Autor recenzji: Katarzyna Demańska
Czas na recenzję… Dzisiaj znów sięgnę na półkę z literaturą anglojęzyczną, tym razem po Dawida Copperfielda, dwutomową (w moim polskim wydaniu) powieść Charlesa Dickensa, który znany jest chyba najbardziej jako autor krótkiej Opowieści wigilijnej. Jak łatwo się domyślić, tytuł powieści, wydanej po raz pierwszy w roku 1850, to imię i nazwisko głównego bohatera (nie mylić ze współczesnym amerykańskim iluzjonistą), przy czym w oryginale pełny tytuł jest dłuższy i brzmi David Copperfield or The Personal History, Adventures, Experience and Observation of David Copperfield the Younger of Blunderstone Rookery (Which He Never Meant to Publish on Any Account).
Opowieść o losach tytułowego bohatera rozpoczyna się w noc jego narodzin, kiedy do domu młodej pani Copperfield, od kilku miesięcy wdowy, przybywa nieznana jej dotąd ciotka ze strony jej męża, Betsey Trotwood. Zakładając bez cienia wątpliwości, że urodzi się dziewczynka, ciotka obiecuje młodej, będącej w trudnej sytuacji matce pomoc w opiece nad nią, nakazując nazwanie córki imieniem Betsey. Jednak dzieckiem wydanym na świat okazuje się chłopiec… Rozczarowana ciotka znika bez słowa, matka zaś nadaje chłopcu imię po zmarłym ojcu – Dawid.
Pierwsza część powieści dotyczy chłopięcych lat Dawida. Dziecko jest wychowywane najpierw samotnie przez matkę w otoczce bezwarunkowej miłości i akceptacji; szczególną sympatią chłopiec darzy starą piastunkę jego matki, Peggotty, która kocha go jak własne dziecko i zawsze staje po jego stronie. Kiedy pani Copperfield wychodzi za mąż po raz drugi za apodyktycznego pana Murdstone’a, życie Dawida zmienia się diametralnie na gorsze – chłopiec jest bity i poniżany, a stłamszona przez męża, łagodna z usposobienia matka nie potrafi obronić go przed surowością ojczyma. Chłopiec, będący we własnym domu persona non grata, wkrótce zostaje wysłany do szkoły z internatem, gdzie panują równie surowe zasady jak w domu, a dziecko jest tak samo poniżane i maltretowane. Poznaje tam jednak innych chłopców, w tym pochodzącego z bogatego domu Jamesa Steerfortha, który imponuje mu pod każdym względem i który ofiaruje mu swą przyjaźń, co młody Copperfield uważa za najwyższy zaszczyt.
Jednak wkrótce umiera przytłoczona życiem matka, będąca jedyną osobą, która mogła jeszcze w jakikolwiek sposób obronić Dawida przed agresją ojczyma, a Peggotty wychodzi za mąż. Zdesperowany chłopiec ucieka ze szkoły i podejmuje pracę ponad siły w fabryce, zaznaje przy tym ogromnej nędzy, jednak zawsze trafia na życzliwych ludzi, którzy mu pomagają. Poznaje w ten sposób pana Micawbera i jego wielodzietną rodzinę, która żyje w nędzy, czekając na lepsze czasy, kiedy to mąż i ojciec wreszcie otrzyma szansę rozwinięcia swoich talentów. Dawid zaprzyjaźnia się z Micawberami, ci jednak nie mają środków na utrzymanie kolejnej osoby w rodzinie. Chłopiec postanawia zatem odnaleźć nieznaną mu ciotkę Betsey, o której słyszał jako o osobie będącej świadkiem jego narodzin.
Jest to punkt zwrotny – ciotka lituje się nad chłopcem, któremu nadaje drugie imię Trotwood, zatrzymuje go u siebie, otacza opieką i zapewnia mu wykształcenie, umieszczając go na stancji u swojego przyjaciela, pana Wickfielda. Tam chłopiec poznaje jego córkę Agnieszkę, z którą spędza wiele czasu na nauce i zabawie, a także Uriasza Heepa, odpychającego, fałszywego młodego człowieka, który po pewnym czasie zaczyna „pomagać” panu Wickfieldowi w finansach.
Co urzekło mnie w tej pierwszej części powieści opisującej dzieciństwo Dawida? Nie tyle sama historia, choć jest ona ciekawa i barwna, ale przede wszystkim sposób, w jaki została opisana. Wydarzenia, nawet te najtrudniejsze i najbardziej dramatyczne, są widziane oczami małego chłopca, którego przepełnia czysta, dziecinna naiwność i jasne, pełne ufności spojrzenie na świat. Przykre czy jawnie krzywdzące wobec niego sytuacje dziecko opisuje jako normalne lub uzasadnione, a jedynie w skrajnych przypadkach działania dorosłych (np. bicie i przetrzymywanie w zamknięciu przez okrutnego ojczyma) odbiera w sposób zdecydowanie negatywny.
