Lodzia Makówkówna – Rozdział XXXII (cz. 5)

– Spokojnie, zadusicie robala – zapewniła ją Julka. – On cię strasznie kocha, pewnie dlatego tak go męczą te demony. Inaczej nie przejmowałby się tym i jeszcze by się przechwalał, że taki z niego macho! Przecież na każdym kroku widać, jak mu na tobie zależy, ten spersonalizowany pierścionek, niezapominajki na balkonie, dom i tak dalej… Justyna fajnie to ujęła żeglarską metaforą, powiedziała, że on się zachowuje, jakby po latach bezsensownego dryfowania po mętnej wodzie wreszcie nabrał wiatru w żagle i złapał kurs na pełne morze. Serio tak to wygląda. Jakby rozwinął skrzydła… A jak sobie pomyślę, że tak ci rodzinę przerobił! To przecież robota dla herosów! – zaśmiała się. – I co, twoja ciocia dalej tak go adoruje?

– A co myślisz? – pokiwała z rozbawieniem głową Lodzia. – Tyle że nastąpił wielki postęp, bo już nie nazywa go panem mecenasem. Szachraj jest teraz u mnie w domu Pawełkiem, nawet babcia ostatnio tak go zaczęła nazywać. Po zaręczynach awansował od razu o dwa poziomy, wcześniej był panem Pawłem… Mówię mu tylko, żeby uważał, co gada, bo czasami balansuje na niebezpiecznej krawędzi. A jak w czymś im porządnie podpadnie, to zdegradują go jak Karola, który w pewnym momencie za karę przestał być Karolkiem!

Roześmiały się obie.

– Ale babcia już chyba ostatecznie przekonała się do Pabla, co? – zapytała Julka.

– Niestety nie do końca – odparła wesoło Lodzia. – Ma do niego jeszcze sporo zastrzeżeń. Ostatnio na przykład kazała mu przestać gapić się na mnie przy stole takim nieprzyzwoitym wzrokiem, bo, jak go pouczyła, kulturalnemu człowiekowi, za jakiego oczywiście go uważa, nie wypada w towarzystwie okazywać prymitywnych, samczych instynktów.

– O, jacie! – parsknęła śmiechem Julka. – Ale tekst! A co on na to?

– Udało mu się jakoś zachować powagę – zaśmiała się Lodzia. – I obiecał jej, że postara się nad tym popracować, ale jeśli mu się nie uda… bo, jak podkreślił, mężczyzna jest tylko mężczyzną… to kupi sobie takie specjalne, przyciemniane okulary i będzie je zakładał w towarzystwie, żeby nie uchybiać zasadom przyzwoitości. No i to był jeden z tych momentów, kiedy lekko przeholował, bo babcia przez dwa dni chodziła obrażona… ale za to tata konał ze śmiechu!

– Oj, Lodźka, wesoło tam macie! – przyznała Julka. – A powiedz mi jeszcze, bo nie chciałam pytać przy dziewczynach… – zniżyła głos. – Ruszyło się coś w sprawie twojego wuja?

– Podobno odrobinę tak – odparła ostrożnie Lodzia. – Artur mówił mi, że wuj już inaczej reaguje na wzmianki o nas, ostatnio nawet sam o coś zapytał. Poprawił mu się humor, bo rozwiązał pomyślnie swoje problemy w firmie, więc i naszą sprawę lepiej toleruje, ale na to, żeby choć raz odwiedził babcię, raczej się nie zanosi. Dla mnie najważniejsze jest to, że już nie gniewa się na chłopaków za kontakt z nami, bo na początku podobno był wściekły, kiedy się o tym dowiedział. Teraz już mu trochę przeszło, jak twierdzi Artur… ale sądzę, że jeszcze dużo wody upłynie, zanim coś się skonkretyzuje. Jeśli w ogóle.

– A babcia opowiedziała wam w końcu, o co im wtedy poszło? – zaciekawiła się Julka.

– I tak, i nie – westchnęła Lodzia, a jej twarz osnuła lekka chmura. – Coś tam nawiązuje, sugeruje, ale nic wprost, bo jak już pół słówka powie, to dwa przemilczy. Chyba jej wstyd… Ale my z chłopakami sami poskładaliśmy te puzzle i wyszła z tego naprawdę paskudna historia.

– Czyli? – wstrzymała oddech Julka.

Lodzia spojrzała na nią z wahaniem.

– Ale obiecasz, Jula, że to zostanie między nami? – upewniła się.

– Jasne! – obruszyła się Julka. – No co ty, Lodźka! Czy ja kiedykolwiek coś wygadałam, jak obiecałam, że nie wygadam?

– Okej – odparła Lodzia i w zamyśleniu wpatrzyła się w swoją szklankę z lemoniadą. – To jest oczywiście nasza rekonstrukcja, ale raczej na pewno było tak, jak myślimy. Wuj Edzio wcale nie obraził się o jakieś tam matriarchaty. On to generalnie olewał i świetnie sobie z tym radził, w pyskowaniu był z dziesięć razy lepszy ode mnie. Babcia miała w nim mocnego przeciwnika i często musiała ustępować, bo dziadek się nie wtrącał, a Edzio umiał stawiać na swoim. Nie wątpię, że go kochała, to w końcu jej syn… tylko chyba nie umiała mu tego okazywać. I kiedy moja mama urodziła się dziesięć lat po nim, babcia faworyzowała ją za sam fakt bycia dziewczynką, a jego bez przerwy krytykowała i urządzała mu awantury o byle co.

– Niefajnie – pokręciła głową Julka.

– Nawet bardzo niefajnie – przyznała Lodzia. – Ja sobie nie wyobrażam, jak tak można, ale u mnie w rodzinie takich wariatek było sporo. No, mniejsza o to. Akurat w Edziu trafiła kosa na kamień, bo on znakomicie dawał sobie radę z marudzeniem babci i zawsze potrafił ją jakoś rozbroić. Równowaga była zachowana i nie było problemu, dopóki nie starli się poważnie o jedną bardzo delikatną sprawę… To było gdzieś w środku jego studiów, moja mama miała wtedy jedenaście albo dwanaście lat.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4)

Dalsze części:

Rozdział XXXII (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz