Pisanie a publikowanie utworów literackich

Dziś zamieszczę kilka osobistych refleksji, które zrodziły się na kanwie mojego poprzedniego wpisu. Dotyczył on ogólnie sensu pisania książek (w znaczeniu utworów literackich), a za punkt wyjścia przyjęłam w nim dane zawarte w najnowszych raportach Biblioteki Narodowej na temat czytelnictwa w Polsce oraz ruchu na rynku książki.

Skupiłam się tam przede wszystkim na problemie pisania, podczas gdy równie istotna i godna głębszej refleksji jest kwestia publikowania swoich utworów, rozpatrywana nie tyle z punktu widzenia rynku wydawniczego jako takiego, ile od strony innych, alternatywnych sposobów zwracania się do Czytelnika.

Książka w księgarni, e-book w Internecie

Słowo drukowane

Jeszcze do niedawna jedyną dostępną formą publikacji utworu literackiego był tekst opublikowany drukiem. Albo wydawano go jako zwarty wolumin, albo publikowano w innych postaciach, na przykład w formie odcinków w codziennej prasie (tak powstawała np. Lalka Bolesława Prusa, Hrabia Monte Christo Aleksandra Dumasa, Kariera Nikodema Dyzmy Tadeusza Dołęgi-Mostowicza czy Opętani Witolda Gombrowicza). Właściwie nie było innej drogi, jeśli ktoś chciał, aby jego tekst dotarł do rąk Czytelnika.

Publikacje elektroniczne i dostęp on-line

Jednak XXI wiek przyniósł rozwój Internetu i publikacji elektronicznych, które docierają do odbiorcy znacznie szybciej – e-booka można ściągnąć sobie na komputer, nie wychodząc z domu, nie fatygując się do księgarni, nie mówiąc już o tym, że samo wyszukiwanie informacji jest o wiele łatwiejsze. Ja sama pamiętam, jak kilkanaście lat temu pisząc pracę magisterską, a potem doktorską, musiałam przesiadywać w bibliotekach o wiele dłużej, niż zdarza mi się teraz, gdyż gros publikacji (mówię tym razem o książkach naukowych, ale to samo dotyczy i beletrystyki) jest już dostępnych w formie cyfrowej, w tzw. wirtualnych bibliotekach albo po prostu „luzem” w Internecie.

Jest to ważne również z punktu widzenia pisarzy, którzy od kilkunastu lat dysponują nowymi narzędziami szerokiego zasięgu pozwalającymi im – przynajmniej w teorii, a często i w praktyce – na wygodne dotarcie do Czytelnika. Co prawda nadal w kolektywnej świadomości pozostaje przekonanie o wyższości książki drukowanej nad elektroniczną (i uważam, że to dobrze!), jednak brak dostępu do wydawcy, który zechciałby się podjąć ryzyka zainwestowania w tę czy inną pozycję (a ryzyko zawsze jest, bo wydawca angażuje przecież własne pieniądze), nie zamyka już żadnemu autorowi drogi do podzielenia się swoją twórczością. Zwłaszcza autorowi młodemu, amatorowi, który dopiero wprawia się w pisaniu i potrzebuje do tego motywacji.

Blogi i portale literackie

Swą radosną twórczość można obecnie bez problemu opublikować w Internecie – bądź to w formie własnego bloga, bądź na portalach literackich, gdzie skupiona wokół pisarskiej inicjatywy społeczność bezinteresownie ocenia wartość zamieszczanych tam próbek twórczości, komentuje, dzieli się uwagami, a także życzliwie podpowiada, co zmienić, by ulepszyć tekst.

W moim odczuciu jest to genialna formuła publikowania swoich prac. Miejsce, forma i styl publikacji zależy od nas, każdy bowiem ma inne cele i o ile dana formuła świetnie mu odpowiada, o tyle inna może zupełnie nie pasować do jego koncepcji, stylu pracy czy nawet charakteru. Jedni wolą podzielić się kawałkiem swojej pracy, by zapytać Czytelników o zdanie już w trakcie pisania, inni wolą publikować kolejne części tekstu z nadzieją na odzew post factum, jeszcze inni traktują swoje miejsce w sieci jako rodzaj elektronicznego pamiętnika i nie są jakoś szczególnie zainteresowani interakcją. Każda z tych formuł jest dobra, pozwala bowiem piszącemu na zaspokojenie (naturalnej bądź co bądź) potrzeby umieszczenia swojego tekstu gdzie indziej niż w przysłowiowej szufladzie.

Pisanie na blogu – moje pierwsze doświadczenia

Ja osobiście wybrałam formułę bloga autorskiego. Ależ to szumnie zabrzmiało, nie? Od razu czuję na odpowiedniej części ciała mocnego kopa motywacyjnego! (dobrze, że tylko w przenośni…).

Gwoli ścisłości – nie jestem „prawdziwą” pisarką. Jestem tylko amatorką na drodze rozwoju swojej pasji. Osobą z poukładanym życiem zawodowym, która nie czuje bezwzględnej potrzeby ujrzenia swojej pisarskiej amatorszczyzny na półce w księgarni, choć jak każdy piszący chciałaby dzielić się swoją twórczością z innymi. Dzielić się… ale niekoniecznie angażując (własne czy cudze) środki finansowe, szarpiąc się z wydawcami o każdy szczegół i zabierając niepotrzebnie miejsce w księgarniach.

Dlatego idealną formą publikacji jest dla mnie właśnie taki blog. Mówiłam już o tym tutaj, więc nie będę powtarzać wszystkich argumentów, jednak zacytowane w poprzednim wpisie dane na temat czytelnictwa w Polsce utwierdzają mnie w przeświadczeniu o ogromnym potencjale tej formy publikacji. Co prawda faktem jest, że na blogu pisze się bez ISBN, tekst nie przechodzi profesjonalnej korekty wydawniczej, a znajomi nie zobaczą naszego dzieła wyeksponowanego w Empiku (hehe, ależ ambicja, nie?), jednak z drugiej strony oszczędza to masy kłopotów związanych z opublikowaniem tekstu w formie drukowanej i przekazaniem go do rąk potencjalnego odbiorcy. Zwłaszcza że on też jest coraz bardziej obecny w Internecie, a coraz mniej w księgarni… Po co papierowa książka ma się kurzyć na półce, skoro tekst może sobie wisieć w sieci? Jeśli ktoś będzie chciał, to wejdzie na bloga i przeczyta, jeśli nie, to nie – niemniej zawsze może to zrobić. Szybko, wygodnie i za darmo.

Jeśli chodzi o mnie, mam w szufladzie wystarczająco dużo materiału do podzielenia się z tymi z Was, którym zechce się czasami (może nawet w miarę regularnie?) zajrzeć na mój blog. Nie macie pojęcia, jak mi się spodobało blogowanie! Serio, nie sądziłam, że to może dawać taką frajdę. I póki co nikt mnie nie namówi, żeby z tego zrezygnować!

Źródło: unsplash.com

Powiązane wpisy:

Czy w dzisiejszych czasach warto pisać książki?

Dlaczego chcę publikować na blogu?

5 ważnych pytań, na które musisz sobie odpowiedzieć, zanim zaczniesz pisać powieść

Kiedy nic się nie chce – (nie tylko) o pisaniu


Dodaj komentarz