A zatem wielu niuansów mały narrator nie rozumie… jednak doskonale wychwytuje je czytelnik, u którego budzą tym większe emocje. Tak dzieje się na przykład przy opisie związku matki Dawida z panem Murdstonem czy zalotów nieśmiałego Barkisa względem Peggotty, z którą ten wkrótce się żeni i wywozi ją z domu do nadmorskiej miejscowości. Również opis surowego traktowania bohatera w szkole czy jego ucieczki pozostawia czytelnikowi dużo do domysłu i zjednuje jego sympatię względem naiwnego i ufnego, ale przy tym samodzielnego chłopca. Dawid jest bowiem tak uroczy w swoim prostym, dziecięcym postrzeganiu świata, że staje się to dla czytelnika osobnym źródłem emocji, nie mówiąc już o tym, że opis rzeczywistości widzianej oczami dziecka wywołuje niejednokrotnie efekt humorystyczny.
Druga część powieści, opisująca dorosłe życie Dawida, najpierw jako młodzieńca, potem jako dojrzałego mężczyzny, ma już nieco inny klimat. Bohater patrzy teraz na świat w świadomy sposób, z perspektywy dorosłego człowieka, a do tego powoli zdobywa pozycję w środowisku, co sprawia, że inni coraz bardziej się z nim liczą. Tu na pierwszy plan wysuwa się kilka wątków.
Pierwszy z nich to życie osobiste Dawida, który nie odnalazłszy się w wyuczonym zawodzie prawnika, zaczyna zarabiać na życie pisaniem (jest to wątek autobiograficzny). W międzyczasie zakochuje się z wzajemnością w młodziutkiej i pięknej Dorze, z którą bierze ślub. Młoda małżonka okazuje się jednak całkowicie nieprzygotowana do roli pani domu, jest bowiem jeszcze rozpieszczonym dzieckiem, które nie może zapewnić mężowi właściwego wsparcia. Niemniej Dawid bardzo ją kocha i kiedy Dora zapada na poważną chorobę, w wyniku której umiera, jest zrozpaczony i długo cierpi. Wsparciem w tym czasie jest jego przyjaciółka z dziecięcych lat, Agnieszka Wickfield, która, jak się okazuje, była w nim od dawna po cichu zakochana i z którą finalnie – ku satysfakcji czytelnika – bohater się ożeni.
Drugim ważnym wątkiem jest wieloletnie oszustwo, jakiego na swoim pracodawcy dokonuje Uriasz Heep, odpychający wyglądem i zachowaniem adorator Agnieszki, którego działania omal nie wpędzają pana Wickfielda w ubóstwo, a w konsekwencji i do grobu. Na szczęście ubezwłasnowolnionemu, osaczonemu ojcu Agnieszki przychodzi z pomocą pan Micawber, który (przy pomocy Dawida, a zwłaszcza jego przyjaciela Traddlesa) bezinteresownie, z pobudek czysto moralnych, demaskuje nieuczciwe działania Uriasza i doprowadza do jego aresztowania. Pozwala to panu Wickfieldowi wrócić do formy finansowej, a Agnieszce przynosi ulgę, gdyż w ten sposób pozbywa się znienawidzonego konkurenta.
Kolejny wątek, wyróżniający się na tle innych, to historia Jamesa Steerfortha, którego Dawid od czasów szkoły uważa za swojego wielkiego przyjaciela. Zabiera go nawet ze sobą w odwiedziny do dawnej opiekunki Peggotty, której rodzina mieszka nad samym morzem w domu urządzonym we wnętrzu kutra rybackiego. Tam swego czasu Dawid poznał Emilkę, dziewczynkę w swoim wieku przygarniętą przez starego pana Peggotty, która teraz wyrosła na piękną młodą kobietę. W dniu, kiedy Dawid przybywa tam z Jamesem, Emilka świętuje zaręczyny z Hamem, chłopakiem, z którym wychowywała się od dzieciństwa. Wizyta gości, jak się później okaże, doprowadzi do przykrych konsekwencji, gdy przystojny i bogaty James uwiedzie Emilkę i wywiezie ze sobą do miasta, pozostawiając ją następnie na pastwę losu. Przy pomocy Dawida pan Peggotty odnajdzie ukochaną wychowankę, jednak Ham zginie w morzu, ratując (bezskutecznie) z tonącego statku Jamesa, przyczynę swego nieszczęścia…
Pobocznych wątków jest jeszcze wiele, bowiem Dawid Cooperfield to powieść w pełnym tego słowa znaczeniu. Powieść, co do której pytanie, czy warto ją przeczytać, jest pytaniem retorycznym – bowiem z góry wiadomo, że warto. Jest to jedna z historii, która nie tylko zapada w pamięć ze względu na barwne losy bohaterów, ale również z racji realistycznie odmalowanego społeczeństwa XIX-wiecznej Anglii, z ciekawymi obrazami tak prowincji, jak i Londynu. Jeśli dodać do tego interesujące kreacje charakterologiczne postaci i wciągającą fabułę, powieść Dickensa jest, w moim przekonaniu, znakomitym pomysłem na spędzenie wolnych chwil na wartościowej lekturze, która nie tylko kształci, ale też sprawia prawdziwą czytelniczą przyjemność.

Inne recenzje: Czytelnia