Lodzia przerwała sobie na chwilę i upiła łyk lemoniady.
– O co się pożarli? – zapytała z zaintrygowaniem Julka.
– O dziewczynę – odparła smutno Lodzia, odstawiając szklankę na stół. – Prawdziwa jazda bez trzymanki zaczęła się, kiedy Edzio się zakochał. Oczywiście w nieodpowiedniej, zdaniem babci, dziewczynie… jak przystało na rodowego odszczepieńca.
– I to była ich mama? – domyśliła się Julka.
– Aha – skinęła głową Lodzia. – Mama Tomka i Artura. Edzio zakochał się w niej na zabój i oznajmił babci, że ta albo żadna. Zapowiedział też, że chce się z nią ożenić jeszcze przed skończeniem studiów. Jak się domyślasz, babcia była przeciwna, zrozumieliśmy z tych jej półsłówek, że zachowywała się względem niego skandalicznie. Dziewczyna była bez rodziny, wychowana w domu dziecka, więc pewnie uważała ją za jakąś patologię, a Edzio wiadomo, jaki był… charakterny. Nie wiemy, co tam sobie powiedzieli przy ostatniej kłótni, ale na bank musiały polecieć ostre słowa, niewykluczone, że było postawione nawet jakieś ultimatum. W każdym razie skończyło się tym, że Edzio trzasnął drzwiami i tyle go widzieli. Babcia chyba była pewna, że niedługo wróci z podkulonym ogonem, bo przecież był studentem bez środków do życia, ale on sobie jakimś cudem poradził i wybił się na niepodległość.
– Twardy gość – zauważyła z uznaniem Julka.
– Bardzo twardy. Takiego faceta jeszcze w rodzinie nie było. Co prawda podejrzewamy, że dziadek pomagał mu za plecami babci, zwłaszcza na początku… Chłopaki kojarzą tajemniczego przyjaciela rodziny, który w dzieciństwie przynosił im prezenty. W każdym razie kiedy babcia zorientowała się, że Edzio nie żartował, pożałowała tej awantury, chociaż dalej udawała śmiertelnie obrażoną. Wszystkie jego zdjęcia wywaliła na strych… ja myślałam, że to dlatego, że wyklęła go z rodziny, a tak naprawdę to było po to, żeby jej o nim nie przypominały. Bo ona cały czas po cichu czekała, aż Edzio wróci jak, nie przymierzając, syn marnotrawny.
– A on nie wrócił? – szepnęła Julka.
– Nie – pokręciła głową Lodzia. – Babcia dopiero po paru latach postanowiła wyciągnąć do niego rękę, ale wtedy już było za późno. Edzio skończył studia i zniknął bez śladu, a one latami nie mogły go odnaleźć, bo zmienił nazwisko. W końcu mojej mamie udało się wpaść na jego trop, ale nie chciał z nią gadać i zaraz potem znowu gdzieś się wyniósł. Dowiedziały się wtedy, że ożenił się ze swoją wybranką i mieli dwóch chłopców. I na tym sprawy się zatrzymały, babcia przestała go szukać i niby się z tym pogodziła, ale sumienie dalej ją męczyło. Więc od czasu do czasu temat wracał, zwłaszcza przy okazji rodzinnych świąt… Ja dowiedziałam się o wuju właśnie dlatego, że one o nim czasami po cichu rozmawiały.
– Dziwne, że twój dziadek był taki bierny – zauważyła Julka. – Przecież to jego syn, powinien przeciwstawić się otwarcie babci, a nie tylko wspierać chłopaka w tajemnicy. Niby dobre i to, ale chyba mógł tu zrobić dużo więcej. Serio u was w rodzinie są tylko tacy pantoflarze?
– Niestety – westchnęła Lodzia. – Tata co prawda ostatnio trochę się wyemancypował, ale on ma podatniejszy grunt niż dziadek, bo po tych perypetiach z Edziem mama i babcia już nie są takie radykalne. Po wtopie z Karolem chyba ostatecznie zwątpiły w swoją nieomylność, skoro moją decyzję co do Pabla uszanowały od razu i nawet pozwalają mi się wyprowadzić z domu. Łyknęły też to, że mam zamiar przyjąć nazwisko męża, a nie wydurniać się w kolejnym pokoleniu z tymi Makówkami. Myślę, że dużo już do nich dotarło… Za to Edzio musiał mieć mocno pod górkę i jeśli z ust babci padły wtedy jakieś niewybaczalne słowa, to nie ma się co dziwić.
Julka pokiwała głową, na chwilę zapadła cisza. Lodzia w milczeniu wpatrywała się w swoją szklankę z lemoniadą, z której powolutku uwalniały się bąbelki.
– Ale ten twój wuj musiał naprawdę mocno się zakochać, nie? – podjęła cicho Julka. – Tak prawdziwie… na dobre i na złe.
– Tak – przyznała Lodzia, ocknąwszy się z zamyślenia. – Tomek mówił mi, że ojciec zawsze bardzo chronił mamę. Chłopakom mógł puścić płazem wszystko, ale tylko pod warunkiem, że nie zdenerwowali przy tym matki. Bo wtedy nie było litości. Chyba że ona sama wstawiła się za nimi, jako jedyna zawsze miała na niego wpływ… To podobno bardzo skromna, cicha kobieta, z gatunku kruchych i delikatnych, zupełne przeciwieństwo Edzia. Chciałabym kiedyś ją poznać, chociaż przyznam, że wstyd by mi było przed nią za te przewinienia przodków. W każdym razie, jak zawsze szanowałam wuja, tak teraz szanuję go jeszcze bardziej. Udowodnił, że jest facetem, na którym kobieta może w pełni polegać. Prawdziwy Rycerz – uśmiechnęła się do siebie.
– Ale swojej matce mógł mimo wszystko wybaczyć – zauważyła sceptycznie Julka.
– Nie wiem, Jula – pokręciła głową Lodzia. – Ja nie chcę osądzać jego decyzji, nie mamy pojęcia, co tam się wydarzyło, co ona mu nagadała… Ważne, że chłopaki są gotowi do mediacji i nie mają żalu do babci. Obaj bardzo by chcieli, żeby ojciec się z nią pogodził.
– Bywają u was w domu?
– Byli już kilka razy – uśmiechnęła się. – Tomek przyjechał z żoną, bardzo fajna dziewczyna… Ale i tak ulubieńcem babci jest Artur. Dla niej to ideał, bo wygląda identycznie jak Edzio w młodości, ale ma łagodny charakter i do tego jest lekarzem, co babcię już kompletnie rozwala, bo zawsze marzyła o lekarzu w rodzinie.
– A właśnie, co u niego? Już zdał ten swój egzamin?
– Zdał, ma dyplom i we wrześniu zaczyna staż w szpitalu. A u nas w domu od razu gwarniej się zrobiło, ciągle mamy gości, bo i Pablo często u nas bywa… Kiedyś takie życie towarzyskie to była rzadkość. W każdym razie jedno jest pewne: w tym roku w rodzinie Makówków zakończył się wreszcie chory matriarchat. Nawet tata już nie daje sobie w kaszę napluć – zaśmiała się. – A to naprawdę niebanalny znak czasu!

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5)
Dalsze części:
Rozdział XXXII (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)