W poczekalni kancelarii adwokackiej było dziś niewiele osób. Tylko dwóch klientów czekało pod gabinetem Jacka, a przy biurku sekretarki stała ona sama w towarzystwie ubranego w białą koszulę z krawatem młodego człowieka o bardzo jasnych, niemal białych włosach, który pokazywał jej trzymane w ręku dokumenty.
– Mecenas prosił, żeby skserować mu to i to… a, i jeszcze to – mówił. – Nic pilnego, ma to mieć dopiero na jutro, ale gdyby dało się od ręki, to mielibyśmy z głowy.
– Zaraz to załatwimy, panie Krystianie – odparła pani Madzia, zerkając na idącą w ich stronę Lodzię. – Ach, to pani! – zawołała życzliwie, wyciągając do niej rękę. – Dawno pani nie widziałam! Pani w ogóle do nas nie zagląda – dodała z lekkim wyrzutem.
– Dzień dobry – uśmiechnęła się Lodzia, ściskając jej dłoń. – Nie zaglądam, bo nie lubię nikomu niepotrzebnie zawracać głowy. A teraz właśnie przerwałam państwu rozmowę – zauważyła, spoglądając na blondyna towarzyszącego sekretarce.
– To jest pan Krystian, aplikant pana Jacka – przedstawiła go pani Madzia. – Chyba jeszcze się państwo nie znacie.
– Rzeczywiście nie – przyznał aplikant, przyglądając się z zaciekawieniem młodziutko wyglądającej dziewczynie z długim warkoczem, która skinęła mu z uśmiechem głową.
– To pani Lodzia – dokończyła sekretarka. – Narzeczona pana Pawła.
Aplikant spojrzał na nią z zaskoczeniem.
– Narzeczona mecenasa Lewickiego? – upewnił się, przyjmując natychmiast postawę pełną atencji.
– Oj, panie Krystianie, a jakiego my tu mamy innego pana Pawła? – zapytała go z politowaniem sekretarka. – Przecież dostał pan zaproszenie na ósmego, jak my wszyscy. Lodzia to zdrobnienie od Leokadia, stoi jak byk na zaproszeniu, a poza tym tyle tu opowiadamy o tym legendarnym warkoczu, że już naprawdę mógł się pan domyślić!
– Racja – szepnął blondyn, zerkając na warkocz Lodzi. – Zupełnie nie skojarzyłem. Przepraszam bardzo, że tak tępo rozumuję – zwrócił się do dziewczyny – ale pani tak młodo wygląda, że na myśl mi nie przyszło… nie spodziewałem się. Bardzo mi miło panią poznać.
– Mnie również miło poznać pana – odparła swobodnie Lodzia.
– Pani Lodziu, ślicznie pani wygląda – skomplementowała ją pani Madzia. – W tej sukience to naprawdę młodziutko, jak mała dziewczynka. No, ale nie zatrzymuję pani… Zaproponowałabym pani chętnie coś do picia i pogawędziłybyśmy chwilę, ale pan Paweł prosił, żeby przekazać, jak tylko pani przyjdzie, że czeka na panią w gabinecie i żeby zechciała pani tam do niego zajrzeć. Panie Krystianie, niech pan chwilę poczeka, już kserujemy…
Podziękowawszy pani Madzi, Lodzia podeszła lekkim krokiem do gabinetu Pabla. Nigdy jeszcze nie zaglądała do tego pomieszczenia opatrzonego złotą tabliczką z jego nazwiskiem, zatrzymała się więc na chwilę w onieśmieleniu, które jednak szybko ustąpiło miejsca czystej radości na myśl, że on tam na nią czeka. Uznawszy, że nie ma sensu pukać, ostrożnie nacisnęła klamkę, uchyliła drzwi i cofnęła się gwałtownie, gdyż ze zdziwieniem zauważyła, że Pablo nie był sam.
Ubrany w jasnobeżową koszulę z krótkim rękawem i oliwkowy krawat, bez marynarki, gdyż upał wykluczał w ostatnich dniach tę część zawodowego munduru, zasiadał przy wielkim biurku w głębi zastawionego półkami z klaserami pomieszczenia, zaś naprzeciw niego, tyłem do drzwi siedział mężczyzna w błękitnej koszuli, o krótko ściętych, szpakowatych włosach. Był to niewątpliwie jakiś klient, gdyż obydwaj pochylali się nad stertą rozłożonych na biurku dokumentów. Lodzia wycofała się dyskretnie, zaskoczona tym, że sekretarka nie wspomniała jej o niezakończonym jeszcze spotkaniu, lecz nim zdążyła zamknąć drzwi, Pablo dostrzegł ją i zerwał się z uśmiechem od biurka.
– Wejdź, Lea – powiedział, podchodząc i otwierając przed nią drzwi. – Śmiało, kochanie.
Objął przy tym wzrokiem jej sylwetkę o harmonijnej, kobiecej linii podkreślonej krojem zwiewnej kreacji i jego oczy momentalnie rozbłysły. Lodzia zawahała się.
– Ale… może poczekam, aż skończysz, bandziorku? – szepnęła zmieszana, zerkając na siedzącego przy biurku klienta, który odwrócił się powoli na krześle i spojrzał na nią.
Był to mężczyzna w wieku około sześćdziesięciu lat, o szlachetnych acz surowych rysach przystojnej jeszcze twarzy i twardym spojrzeniu niebieskich, fascynująco pięknych oczu. Lodzia natychmiast rozpoznała te oczy i zadrżała.
„Wuj Edward!” – pomyślała, kamieniejąc ze zdumienia i przestrachu.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7)
Dalsze części: