Lodzia Makówkówna – Rozdział XXXI (cz. 9)

– Witamy, bardzo mi miło – powiedziała uprzejmie Mamusia, podając rękę przedstawionemu jej właśnie Majkowi i przyjmując z rąk Pabla pudełko wykwintnych czekoladek. – Dziękuję, panie Pawle. A te rzeczy to chyba wezmą sobie panowie do salonu? Pewnie się przydadzą?

– Tak myślę – skinął głową Majk. – Przywiozłem próbki niektórych dań z menu, żeby panie mogły ocenić umiejętności moich kucharek. Mam też próbki ciasta z zaprzyjaźnionej cukierni… Stary, nie majtaj tak tą torbą, bo wszystko mi tam pokruszysz! – zwrócił się dyscyplinującym tonem do przyjaciela.

– Wybacz, szefie – uśmiechnął się Pablo, stabilizując posłusznie trzymaną na ramieniu torbę.

– Mareczku, może pomożesz panom? – zarządziła Mamusia, spoglądając krytycznie na Tatusia, który z zadowoleniem przyglądał się otrzymanej przed chwilą butelce czerwonego wina.

Tatuś posłusznie rzucił się do wykonania rozkazu.

– Ależ absolutnie – zaprotestował natychmiast Pablo, powstrzymując go ruchem ręki. – Proszę nie robić sobie kłopotu.

– W takim razie zapraszamy – uśmiechnęła się Mamusia.

Panowie skłonili się i ruszyli za nią do salonu. Pablo nieznacznym ruchem głowy wskazał Majkowi mijane po drodze drzwi od schowka na szczotki i obaj wymienili rozbawione spojrzenia. Tatuś, który od razu w drzwiach rozpoznał w Majku mężczyznę z hipermarketu, podążył za nimi spokojny i uśmiechnięty.

Po wejściu do salonu Pablo ukłonił się z daleka Babci i Ciotce Lucy, po czym jego wzrok pobiegł w stronę Lodzi ubranej dziś w prostą, granatową sukienkę. Oczy obojga rozbłysły blaskiem radości. Dziewczyna podbiegła do niego i wtuliła się w jego ramiona, on zaś schylił się i ucałował ją w czoło, a potem w usta. Pozostali dyskretnie odwrócili oczy, skupiając się na prezentacji Majka pozostałym paniom.

– Lea, posłuchaj mnie teraz, kochanie – zagadnął Pablo, gładząc ją swoim zwyczajem po włosach przy samej skroni. – Jesteśmy z Majkiem zgodnie z planem, ale chciałbym, żebyśmy przy okazji załatwili dzisiaj jeszcze jedną ważną sprawę. Mam nadzieję, że babcia jest w dobrej formie?

– W świetnej – odparła Lodzia, rzucając mu podejrzliwe spojrzenie. – Mama dopiero co mierzyła jej ciśnienie i wyszło idealnie… Ale co ty znowu knujesz, bandziorku? Do czego jest ci potrzebna babcia?

– Babcia jest tu kluczowa – uśmiechnął się podstępnie. – Uporządkujemy dzisiaj kolejny problem, który spędza sen z powiek mojego małego kociaka. Pamiętaj, że stary dżinn jak zawsze czuwa na posterunku.

– Stary dżinn jak zawsze coś kombinuje – pokiwała sceptycznie głową Lodzia. – Widzę po twoich oczach, że znowu coś wymyśliłeś, łobuzie!

Pablo uśmiechał się łagodnie, wciąż gładząc ją po włosach.

– Moja mała syrenko – szepnął. – Nie mogę się na ciebie napatrzeć, tak mi cię ciągle mało…

– Odsuń się, frajerze, teraz ja będę witał się z twoją gwiazdeczką! – powiedział wesołym półgłosem Majk, który dołączył do nich po wymienieniu kilku grzeczności z Wielką Triadą. – A ty zjeżdżaj czarować teściową, co zwalasz na mnie czarną robotę!

Pablo roześmiał się, puścił Lodzię i posłusznie podszedł do Mamusi i Ciotki Lucy zajętych ustawianiem na komodzie przywiezionych przez Majka pudełek z próbkami dań i ciast. Po drodze uśmiechnął się porozumiewawczo do Tatusia, który przystanął skromnie przy stoliku z gazetami. Tymczasem Majk uścisnął serdecznie rękę dziewczyny.

– Cześć, Lodziu, dawno cię nie widziałem. Jak matura? Pablo mówił mi, że idziesz jak burza!

– No, nie wiem – odparła ostrożnie. – Z matmą mogłoby być lepiej. Ale nie przesądzam o niczym, muszę poczekać na wyniki.

– Dobrze będzie – zapewnił ją, przyglądając jej się z uśmiechem. – Wcale nie wyglądasz na zestresowaną. A my tymczasem ustawiamy waszą wrześniową imprezę… i nie tylko. Podobno obowiązuje tu u was patologiczny matriarchat! – zaśmiał się cicho. – Twój pantofel chyba boi się o własną skórę, bo zorganizował kontr-bojówkę męską, żeby zrównoważyć pierwiastki!

– Co takiego? – zdumiała się Lodzia.

– Chociaż muszę mu przyznać, że sam nieźle sobie radzi! – dodał wesoło Majk.

Oboje zerknęli na Pabla brylującego w towarzystwie Wielkiej Triady, która teraz stała z nim przy komodzie już w komplecie, gdyż w międzyczasie podeszła do nich również wiedziona ciekawością Babcia. Mówił coś do nich, a wszystkie trzy panie słuchały go w skupieniu.

– Dzisiaj ma być demonstracja siły – wyjaśnił Lodzi Majk. – Ja też zostałem zaszczycony udziałem w kontrataku. Dawno nie bawiłem się w żołnierzy ani w Indian, więc doceniam tę rzadką okazję. Tylko zobacz, jak ten frajer kazał mi się ubrać… wyglądam w tej marynarze jak kretyn, nie?

Wskazał z niesmakiem na swój nietypowo elegancki strój. Lodzia roześmiała się.

– Skąd znowu, wyglądasz świetnie! – zapewniła go z przekonaniem. – Ale o co chodzi, jaka znowu demonstracja siły? – zaniepokoiła się.

– Lodziu, chodźcie do nas – przerwała jej Mamusia. – Pana zapraszamy tutaj – zwróciła się do Majka, wskazując mu jedno z miejsc przy stole.

– Obok pana mecenasa – dodała dla porządku Ciotka Lucy.

Majk spojrzał z nagłym rozbawieniem na Pabla, który pokręcił tylko głową na znak, że w tej materii jest całkowicie bezradny, po czym obaj usiedli za stołem w towarzystwie Tatusia i Babci. Tymczasem Mamusia dyskretnie zawezwała do siebie Lodzię.

– Lodzieńko, idź z Lucy do kuchni i przynieście dwa dodatkowe nakrycia – powiedziała przyciszonym głosem. – Pan Paweł mówi, że zaraz przyjdą jeszcze jacyś dwaj ważni panowie, pewnie też w sprawie wesela. Zjedzą z nami ciasto. Doparzcie też trochę więcej kawy.

– Dobrze, mamo – skinęła grzecznie głową Lodzia i poszła za Ciotką Lucy do kuchni.

„Co ten szachraj znowu nawymyślał?” – zastanawiała się gorączkowo. – „Jaka kontr-bojówka? Jaka demonstracja siły? Kto jeszcze ma przyjść? I o co chodzi z babcią?”

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8)

Dalsze części:

Rozdział XXXI (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz