Lodzia Makówkówna – Rozdział XXXI (cz. 2)

– A powiedz, Lodźka, one nie mają obiekcji, że Pablo zabierze cię z domu? – zaciekawiła się Julka. – Przecież planowały przy Karolu, że będą was mieć na oku na słynnym pięterku…

– Kręciły na to nosem, owszem – przyznała wesoło Lodzia. – Ale wiedzą, że nie mają do czynienia z zależnym od rodziny studentem, tylko z dorosłym facetem, który ma własne mieszkanie i buduje dom, więc nawet głupio im było upierać się przy tej opcji z pięterkiem. Pablo obiecał im zresztą, że będziemy ich często odwiedzać.

– Ale tak ogólnie to chyba cieszą się z tego września?

– Pewnie, że się cieszą, taki był przecież ich pierwotny plan. Nawet data się zgadza. Poza tym mają we trzy zadecydować o programie imprezy i menu, więc cieszą się podwójnie.

– Jak to, przecież mieliście się organizować u Majka w Anabelli – zdziwiła się Julka. – On się przecież wszystkim świetnie zajmie.

– Majk będzie musiał dogadywać się z mamą – wyjaśniła jej Lodzia. – Pablo obiecał jej, że organizację imprezy zostawia w jej rękach w porozumieniu z szefem lokalu, ma go zresztą do nas przyprowadzić, żeby im go przedstawić… Mama zachwycona, bo teraz będą miały zajęcie na parę miesięcy. Pablo zresztą chętnie zwalił na nich tę organizację, powiedział, cwaniak, że się na tym nie zna… no, to akurat jest świętą prawdą… i że sam będzie tylko płacił. Licytowali się oczywiście z mamą, nawet o te pięć złotych ze szpitala jeszcze się spierali, ale w końcu stanęło na tym, że podzielą się proporcjonalnie kosztami, bo on będzie miał dużo więcej gości.

– Ale będzie impreza! – zawołała w natchnieniu Julka. – Bal na sto par!

– Mniej więcej – uśmiechnęła się Lodzia. – Oprych zaprasza już każdego, kto mu się nawinie pod rękę, jak zwykle nie ma umiaru. Zapowiedział mi, że nawet Leśniewskiego ściągnie, twierdzi, że ma wobec niego dług wdzięczności. Coś czuję, że wakacje będą pracowite, będziesz mi musiała pomóc, Jula… Jako moja druhna będziesz do tego wręcz zobligowana.

– Możesz na mnie liczyć, Lodźka – zapewniła ją Julka. – Jadę tylko na półtora tygodnia na te Mazury, ale przez resztę czasu jestem do twojej dyspozycji. Mam nadzieję, że w obecnej sytuacji nie każą ci już dokańczać w wakacje tych zawieszonych kursów gospodarskich?

– Na szczęście nie – odparła z rozbawieniem Lodzia. – Zwolniły mnie z tego definitywnie, jak szachraj im oznajmił, że akceptuje mój obecny poziom umiejętności gospodarskich. Bandzior jeden… sam potrafi tylko pomidora na pół przekroić, odgrzać mrożoną pizzę w mikrofalówce i nalać piwa do szklanki, ale moje umiejętności będzie łaskawie akceptował, nie?

Roześmiały się obie.

– A co z jego rodzicami? – zapytała Julka.

– To wspaniali ludzie – odpowiedziała łagodnie Lodzia. – Cieszą się razem z nami i w nic się nie wtrącają, za to są gotowi do wszelkiej pomocy. Po maturze, pod koniec maja, ma być u nas uroczysty obiad, Pablo przywiezie ich i przedstawi moim. Mama już się tym stresuje, od wczoraj siedzą z ciocią nad komponowaniem ekskluzywnego menu z makowcem na deser w roli głównej. To ma być oficjalna impreza zaręczynowa, no wiesz… taka z wręczeniem mi pierścionka.

– Wybrałaś już pierścionek? – zainteresowała się Julka.

– Jest w realizacji. Ja sama wybrałabym coś od ręki, ale oprych uparł się na spersonalizowany projekt z wykluczeniem brylantów, bo kiedyś powiedziałam mu, że ich nie lubię. Więc będę mieć w pierścionku taki piękny szafir, sama zobaczysz… On zresztą koniecznie chciał, żeby to było coś niebieskiego. Wydziwiał niemiłosiernie u tego jubilera, ale tłumaczył mi, że pierścionek zaręczynowy to pamiątka na całe życie i ma być idealny.

– On od początku miał fioła na twoim punkcie – pokiwała głową Julka. – Ja to już przeczuwałam, kiedy zobaczyłam, jak się na ciebie gapił w tej galerii. Fakt, że dał ci ostro popalić, ale ty jemu też… Nigdy nie zapomnę, jak urąbał się przez ciebie tą whisky i zrobił u Majka rozpierduchę.

– Moją osobistą whisky wychlał – podkreśliła Lodzia. – Będę mu to wypominać do końca życia! Ale ogólnie oboje strasznie się nacierpieliśmy – westchnęła. – Wychodzi na to, że byłam aż za bardzo ostrożna i niesprawiedliwie go oceniłam. On przez cały czas kochał mnie tak jak ja jego i próbował mi to jakoś pokazać, a bał się mówić wprost, bo kiedy tylko robił krok w moją stronę, ja mu natychmiast uciekałam. Chociaż nigdy nie do końca, bo przecież nie mogłam żyć bez tego draba… I tak się przepychaliśmy, męczyliśmy się oboje, a nasze fatum i tak było nie do pokonania. Tak nas niesamowicie do siebie ciągnęło od samego początku!

– Szczerze mówiąc, ta twoja ostrożność wcale nie była od rzeczy – zauważyła oględnie Julka. – Obiektywnie to naprawdę wyglądało nie najlepiej. Facet starszy o tyle lat, w dodatku zaczynał jako groźny bandzior… pamiętasz, jak się bałaś, że cię ukatrupi? – zaśmiała się. – Zwiewałyśmy przed nim po śniegu jak dwie idiotki! A zaraz potem okazało się, że to nie żaden bandzior, tylko lowelas z długą listą doświadczeń, a do tego znany adwokat. Więc miałaś prawo wyciągać takie wnioski… Wszystko świadczyło przeciwko niemu.

– No właśnie – westchnęła Lodzia.

– Tylko jedno od początku mi nie pasowało – podjęła Julka. – Bo on miał coś takiego w oczach, kiedy na ciebie patrzył… To było dobrze widać już na studniówce, nawet Szymek przyznał. A potem coraz bardziej… I w którymś momencie już wiedziałam, że on się w tobie kocha do nieprzytomności, tylko nie chciałam ci nic wmawiać, bo gdybym się myliła, mogłabym narobić jakichś nieodwracalnych szkód. Po co zresztą miałam się wtrącać? Musieliście to załatwić między sobą.

– To prawda – przyznała Lodzia. – Pewnych etapów nie da się przeskoczyć, trzeba przez nie przejść krok po kroku… i pewne rzeczy trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1)

Dalsze części:

Rozdział XXXI (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz