[Recenzja] Alexandre Dumas, „Hrabia Monte Christo” (fr. „Le Comte de Monte-Cristo”)

Autor recenzji: Katarzyna Demańska

Od razu podkreślę: jest to moja ulubiona powieść Dumasa, a urzekła mnie przede wszystkim ze względu na kreację głównego bohatera. Kreację głęboką, wielopoziomową i fascynującą. Można się zastanawiać, dlaczego piszę o niej na blogu poświęconym powieściom dla dziewczyn, bo zdecydowanie jest to książka przygodowa dla Czytelników płci obojga… jednak skoro dla płci obojga, to dla dziewczyn też! Tak, zdecydowanie.

Osobiście byłam tą powieścią zachwycona, podobnie jak moja córka, która przeczytała ją niedawno w wieku niecałych 16 lat (tak ją wciągnęła, że przeczytała w niespełna 2 tygodnie, z czego przez tydzień, będąc chora, czytała ją niemal bez przerwy). Z ogólnym opisem fabuły, bohaterów i okoliczności powstania powieści można zapoznać się tutaj.

Jak napisałam na początku, zafascynowała mnie barwna kreacja tytułowego bohatera. Hrabia Monte Christo, w rzeczywistości prosty marynarz Edmund Dantès przemieniony nie do poznania po dramatycznych przejściach to postać, której autor powieści przypisał cechy nadczłowieka (fr. surhomme) czyli XIX-wiecznego Supermana. A komu nie podoba się Superman? Chłopakom imponuje, dziewczyny się w nim kochają… Umówmy się – nawet jeśli jest to nieco naiwne, czytanie o takim bohaterze sprawia przyjemność. Sekundujemy mu, cieszymy się z każdej jego przewagi. Nawet jeśli motywy jego postępowania są dwuznaczne, bo w końcu zemsta na prześladowcach, choć uzasadniona, przybiera ostatecznie bardzo okrutną formę.

Zaciekawia osobowość głównego bohatera i jego ewolucja – z naiwnego młodego człowieka przekształca się on we władczego i stanowczego decydenta, wielką paryską osobistość z ogromnymi środkami finansowymi – te zaś paradoksalnie zdobył dzięki nieszczęściom, jakie dotknęły go u progu życia. Postać Hrabiego Monte Christo jest niezwykle złożona i wielowymiarowa, poczynając od samego jego wyglądu zewnętrznego (niezwykła, widmowa bladość cery, która wynikła z długich lat spędzonych  w lochu), poprzez cały wachlarz jego alter ego (Edmund Dantès pojawia się pod wieloma nazwiskami, wciela się w różne postacie), aż po jego charakter i styl działania (komu nie podoba się czytać o cudach i cudeńkach, jakie wyczynia, by osiągnąć swoje cele?).

W powieści istotny jest też wątek miłosny, a choć nie jest on ani skomplikowany, ani jakoś szczególnie finezyjnie rozwinięty (staje się de facto jednym z głównych motywów zemsty bohatera na swych prześladowcach z młodości), nadaje głównej postaci dodatkowej głębi. Uderzająca jest zwłaszcza różnica między młodzieńczo zakochanym Edmundem a zdystansowanym i „utwardzonym” przez życie Hrabią Monte Christo, który po wielu latach cierpień i trudnych doświadczeń odnajduje również osobiste szczęście.

Czy polecam tę książkę? Oczywiście! W moim odczuciu jest to lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce mieć pojęcie o światowej klasyce literatury. Hrabia Monte Christo jest książką do przeczytania w każdym wieku, najlepiej w młodym, ale jeśli ominął ją ktoś ze starszych, powinien to niedopatrzenie niezwłocznie nadrobić.

Źródło: unsplash.com

Inne recenzje:  Czytelnia


Dodaj komentarz