Wuj Edward uśmiechnął się pobłażliwie i pokiwał głową.
– W istocie, w tym względzie nawet najtwardsi z nas wykazują zatrważającą słabość – przyznał równie filozoficznym tonem, postępując krok w stronę dziewczyny, która odruchowo cofnęła się o taki sam dystans. – No, nie bójże się mnie tak, dziecko, przecież nie gryzę – pokręcił głową, znów przyglądając jej się z uwagą. – Moi chłopcy już dawno mówili mi o tobie. Tomasz polecił mi pana Pawła jako adwokata, bo akurat potrzebowałem fachowego wsparcia prawnego… Ze strony moich synów to miał być oczywiście taki finezyjny podstęp – uśmiechnął się z politowaniem. – Na ich szczęście pan Paweł postawił sprawę jasno i od początku nie ukrywał, jaką rolę pełni w tej grze, a ponadto pomógł mi sprawnie rozwiązać pewien przykry kłopot – tu wymienili z Pablem lekkie uśmiechy. – Jednak nawet nie to zadecydowało… Nie zgodziłbym się na żadne spotkania z kimkolwiek z waszej rodziny, gdyby nie jeden szczegół, który, przyznaję, rozłożył mnie na łopatki.
W tym miejscu, ku zdumieniu Lodzi, wuj Edward parsknął śmiechem, jego surowe rysy niespodziewanie złagodniały, a w oczach rozbłysły cieplejsze iskierki.
– Zgadniesz, co to takiego? – zapytał.
– Nie mam pojęcia – uśmiechnęła się, ośmielona tą niezwykłą metamorfozą.
– Schowek pod schodami – oznajmił wuj Edward i roześmiał się serdecznie. – Jak potrafię nad sobą panować, tak nie wytrzymałem, kiedy pan Paweł opowiedział mi o tym, jak zamknęłaś go w tym schowku, i to pod samym nosem tych trzepniętych czcicielek etykiety i przyzwoitości. Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu tak się uśmiałem… Bo musisz wiedzieć, że ten schowek jest mi doskonale znany – dodał wyjaśniającym tonem. – Wiele razy w dzieciństwie chowałem się właśnie tam, żeby nie dostać w skórę. Zamontowałem tam sobie nawet blokadę od wewnątrz, podejrzewam, że mogła zostać do tej pory. Możesz to sprawdzić.
– Sprawdzę – obiecała z uśmiechem Lodzia.
– No, a te inne twoje wyczyny, aresztowanie adwokata i zrobienie z niego groźnego bandyty… – wuj pokręcił głową. – Sam bym się nie powstydził takich psot. Już nie mówiąc o puencie tej całej przygody, bo to też mnie rozbroiło. Takie wybryki chyba rzeczywiście musiały skończyć się małżeństwem.
Pablo i Lodzia wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
– Doceniłem to – dokończył wuj. – I dlatego postanowiłem cię zobaczyć. Oczywiście tylko ciebie – dodał stanowczo. – Reszty nie chcę oglądać, już wystarczy, że moi synowie nawiązali z wami stosunki dyplomatyczne, ja nie muszę się w to mieszać.
– Liczymy jednak na pana obecność ósmego – odezwał się Pablo, spoglądając na niego znacząco. – Bardzo nam na tym zależy.
– Zastanowię się – obiecał wuj Edward. – Wiem, że jestem panu winien ten gest, dlatego nie wykluczam obecności wraz z moją małżonką na oficjalnej ceremonii w kościele. Jednak jeśli chodzi o udział w przyjęciu, proszę na nas nie liczyć. Wystarczy, że będą moi chłopcy.
– Rozumiem – skinął głową Pablo. – Dziękuję i za to. W każdym razie gdyby pan zmienił zdanie, nawet w ostatniej chwili, proszę pamiętać, że zaproszenie jest niezmiennie aktualne.
– Dziękuję – odparł wuj. – Raczej nie zmienię zdania, rozumie pan, że to i tak duże ustępstwo z mojej strony. Ale nie żałuję, że poznałem siostrzenicę. Jestem mile zaskoczony tak uroczym wydaniem Makówkówny – uśmiechnął się lekko do Lodzi, która odwzajemniła mu natychmiast promienny uśmiech. – Ufam, że oboje zrobicie trochę porządku w tej stukniętej rodzinie, sprawiłoby mi to osobistą satysfakcję. No, ale cóż, muszę już iść – dodał, biorąc z biurka teczkę ze swoimi dokumentami i umieszczając ją pod pachą. – Dziękuję, panie Pawle. Gdybym jeszcze kiedyś, nie daj Boże, potrzebował wsparcia adwokata, ja albo ktokolwiek z moich znajomych, będę wiedział, do kogo się zwrócić.
– Polecam się na przyszłość – uśmiechnął się Pablo, wyciągając do niego rękę.
Wymienili uścisk dłoni, po czym wuj zwrócił się znów do Lodzi.
– Wiem, że zależy wam trojgu, tobie i moim synom, na tym, abym spotkał się z waszą babcią, a moją matką – powiedział, a jego twarz przybrała znów surowy wyraz. – I z twoją matką, czyli moją siostrą. Sądzę, że do tego w końcu dojdzie, skoro tak ułożyła się cała sytuacja, choć nie napawa mnie to wielkim entuzjazmem. Tak czy inaczej… Nie przewiduję możliwości odwiedzenia was w domu, jednak, jak wspomniałem, prawdopodobnie będziemy z żoną ósmego na waszej uroczystości, co w naturalny sposób implikuje natknięcie się tam na moją matkę i siostrę. Liczę się z tym i nie wykluczam tego. Prosiłbym cię jednak, dziecko, o dyskrecję i niewspominanie rodzinie przed czasem o naszym dzisiejszym spotkaniu.
– Dobrze, wuju – pokiwała posłusznie głową Lodzia. – Nie pisnę ani słówka. Dziękuję… i naprawdę bardzo się cieszę, że mogłam cię poznać. Tym bardziej, że nie stoję i nigdy nie stałam po stronie mamy i babci – dodała odważnie. – Kocham je, owszem… ale to wcale nie znaczy, że się z nimi zgadzam.
Wuj Edward uśmiechnął się i wyciągnął do niej rękę. Podała mu swoją nieśmiało i odwzajemniła uścisk. Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie wzajemnie w swe niebieskie oczy, a ich spojrzenie stopniowo nabierało błysku sympatii i porozumienia.
– No, trzymaj się, mały łobuzie – powiedział wuj dziwnie ciepłym tonem. – Coś mi się wydaje, że jesteś takim samym odszczepieńcem od rodziny jak ja, tylko lepiej się kamuflujesz. W każdym razie nie duś warkoczem pana Pawła, szkoda by było dobrego fachowca – zaśmiał się, zerkając na Pabla. – A panu radzę skorzystać z mojego patentu na blokadę schowka od środka, to może się przydać w takich przypadkach, bo jednak życie mamy tylko jedno…
Roześmiali się wszyscy troje, po czym wuj ukłonił im się i wyszedł. Zamykając drzwi, spojrzał jeszcze raz na Lodzię i dziewczyna odniosła graniczące z pewnością wrażenie, że mrugnął do niej leciutko kącikiem oka.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Dalsze części: