Lodzia Makówkówna – Rozdział XXX (cz. 7)

– No dobrze – podsumowała ostrożnie Mamusia, przyglądając się Pablowi podejrzliwie, choć nie bez respektu. – Ja rozumiem, że Lucy… Ale proszę mi powiedzieć, skąd wy się znacie z Mareczkiem? I przede wszystkim z Lodzią!

Spojrzała znów na córkę, którą ten zwariowany zbieg okoliczności ujawniony przez Ciotkę owszem zdumiał, jednak znacznie mniej, niż sama mogłaby się spodziewać.

„No, oczywiście!” – myślała setnie ubawiona. – „Mogłam się tego domyślić! Przecież ten szuler jest wszędzie i wszyscy go znają, a nasze fatum jak zwykle musiało zrobić jakiś numer. Pomyśleć tylko, że w listopadzie to ciocia mogła otworzyć te drzwi… Zobaczyłaby swojego cudownego pana mecenasa w bardzo ciekawej odsłonie!”

Myśl ta wywołała na jej twarzy wyraz takiego rozweselenia, że Mamusię aż zatkało. Pablo również zerknął na dziewczynę i uśmiechnął się promiennie, widząc jej błękitne, roześmiane oczy spoglądające na niego znad bukietu niezapominajek o tym samym kolorze.

– Poznaliśmy się z panem Markiem w szpitalu – odpowiedział uprzejmie Mamusi, z trudem odrywając wzrok od uroczego obrazka.

– Tak – potwierdził Tatuś. – Pan Paweł był tak miły, że odwiózł nas z Lodzią do domu samochodem, kiedy wracaliśmy ze szpitala. Mieliśmy dużo bagaży…

– Ale zaraz, zaraz, Mareczku! – przerwała mu Mamusia, patrząc na niego z wyniosłym niezadowoleniem. – Ty musisz nam to wszystko wytłumaczyć! Po pierwsze, nic mi nie powiedziałeś! No jak to tak! A po drugie… po co właściwie zaprosiłeś dziś tutaj tego pana?

– To jest właśnie sedno sprawy – podchwycił Pablo, uprzedzając odpowiedź Tatusia, do której ten bynajmniej się nie kwapił. – Pozwoli pani, że ja to wyjaśnię.

Mamusia przeniosła wzrok z Tatusia na niego, zastanowiła się chwilę i kiwnęła głową.

– Proszę – zgodziła się, przyjmując wyczekujący wyraz twarzy.

Babcia i Ciotka Lucy również zamieniły się w słuch.

– Przyszedłem tu dzisiaj w konkretnym celu – oznajmił Pablo, a jego głos przybrał uroczysty ton. – Chcę prosić o rękę państwa córki Leokadii.

Efekt tych słów był piorunujący. Wielka Triada zamarła w bezruchu jak uchwycona na stop-klatce, a ponieważ Tatuś i Lodzia również się nie poruszyli, w salonie zapanowała cisza, w której można by usłyszeć brzęczenie muchy, gdyby akurat jakaś mucha zdecydowała się zabrzęczeć. W ciszy tej, niczym trąba jerychońska, rozbrzmiał po kilku długich sekundach cichutki, bezgranicznie zdumiony szept Ciotki Lucy:

– Pan mecenas… o rękę naszej Lodzi!

Był to jakby sygnał pobudki. Wstrząśnięta Mamusia ocknęła się i odzyskała głos.

– Słucham? – wyszeptała z niedowierzaniem.

– Proszę o rękę pani córki – powtórzył z powagą Pablo.

Stojąca kilka kroków dalej Lodzia patrzyła na tę scenę najpierw pełna niepokoju, lecz następnie ogarnięta zdziwieniem wobec braku eksplozji bomby atomowej, która powinna nastąpić właśnie w tym momencie i nastąpiłaby niewątpliwie, gdyby to ona odkryła przed Wielką Triadą karty. Ku jej zaskoczeniu Pablowi nikt nie skoczył do gardła, ba, nikt nawet nie wydawał się mieć takiego zamiaru, przynajmniej nie w tej pierwszej, najgorszej chwili.

„Trzymaj się, bandziorku!” – pomyślała z uznaniem. – „Świetnie ci idzie!”

Pablo zerknął znów na nią i napotkał jej rozpromieniony wzrok. Jego oczy wypełniły się światłem, a na usta wybiegł mu łagodny uśmiech, który ona znała bardzo dobrze, lecz którego inni, jak choćby obserwująca go nadal z nabożnym zdumieniem Ciotka Lucy, nie widywali u niego nigdy. W reakcji na jego świetliste spojrzenie z modrych oczu dziewczyny również, jak promyki słońca, trysnęły iskierki czułości… Odwzajemniła mu uśmiech, przechylając lekko głowę w zalotnym geście, który natychmiast wywołał na jego twarzy wyraz zachwytu.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6)

Dalsze części:

Rozdział XXX (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz