Lodzia Makówkówna – Rozdział XXXII (cz. 11)

Kiedy za wujem Edwardem zamknęły się drzwi, Lodzia spojrzała z uśmiechem na Pabla i jak motyl pofrunęła w jego ramiona, łącząc z nim usta w gorącym, powitalnym pocałunku.

– Ty oprychu! – szepnęła z wyrzutem. – Znowu nabroiłeś, ja się kiedyś wykończę przez te twoje niespodzianki! Rozpoznałam go od razu po oczach… Ale się wystraszyłam!

– A przecież nie taki wuj straszny, jak go malują – uśmiechnął się Pablo.

– Nie taki straszny – zgodziła się Lodzia. – Trochę uszczypliwy i autorytarny, ale ja i tak świetnie bym się z nim porozumiała. Czułam to od zawsze. Sam wiesz, że przeciwieństwie do większości kobiet w mojej rodzinie lubię facetów z charakterem… Szachraju kochany – dodała, tuląc się do niego. – Nie widziałam cię tylko od przedwczoraj, a już tak się za tobą stęskniłam!

Pablo ucałował ją w czoło, po czym odsunął ją od siebie na odległość ramion i objął całą jej sylwetkę spojrzeniem pełnym iskierek.

– Ależ ty prześlicznie wyglądasz, Lea – ocenił z zachwytem. – Mój kociaku… Skąd wytrzasnęłaś taką rewelacyjną sukienkę? Jeszcze jej nie widziałem.

– Dziewczynom też się podobała – odparła z dumą Lodzia. – Madzia doceniła zwłaszcza ten elastyczny dekolt na gumce, bo dzięki niemu można ją bardzo szybko zdjąć, nie przez głowę, a dołem. To prezent od mamy i cioci, przyniosła ją dzisiaj nasza krawcowa.

Pablo z uśmiechem pogładził ją po włosach, po czym jego dłoń zjechała na jej szyję, a następnie na ramię, które obnażył powolutku, korzystając z rozciągliwego kroju dekoltu.

– Prezent od mamy, powiadasz? – zagadnął niskim, słodkim tonem. – Twoja mama jest bardzo rozsądną kobietą. Zapobiegliwą i przewidującą. Od początku wiedziałem, że się dogadamy… Jednak ten system szybko-ściągalny trzeba dobrze sprawdzić, skarbie, przetestować, czy nie ma usterek. Podejmuję się przeprowadzenia kontroli jakości.

Lodzia uśmiechnęła się, wpatrując się w jego skrzące się zaczepnie oczy.

– A wystawisz mi na to certyfikat z czerwoną pieczątką? – szepnęła filuternie.

– Naturalnie, gwiazdeczko – odszepnął. – Certyfikat podpisze i opieczętuje komisyjnie cały zespół kontrolerów jakości. Dżinn, bandzior, fryzjer od warkocza i tak dalej… Oczywiście szefem komisji będzie twój niezawodny troglodyta. Pokaż, z tej strony też się tak fajnie rozciąga? – dodał z zafrapowaną miną, zsuwając kwiecistą tkaninę również z jej drugiego ramienia.

– A jak myślisz, stary łobuzie? Przecież widzisz, że to krój symetryczny. Ale opowiedz mi jeszcze, jak to było z wujem – dodała miękkim tonem, przymykając oczy pod pieszczotliwym dotykiem jego dłoni na swych ramionach. – Zaskoczyliście mnie kompletnie, a przecież powinnam była wiedzieć, że jeśli wzywasz mnie do pracy, to pewnie coś uknułeś… Jednak nie wpadłabym na to, że udało ci się obłaskawić wuja! Domyślam się, że potrzebował adwokata do rozwiązania konfliktu z tym facetem, który prześladował go od kwietnia?

– Tak, kochanie – odparł w roztargnieniu Pablo, całkowicie pochłonięty kontrolą elastyczności jej dekoltu. – Ten niedobry facet podał go do sądu za rzekome niedopatrzenie, które przyniosło mu straty… hmm, świetna ta sukienka, na razie nie widzę usterek… Nie mogę opowiadać szczegółów, obowiązuje mnie bezwzględna tajemnica zawodowa, ale rzecz oparła się o bzdurę. Wystarczyło przeanalizować dokumentację z nadzoru i sprawa była do wygrania jednym krótkim ciosem.

– I tak szybko ją wygrałeś? – zdziwiła się Lodzia. – Przecież to nie mogło trwać dłużej niż kilka tygodni, z Tomkiem znacie się dopiero od maja.

– Nie było żadnej sprawy, skarbie. Udało się wynegocjować ugodę. Spotkałem się z pełnomocnikiem tego człowieka i przedstawiłem mu dokumenty, które jasno udowadniały rację twojego wuja. Zaznaczyłem, że on sam, gdyby chciał, mógłby w rewanżu ścignąć jego klienta za pomówienie… Kolega po fachu przeanalizował rzecz i dogadaliśmy się. Nie opłacało im się brnąć w przegraną z góry sprawę, więc facet wycofał pozew, zanim rzecz nabrała biegu. To znacząco oszczędziło wszystkim nerwów i kosztów.

– I wuj był na tyle zadowolony, że zgodził się rozważyć spotkanie ze mną – domyśliła się Lodzia. – A nawet nie wyklucza zobaczenia się z babcią… niebywałe! A wszystko przez to, że nagadałeś mu o schowku na szczotki!

Pablo parsknął śmiechem.

– Nauczyłem się już, że to nasza tajna broń masowego rażenia, gwiazdeczko. Kiedy nic innego nie działa, wystarczy opowiedzieć o bandziorze w schowku na szczotki i wszyscy leżą na deskach. Nawet taki twardziel jak twój wuj… Tak czy inaczej nie gniewaj się na mnie, że cię nie uprzedziłem. Tak się umówiliśmy, on zresztą wahał się do ostatniej chwili. Obiecałem mu, że nic ci nie powiem, a to inteligentny facet, zorientowałaby się od razu po twojej minie, że spodziewałaś się spotkania, i obraziłby się na nas śmiertelnie.

– O, w to akurat nie wątpię – pokiwała głową Lodzia. – W obrażaniu się na śmierć wuj Edzio jest mistrzem świata.

– Ale ty nie odziedziczyłaś tego rysu po wuju i nie będziesz gniewać się na swojego bandziora, prawda? – uśmiechnął się Pablo, gładząc ją wciąż delikatnie po obnażonych ramionach.

Lodzia w odpowiedzi podniosła rękę i przesunęła palcami po jego policzku i skroni.

– Jak ja bym mogła o cokolwiek się na ciebie gniewać, bandziorku? – pokręciła głową. – We wszystkim mi pomagasz, tyle dla mnie zrobiłeś, uregulowałeś za mnie najtrudniejsze sprawy… Jesteś moim prawdziwym Rycerzem. Co prawda rekonfigurowanym – dodała przekornie – ale przez to znacznie bardziej pociągającym niż jakieś tam wydumane ideały.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Dalsze części:

Rozdział XXXII (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz