręczyć jej nieco mniejszą, lecz i tak imponującą swym rozmiarem wiązankę kolorowych tulipanów, jedną z dwóch identycznych, które wychynęły spod róż i storczyków.
– Pozwoli pani – uśmiechnął się uprzejmie. – Nie jest to może w zwyczaju, ale uprzedzono mnie, że zastanę tu kilka pań…
Babcia popatrzyła na niego podejrzliwie, jednak przyjęła kwiaty i nie spuszczając z niego badawczego wzroku, położyła je sobie na kolanach.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Dalsze części:
Rozdział XXX (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)