Lodzia posłusznie zerwała się z kanapy, dając znak Arturowi i Tomkowi, żeby podeszli do stołu i usiedli na przygotowanych dla nich miejscach. Nim jednak zdążyli to zrobić, do salonu wparowała z powrotem Ciotka Lucy w towarzystwie sąsiadki Matyldy z Czeremchowej cztery, która z ciekawością zapuściła żurawia w głąb pomieszczenia.
– Zosiu, Matylda pilnie potrzebuje szydełka ósemki – oznajmiła Ciotka, podchodząc do stolika z gazetami, na którym stał również kosz z robótkami ręcznymi. – Zaraz poszukam, Matyldziu, mamy tu gdzieś cały komplet…
„Jasne!” – pomyślała z rozbawieniem Lodzia, zerkając na sąsiadkę, która przyglądała się z nieukrywanym zaciekawieniem zebranym w salonie gościom. – „Akurat potrzebuje szydełka… Przecież wiadomo, że przylazła tu tylko po to, żeby obejrzeć sobie z bliska mojego adwokata i mieć o czym opowiadać na zebraniu Rady Dzielnicowej!”
– Lucy, chyba do szuflady je schowałam, już dawno nie było potrzebne – powiedziała Mamusia, spoglądając na Matyldę z niesmakiem, gdyż i ona odgadła prawdziwą intencję tej wizyty. – Przepraszam was – dodała, zwracając się do gości. – To nasza sąsiadka Matylda. Pożyczamy sobie często różne rzeczy…
– Ale jak tu u was dzisiaj dużo gości, Zosiu – zagadnęła Matylda. – I w dodatku sami mężczyźni!
– Tak – odparła wymijająco Mamusia. – Lucy, znalazłaś to szydełko?
– Szukam, Zosiu, szukam – zapewniła ją Ciotka, grzebiąc gorączkowo w szufladzie.
– Przecież u was jeszcze chyba nigdy tylu gości nie było – ciągnęła Matylda, przyglądając się z uwagą Arturowi, od którego przez cały ten czas nie odrywała oczu również Babcia. – A tego pana to ja w ogóle skądś kojarzę…
– To mój bratanek – wyjaśniła z dumą Mamusia. – Mam ich zresztą dwóch. Rodzina nam się powiększa, jak widzisz, Matyldziu.
– Bratanek? – powtórzyła Matylda, przykładając rękę do czoła w geście zastanowienia. – No tak, przecież! Rzeczywiście podobny do tego twojego brata. Ale kiedy to ja go ostatnio widziałam, Zosiu? Już chyba ze trzydzieści lat będzie…
– O, mam szydełko! – zawołała ucieszona Ciotka Lucy, wyciągając poszukiwany przedmiot z szuflady i wręczając go Matyldzie. – Proszę, Matyldziu, ósemeczka.
Matylda wzięła na wpół mechanicznym gestem szydełko z jej ręki, oderwała wzrok od Artura i spojrzała teraz z zaciekawieniem na Pabla.
– Tego pana też już tu widywałam w okolicy – zauważyła niewinnie.
– To pan Paweł, narzeczony naszej Lodzi – oznajmiła oficjalnie Mamusia, na co Pablo z uprzejmym uśmiechem skinął Matyldzie głową.
– Pan mecenas – zaznaczyła z dumą Ciotka Lucy.
Majk zakipiał od tłumionego śmiechu i wymienił rozbawione spojrzenia z Tomkiem, po czym dyskretnie pokazał Pablowi podniesiony w górę w żartobliwym geście kciuk.
– O, jak miło mi pana poznać! – zawołała żywo sąsiadka.
– Masz już swoje szydełko, Matyldziu – przypomniała jej uprzejmie Babcia.
Podniosła się z kanapy i stanęła obok Mamusi. Matylda, nie dając się zbić z tropu, objęła jeszcze raz zaciekawionym spojrzeniem całą czwórkę gości i pokręciła głową.
– Przecież ci mężczyźni was tu zdominują, Zosiu – zauważyła z przekąsem. – Już ich jest więcej od was!
Wielka Triada spojrzała po sobie z zaniepokojeniem, dopiero teraz uświadamiając sobie tę niewygodną prawdę. W istocie, stojący na środku jeden obok drugiego czterej mężczyźni, którzy z tego czy innego powodu znaleźli się tu dziś ze względu na Lodzię, stanowili niespotykany od pokoleń widok w tym domu, wnosząc weń przekraczającą wszelkie dozwolone normy dawkę testosteronu, o którym tegoż ranka tak krytycznie wypowiadała się Babcia. Co więcej, wszystko wskazywało na to, że ich obecność w spokojnym dotąd życiu rodu Makówków nie będzie tylko przejściowa…
Uderzone tą świadomością Mamusia, Babcia i Ciotka Lucy cofnęły się nieco i stanęły naprzeciw nich w zwartym szyku, na co Lodzia uśmiechnęła się do siebie, gdyż ten milczący układ zaczął rzeczywiście wyglądać jak konfrontacja bojówki żeńskiej z kontr-bojówką męską, o której wspominali Pablo i Majk. Matylda również musiała to zauważyć, gdyż poczuła się instynktownie zobowiązana do wsparcia zaprzyjaźnionych sąsiadek i w duchu solidarności zajęła miejsce w szyku bojowym obok Ciotki Lucy.
Pablo zerknął na nią i wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Majkiem.
– Ależ proszę nie mówić o żadnej dominacji – powiedział z powagą, przybierając najniewinniejszą minę pod słońcem. – Równoważymy tylko nadmiarowe pierwiastki.
Wszyscy czterej panowie zaśmiali się, spoglądając po sobie wesoło, zaś Lodzia zawtórowała im, zasłaniając usta ręką. Mamusia popatrzyła z wyrzutem na Pabla, uznając go domyślnie za głównego instygatora nietypowego układu sił, który po raz pierwszy od wielu lat stał się zagrożeniem dla odwiecznego matriarchatu panującego w jej domu.
– A pan, panie Pawle, znowu sobie żartuje! – powiedziała z niezadowoleniem. – Tu przecież nie ma żadnych nadmiarowych pierwiastków.
W tym momencie stojący dotąd cicho na uboczu Tatuś z podstępnym uśmiechem przysunął się bliżej i cichaczem zajął miejsce w szyku kontr-bojówki męskiej obok Tomka, na co Mamusia i Babcia zareagowały oburzonymi spojrzeniami, a panowie krótkim, triumfalnym śmiechem. Z boku została tylko Lodzia zaśmiewająca się niemal do łez z usatysfakcjonowanej miny Tatusia. Wszyscy spojrzeli na nią wyczekująco.
Dziewczyna spoważniała pod ich spojrzeniem, zastanowiła się chwilę, po czym uśmiechnęła się przekornie, zerknęła z figlarną minką na Pabla i stanęła równo w szyku bojówki żeńskiej obok pani Matyldy. Wielka Triada spojrzała na nią z satysfakcją, zaś panowie zgodnie wybuchli gromkim śmiechem.
– I widzisz, frajerze? – rzucił wesoło Majk do ubawionego do głębi Pabla, który nie odrywał od Lodzi roześmianych oczu. – Twoje kłopoty jeszcze się nie skończyły. Wróżę ci nawet, że dopiero się zaczynają!

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Dalsze części:
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)