Zaskoczona Lodzia podniosła głowę, spojrzała na nich szeroko otwartymi oczami, po czym znów czym prędzej zanurkowała twarzą w kwiaty.
„Pan mecenas!” – pomyślała, z trudem tłumiąc śmiech. – „A niech was… ale jaja!”
– Co takiego? – zdumiała się Mamusia, odruchowo odkładając na krzesło swój bukiet.
Pablo skłonił się Ciotce z uprzejmym uśmiechem.
– Miło mi panią widzieć, pani Lucyno. A to dopiero niespodzianka! Jakże się miewa pani Klotylda?
Podszedł do niej i wręczył jej kwiaty, które wzięła do ręki bezwiednym gestem, nie odrywając od niego oczu. Mamusia i Babcia wymieniły zdezorientowane spojrzenia.
– Ależ znakomicie, znakomicie, dziękuję – wydukała zszokowana Ciotka. – Klocia w najlepszym zdrowiu… Ale co też pan mecenas… tutaj?
– Lucy, co ty wygadujesz? – zapytała podejrzliwie Mamusia, próbując za wszelką cenę ochłonąć z wrażenia. – Jaki znowu mecenas?
– No, to jest przecież pan mecenas… pan mecenas Lewicki, adwokat Kloci – odparła Ciotka, rozkładając ręce w geście bezradnego zdumienia. – Panie mecenasie, no niech pan sam powie…
– Zostałem już przedstawiony – zapewnił ją Pablo, zerkając na Tatusia, który kiwnął głową na potwierdzenie, po czym zwrócił się znów do Mamusi. – Ale powtórzę, jeśli panie sobie życzą. Nazywam się Paweł Lewicki, w istocie jestem prawnikiem, pracuję w kancelarii adwokackiej Piotra Wysockiego na Zamkowej. Z panią Lucyną znamy się bardzo dobrze, gdyż towarzyszyła zawsze jednej z moich klientek, której sprawę spadkową niedawno udało nam się pomyślnie zakończyć.
Szczęki Mamusi i Babci opadły jak na komendę.
– Wybaczy pani, pani Lucyno – zwrócił się Pablo do wniebowziętej Ciotki. – Nie zapytałem nigdy pani o nazwisko czy adres, ta wiedza nie była mi do niczego potrzebna. Sprawa dotyczyła pani Klotyldy i dysponowałem tylko jej personaliami. Jak widać, wszelka informacja może się okazać przydatna… Nie spodziewałem się, że spotkam panią tutaj, a pani niewątpliwie nie spodziewała się zobaczyć mnie. Myślę jednak, że spotkanie to nie sprawia nikomu z nas przykrości. Mnie na pewno nie.
– Ależ panie mecenasie! – zawołała wylewnie Ciotka. – Gdzieżby przykrość… ja jestem po prostu zachwycona!
– Lucy! – upomniała ją z niesmakiem Babcia.
Niemalże bogobojne uwielbienie, jakie Ciotka okazywała gościowi Tatusia, zdumiewało wszystkich, nie wyłączając Lodzi. Mamusia i Babcia nie odrywały już teraz od Pabla oczu. Na ich twarzach, obok niedowierzania, pojawił się wyraz najwyższego zaintrygowania zaprawiony nutą respektu.
– To pan jest adwokatem? – wymamrotała dość mocno zbita z tropu Mamusia.
– No, przecież mówię ci to, Zosiu! – wtrąciła Ciotka, rzucając jej oburzone spojrzenie.
Pablo skinął lekko głową.
– Tak – odparł po prostu, jak kiedyś, w samochodzie, gdy to samo pytanie zadał mu Tatuś.
– I to pan tak pięknie załatwił sprawę tego spadku? – pokiwała głową Babcia, przyglądając mu się z mimowolnym uznaniem. – Lucy opowiadała nam, jaka to była skomplikowana historia. Bardzo pana chwaliła…
– Wszystkim się zajął! – wykrzyknęła w uniesieniu Ciotka. – Wszystkiego dopilnował! A jak na koniec wystąpił w tym sądzie i wszystko pięknie podsumował! Sędzina nie miała żadnych wątpliwości. Tak się napracował, nasz kochany pan mecenas… i nawet nie chciał od Kloci dodatkowych pieniędzy, ona do teraz ma wyrzuty sumienia! A jeszcze…
– Bardzo proszę, pani Lucyno – przerwał jej łagodnie Pablo. – Proszę nie stawiać mnie w niezręcznej sytuacji, nie przyszedłem tu w charakterze zawodowym… I proszę nie tytułować mnie mecenasem. Nie lubię przenosić relacji zawodowych na grunt prywatny, tym bardziej, że sprawa pani Klotyldy już została zakończona. Mam na imię Paweł i cieszyłbym się, gdyby tak zechciała pani do mnie się zwracać.
Ciotka oniemiała i pokręciła głową na znak, że nie wyobraża sobie takiej poufałości.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5)
Dalsze części:
Rozdział XXX (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)