Jak to się mówi, wszystko ma swój kres, a w przypadku niniejszego bloga – choć działam na nim nieprzerwanie od grudnia 2018 czyli już niemal 5 lat – chyba właśnie nadchodzi ten moment. Dlaczego? Otóż od jakiegoś czasu, biorąc pod uwagę uciążliwość trybu publikacji, jaki tu przyjęłam, ograniczenia czasowe, a także szeroko zakrojone ramy mojego obecnie realizowanego projektu pt. Anabella, nosiłam się z myślą o zakończeniu tego etapu blogowania i przejściu na inną, mniej pracochłonną i bardziej wygodną formę.
Z myślą o tym już dawno założyłam blog Powieściowisko, gdzie w minimalistycznej oprawie publikuję pełne rozdziały tekstów mojego autorstwa, i tam mam zamiar docelowo przenieść całą moją blogową działalność. Stanie się to już niebawem, tzn. po zakończeniu publikacji XCIV rozdziału Anabelli, ostatniego w VII tomie tej wielowątkowej powieści, której dalsze części będą pojawiać się wyłącznie na Powieściowisku. Kolejne projekty literackie, o ile dane mi będzie dalej je pisać, również będą publikowane tylko tam, zawsze w formie większych części, bez dotychczasowego szatkowania ich na dzienne porcje.
Pięć lat takiej formuły to dużo czasu, zwłaszcza w przypadku powieści, gdzie wartkość akcji jest postrzegana po części przez pryzmat tempa, w jakim czytany jest tekst. Czytany – bo pisze się go oczywiście nieskończenie dłużej. Bloga zaś od początku traktuję głównie jako rodzaj wirtualnej szuflady, do której piszę, nie przejmując się promocją moich tekstów. Bo i po co? Nie pretenduję wszak do jakichś wysokich diapazonów literackości, pisanie luźnych powieści obyczajowych to moje prywatne hobby, a w pewnym sensie też pole do indywidualnych eksperymentów stylistycznych. I tak Lodzia Makówkówna miała być w założeniu lekkim romansem humorystycznym, z kolei Anabella to próba napisania wielowątkowej powieści-rzeki, a w planach mam jeszcze kilka formuł, które chciałabym przećwiczyć dla własnej satysfakcji i przyjemności. Na blogu oczywiście, bo publikację w sieci, bez ograniczeń woluminowych i innych obostrzeń, traktuję jako formę podstawową, self-publishing w postaci papierowej jest dla mnie jedynie sposobem na „twardą” archiwizację (jak wiadomo, wirtualnym narzędziom trudno ufać w stu procentach). Tyle że od VIII tomu Anabelli przechodzę na prostszą i – jak mniemam – bardziej przyjazną człowiekowi formułę Powieściowiska.
Co zatem z niniejszym blogiem, któremu po drodze zdążyłam już zmienić nazwę i który zawiera ponad półtora tysiąca wewnętrznie linkowanych wpisów? Cóż. Myślę, że spełnił już swoją rolę, a ponieważ jego forma stała się dość męcząca, wręcz wysysająca i tak już deficytową energię, uznaję, że po prostu nadszedł czas na jego wygaszenie. Fakt, że uczynię to bez żalu, wręcz z ulgą, wskazuje, że decyzja jest słuszna, po prostu czas przejść na inny poziom aktywności w sieci – aktywności zdecydowanie mniejszej, spokojniejszej, mniej kolorowej, za to z większym potencjałem długodystansowym.
Mówiąc wprost – zmęczyła mnie już dynamiczna formuła bloga z tysiącami wpisów opatrzonych zdjęciami, która wcześniej wydawała mi się fajna i której rozwijanie sprawiało mi autentyczną przyjemność. Dziś ten etap mam już za sobą. Okrzepłam już chyba trochę, nauczyłam się tego, co miałam się nauczyć jako w miarę sprawny administrator blogowy, i to w zupełności mi wystarcza, a czas i wysiłek, jakimi dysponuję na uprawianie po godzinach pracy tego zabawnego pisarskiego hobby, chcę wykorzystywać w większym stopniu właśnie na pisanie, a nie na wymagające zaangażowania działania administracyjne. Dlatego podejrzewam, że za jakiś czas ten blog zniknie z sieci całkowicie, ewentualnie zostanie gdzieś w wirtualnej przestrzeni tylko w swej postaci archiwalnej, prawdopodobnie również mocno okrojonej. Zastanowię się nad tym jeszcze. Na razie moim celem jest przeniesienie się w pełni na Powieściowisko, a co będzie dalej – zobaczymy.
Na koniec jeszcze mały bonus. Po publikacji XCIV rozdziału Anabelli, aby zakończyć pisanie na tym blogu jakimś konkretniejszym akcentem, wrzucę nań (jednorazowo, tym razem bez tradycyjnego podziału na dzienne części) krótkie opowiadanie, które napisałam już dawno temu i którego tytuł brzmi – nomen omen – De te fabula narratur. Nie ukrywam, że mam do tego starego tekstu wielki sentyment, od niego zapożyczyłam zresztą zmieniony tytuł bloga, dlatego zakończenie nim 5-letniego etapu blogowania w obecnej formie wydaje mi się uzasadnione. Naturalnie tekst ten znajdzie się również na Powieściowisku, gdzie na razie przewiduję publikowanie wyłącznie moich prób literackich bez okraszania ich komentarzami w osobnych wpisach czy dzielenia się osobistymi refleksjami na różne tematy, tak jak miało to miejsce tutaj.
A zatem obecny wpis jest na niniejszym blogu już ostatnim z kategorii komentarzowych, a i te literackie wkrótce ustaną, choć moja przygoda z pisaniną oczywiście nadal trwa i myślę, że szybko się nie skończy. Ufam, że nowy etap mojej obecności w sieci, pozornie skromniejszy, w rzeczywistości pozwoli mi nabrać oddechu i – jak to się pięknie mówi – rozwinąć skrzydła. Pozdrawiam zatem serdecznie wszystkich moich Czytelników, dziękuję Wam za to, że tu zaglądaliście, a sama powoli znikam stąd ze świadomością, że kto będzie chciał mnie znaleźć, dobrze wie, gdzie szukać ;))

Inne wpisy z kategorii Ogólne