Tymczasem Mamusia, która zdążyła już względnie się pozbierać, podniosła się z fotela i z poważną miną podeszła do stojącej na środku salonu pary.
– Chwileczkę – rzuciła stanowczo, zwracając się do córki. – Lodziu, co to wszystko ma znaczyć? Dlaczego nic nam nie powiedziałaś?!
Lodzia w milczeniu przytuliła się mocniej do Pabla i spoglądała na nią buńczucznie swymi ślicznymi, niebieskimi oczami z bezpiecznej przystani jego ramion.
– Bała się – odparł za nią Pablo, gładząc ją po włosach. – Zważywszy, że panie koniecznie życzyły sobie wydać ją za mąż za kogoś innego, wybrały panie dla niej kandydata i wykazywały przy tym niepodlegającą dyskusji stanowczość, nie miała odwagi zaprotestować. Zresztą, jak mówiłem, jest to świeża sprawa, a mnie zależy na tym, by sytuacja od początku była jasna. Za stary już jestem na to, żeby bawić się w podchody i ukrywać się po kątach, stąd moja dzisiejsza obecność tutaj. Z prośbą o rękę Lodzi przyszedłem zwrócić się głównie do pani, gdyż pan Marek wyraził już swoją opinię na ten temat. Jest ona dla mnie korzystna, za co jestem bardzo wdzięczny – tu zerknął z lekkim uśmiechem na Tatusia.
Mamusia również spojrzała na niego, dopiero teraz przypominając sobie o głównym winowajcy, i jej twarz przybrała wyraz najwyższego oburzenia i potępienia.
– Mareczku! – zgromiła go. – To ty taki jesteś?! Za moimi plecami przyrzekłeś temu panu rękę Lodzi?!
Tatuś zmieszał się pod jej piorunującym spojrzeniem.
– Pan Marek niczego mi nie przyrzekał – sprostował spokojnie Pablo. – Wyraził tylko swoją przychylność. Lodzia jest pełnoletnia i ma prawo sama decydować o sobie. Niemniej oczywistym jest, że obojgu nam zależy na dobrych relacjach z rodziną, dlatego zwróciłem się do ojca mojej przyszłej żony z prośbą o poparcie naszych planów, dziś natomiast z tą samą prośbą zwracam się do pani jako do jej matki. Proszę nie czuć się urażoną z powodu tej kolejności, po prostu pana Marka znam nieco lepiej niż panią i wydało mi się stosowne porozmawiać o tym na początek z nim jak mężczyzna z mężczyzną.
Mamusia, która bynajmniej nie wyglądała na przekonaną tą argumentacją, pokręciła głową, mierząc wciąż Tatusia wzrokiem bazyliszka.
– Mareczku, ty się zapominasz! – zareprymendowała go surowo. – Wtrącasz się w nieswoje sprawy!
– Właśnie! – dodała Babcia, zapominając, że jest przecież w trakcie groźnego ataku serca.
– Zosiu, przecież… – próbowała zaprotestować Ciotka, ale umilkła natychmiast zmiażdżona morderczym spojrzeniem Mamusi i potulnie wróciła do wachlowania Babci ścierką do talerzy.
– Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żebyś tak nas zawiódł, Mareczku – oznajmiła urażonym tonem Babcia, wychylając się nieco w bok, gdyż łopocząca jej nad głową ścierka zasłaniała jej widok. – Lucy, daj już spokój… Mareczku, co to w ogóle ma znaczyć?! Podjąłeś decyzję za nas?!
Pablo, który przez chwilę z rozbawieniem przyglądał się scenie reanimacji Babci ścierką do naczyń, spoważniał teraz, jego rysy lekko się ścięły, podniósł głowę i już zamierzał się odezwać, kiedy stała się rzecz niespodziewana – zawsze pokorny i uległy Tatuś wyprostował się nagle i postąpił odważnie dwa kroki do przodu.
– Przepraszam cię bardzo, Zosiu – powiedział do żony, ignorując zupełnie teściową. – Doprawdy nie rozumiem tej uwagi o wtrącaniu się w nieswoje sprawy. Lodzia jest tak samo moją córką jak twoją i jako ojciec mam tu chyba coś do powiedzenia. Możecie sobie decydować we wszystkich sprawach, w jakich chcecie, ja się nie wtrącam i to mi nie przeszkadza. Ale tam, gdzie chodzi o dobro i szczęście mojej jedynej córki, nie dam się zakrzyczeć.
Szczęka Mamusi po raz kolejny tego dnia spektakularnie opadła.
– Pan Paweł jest człowiekiem godnym zaufania – ciągnął Tatuś zdumiewająco stanowczym, dźwięcznym głosem. – A Lodzia, o czym wiem już od jakiegoś czasu, wybrała go zgodnie ze swoim sercem, a nie z waszymi decyzjami, sugestiami i zaleceniami, które, jak same wiecie, okazały się już raz… chybione.
Mamusia i Babcia popatrzyły na siebie ze zgrozą wobec tak jawnie i publicznie sformułowanego zarzutu. Pablo spojrzał na Tatusia z uznaniem, Lodzia z podziwem i czułością.
„Kochany tata” – pomyślała. – „Przekracza sam siebie, żeby mi pomóc. Naraża się mamie i babci… Ależ to niesamowite! Skąd u niego dzisiaj tyle odwagi?”
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8)
Dalsze części:
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)