Lodzia Makówkówna – Rozdział XXXI (cz. 12)

Otworzyła drzwi i zamarła zaskoczona. Na progu stali Artur i Tomek z wiązankami kwiatów w rękach i bardzo poważnymi minami.

– Ach… to wy? – szepnęła z przestrachem.

Obaj panowie ucieszyli się na jej widok.

– Cześć, Lodziu – powiedział ściszonym głosem Tomek. – Świetnie, że to ty nam otwierasz. Rozumiem, że Pablo i Majk już są? Widzieliśmy samochód…

Lodzia otworzyła szeroko oczy, przenosząc wzrok z jednego kuzyna na drugiego.

– Znacie się z Pablem? – zapytała zdumiona.

– Od niedawna – wyjaśnił jej Artur. – Namierzył mnie przez ordynatora Borowieckiego i skontaktował się ze mną, a ja z kolei zapoznałem go z Tomkiem. Dogadaliśmy się we trzech i zawiązaliśmy pakt.

– Pakt anty-matriarchatowy – sprecyzował Tomek. – Pablo opowie ci to sam, na razie miał ci nic nie mówić, żebyś nie denerwowała się zawczasu naszym planem.

Lodzia pokiwała stoicko głową, zdecydowana nie dziwić się nigdy więcej kreatywnym pomysłom Pabla. Rozumiała już teraz doskonale wszystkie dzisiejsze niewiadome, pytanie o zdrowie babci i nawiązania do wuja Edwarda przy stole.

– Plan polega na tym, że przyjechaliście poznać babcię? – zapytała dla pewności.

– Dokładnie tak – kiwnął głową Tomek. – I ciocię. Ustaliliśmy we trzech, że trzeba to załatwić jak najszybciej, jeszcze przed wrześniem. Wszystko już wiemy, Lodziu – puścił do niej porozumiewawcze oko. – Mamy nawet wstępne zaproszenie na waszą imprezę… W każdym razie Pablo uznał, że dzisiaj będzie okazja, żeby popchnąć tę sprawę do przodu, i wziął na siebie przygotowanie terenu. Powiedz, zdążył już popracować nad naszym wjazdem przed oblicze babci?

– Owszem – uśmiechnęła się nieco blado Lodzia. – Czeka już na was ciasto i kawa. Wszyscy są w salonie i spodziewają się dwóch tajemniczych, za to bardzo ważnych panów. Nie wiem, co z tego wyniknie, ale cóż… chodźmy – dodała z westchnieniem. – Ja kiedyś i tak osiwieję przez tego intryganta…

Ruszyli w stronę salonu. Tuż przed wejściem Lodzia odwróciła się jeszcze do kuzynów.

– Słuchajcie, chłopaki, tylko proszę… bądźcie delikatni – poprosiła szeptem.

– Nie bój się, Lodziu – odszepnął uspokajająco Tomek. – Nie zależy nam na wykończeniu babci, wręcz przeciwnie.

W chwili, gdy wchodzili do salonu, przy stole rozbrzmiewał cierpki głos Babci.

– W naszej rodzinie mężczyzn jest niewielu i wszystko działa, jak należy – mówiła z godnością, krojąc nieco nerwowym gestem leżący na talerzyku kawałek sernika. – A ci, którzy już są… no bo jacyś przecież muszą być… mają w zwyczaju zachowywać się przyzwoicie.

Pablo i Majk wymienili błyskawiczne spojrzenia, a ich miny dowodziły, że obaj bawią się iście szampańsko. Na widok wchodzącej do salonu Lodzi, która wiodła za sobą dwóch kolejnych gości, przy stole wszczął się ruch i wszyscy oprócz Babci podnieśli się z miejsc. Wielka Triada, spodziewająca się zobaczyć przed sobą nieokreślonych współpracowników Majka ściągniętych tu po to, by ustalać szczegóły organizacji wrześniowego wydarzenia, spojrzała na wchodzących z umiarkowanym zaciekawieniem, które jednak przybrało na sile na widok niesionych przez nich kwiatów. Pierwszy z gości, który szedł tuż za Lodzią, nie przykuł w żaden szczególny sposób uwagi kobiet, jednak kiedy zza jego pleców wychylił się drugi, wszystkie trzy panie zbladły, a ich szczęki opadły jak na komendę.

– Boże – wyszeptała w osłupieniu Babcia i powolnym ruchem dotknęła ręką serca.

Ciotka Lucy spojrzała na nią z zaniepokojeniem, ale nie poruszyła się. Mamusia, która w pierwszej chwili poderwała się od stołu, by czynić honory pani domu, opadła z powrotem na krzesło, nie odrywając oczu od mocno zmieszanego Artura, który doskonale wyczuwał, iż cała uwaga zgromadzenia skupiła się w jednej sekundzie właśnie na nim. Tatuś przyglądał się scenie nieco zdezorientowany, zaś Pablo i Majk spoważnieli. W salonie zapanowała cisza.

– Edzio? – zabrzmiał w tej ciszy oszołomiony szept Mamusi.

Miała przy tym minę, jakby rzeczywiście zobaczyła ducha swego brata w wersji młodzieńczej sprzed trzydziestu lat. Lodzia, która z niepokojem obserwowała bladą, skamieniałą z wrażenia Babcię, zerknęła teraz z wyrzutem na Pabla, który przyglądał się scenie w skupionym milczeniu. Pochwyciwszy jej spojrzenie, uśmiechnął się do niej uspokajająco i pierwszy ruszył w stronę przybyłych.

– Cześć, chłopaki – powiedział, podając zamaszyście rękę Tomkowi, a potem Arturowi.

– Cześć – uśmiechnął się Tomek, odwzajemniając mu uścisk dłoni.

Następnie przywitał się również z Majkiem, który dodatkowo swoim zwyczajem poklepał go lekko po ramieniu. Wielka Triada zastygła w bezruchu, wpatrując się wyłącznie w Artura szeroko otwartymi oczami. Pablo zwrócił się z uśmiechem do Lodzi.

– Skarbie, przedstawisz naszych gości? Zasłużyłaś na ten przywilej.

Na te słowa potrójne spojrzenie Wielkiej Triady oderwało się od Artura, przeniosło się zgodnie na Lodzię i spoczęło na niej w zdumionym oczekiwaniu. Napięcie sięgnęło zenitu. I wtedy dziewczyna, która dotychczas bała się wspomnieć choćby słowem o tym, że zna zakazaną rodzinną tajemnicę, niespodziewanie poczuła w sobie przypływ odwagi. Choć serce biło jej mocno, postąpiła pewnym ruchem krok do przodu i odwróciła się do swoich gości.

– Tak – zaczęła ostrożnie. – Pozwólcie, że najpierw wam przedstawię… To moja mama, babcia i ciocia. Tam jest też tata – wskazała na Tatusia. – A to są Tomek i Artur Stępień.

Wielka Triada zgodnie podskoczyła w miejscu. Obaj panowie skłonili grzecznie głowy.

– Czyli moi dwaj kuzyni – dodała Lodzia. – Moi wujeczni bracia… synowie wuja Edwarda.

– Boże drogi – wyszeptała zszokowana Mamusia.

– Lodzieńko… – zawtórowała jej Ciotka Lucy tym samym tonem.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Dalsze części:

Rozdział XXXI (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz