Lodzia Makówkówna – Rozdział XXX (cz. 5)

Niezwykły gość rozejrzał się za Ciotką, lecz nie dostrzegłszy jej na horyzoncie, przełożył sobie tulipany do drugiej ręki, odkrywając ostatni bukiet, na widok którego obserwująca go Mamusia drgnęła i wyprostowała się w geście zaalarmowania. Bukiet ów składał się bowiem z niezapominajek przetykanych tu i ówdzie białą margaretką… Pablo podszedł z nim do stojącej przy drugim końcu stołu Lodzi, która nadal ze zdenerwowania mieniła się na twarzy.

– I jeszcze bukiecik dla naszej solenizantki – oznajmił z powagą, wręczając jej kwiaty.

Następnie ujął jej dłoń i ucałował ją z ukłonem.

– Wariacie… – szepnęła ledwo dosłyszalnie Lodzia, kiedy podnosił głowę.

Spojrzał na nią z uspokajającym uśmiechem, mrugnął do niej wesoło i z pokerową miną odwrócił się z powrotem do Mamusi, która analitycznym, choć co prawda niezbyt przytomnym wzrokiem wpatrywała się wciąż z daleka we wręczone córce kwiaty. Wyraz jej twarzy świadczył o przebiegającym w mózgu intensywnym procesie obróbki danych…

Lodzia zerknęła tymczasem na Tatusia, który z chwilą, gdy uwaga ogółu przestała skupiać się na nim, odzyskał pewność siebie i znów wykazywał oznaki szampańskiego humoru. Po raz pierwszy od wejścia do salonu poruszył się, odstawił swoją butelkę wina na stojący przy drzwiach stolik z gazetami i uśmiechnął się do córki.

– Zosiu, ale kto to jest? – zapytała z zaintrygowaniem siedząca dotąd cicho Babcia.

– To jest ten pan, który rozmienił mi pieniądze w szpitalu i pomógł mi znieść toboły do taksówki – wyjaśniła jej rzeczowym tonem Mamusia. – Jestem mu jeszcze winna pięć złotych.

– Skądże znowu! – uśmiechnął się z rozbawieniem Pablo.

– Tak, tak, pięć złotych, ja dobrze pamiętam! – zapewniła go Mamusia. – Wtedy był pan inaczej ubrany, ale ja od razu pana rozpoznałam. Co za zbieg okoliczności! Nie podejrzewałam, że jeszcze się spotkamy, a już zupełnie nie rozumiem, skąd Mareczek pana zna… Nic nam nie powiedział!

Tu spojrzała karcąco na Tatusia, który natychmiast przybrał niewinny wyraz twarzy.

– No właśnie! – szepnęła Babcia.

– Ale że też tych kwiatów tyle pan naznosił! – ciągnęła Mamusia, kręcąc głową. – Niepotrzebnie, taki wydatek… Skoro Mareczek pana zaprosił, to pewnie pan wie, że dzisiaj mamy przyjęcie urodzinowe naszej córki. Spóźnione urodziny w rodzinnym gronie… To przecież żadna okazja, żeby aż tyle kwiatów kupować, i to dla nas wszystkich. Niepotrzebnie, zupełnie niepotrzebnie! A w ogóle te niezapominajki, co pan przyniósł dla Lodzi… – dodała, poważniejąc. – Mareczek pewnie panu powiedział, jakie ona kwiaty lubi, ale że pan do tego dobrał dziwnym trafem akurat margaretki… Przecież ona właśnie takie już raz dostała! W szpitalu.

– Zgadza się – odparł swobodnie Pablo. – Dostała je ode mnie.

W Mamusię jakby piorun strzelił.

– Od pana?! – zachłysnęła się, patrząc na niego ze zgrozą.

Pablo z powagą skłonił głowę na znak potwierdzenia. Mamusia rzuciła szybkie spojrzenie na Lodzię, jednak ponieważ córka nie patrzyła na nią, stojąc z twarzą zatopioną w swoich kwiatach, przeniosła wzrok na Tatusia, spiorunowała go spojrzeniem bazyliszka, po czym zerknęła na równie zdumioną Babcię i podniósłszy rękę do czoła, wrzasnęła w stronę kuchni:

– Lucy!!!

Ryk ten miał na celu zawezwanie posiłków, gdyż nie ulegało wątpliwości, iż w tak dramatycznej sytuacji Wielka Triada powinna trzymać się razem. Straszliwy, metaliczny łomot dobiegający z kuchni zaświadczył niezbicie o tym, że zajęta sufletami Ciotka usłyszała to alarmujące wezwanie i z wrażenia upuściła na podłogę jakiś przedmiot, prawdopodobnie blachę po makowcu. Jednak już chwilę potem jako niezawodna i wierna kompanka wpadła do salonu ze ścierką do naczyń w ręce, wyhamowując z trudem tuż za progiem.

– Już, Zosiu, co się sta… – zaczęła i urwała jak rażona gromem na widok Pabla.

Zebrane w salonie towarzystwo od razu zauważyło, że nie była to standardowa reakcja na widok nieznajomego gościa. Ciotka stanęła jak skamieniała, z otwartymi ustami, a ścierka wypadła jej z rąk i miękko opadła na podłogę. Na twarzy Pabla również odmalowało się zaskoczenie, które jednak szybko ustąpiło miejsca dyskretnemu wyrazowi rozbawienia.

– Lucy, o co chodzi? – zapytała podejrzliwie Babcia.

Ciotka nie odpowiedziała. Wciąż patrzyła w osłupieniu na niespodziewanego gościa, a zdumienie na jej obliczu powoli zmieniało się w wyraz najwyższego zachwytu i uwielbienia.

– Pan mecenas… – wyszeptała olśniona.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4)

Dalsze części:

Rozdział XXX (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz