Autor recenzji: Katarzyna Demańska
Mój dział z recenzjami dopiero startuje i – jak napisałam w opisie strony – nie zaczynam od nowości na rynku, bo to zdecydowanie lepiej ode mnie zrobi rzesza recenzentów i blogerów, którzy zajmują się tym na co dzień, ale od pozycji starszych (niekiedy nawet bardzo starych), tych, które w jakiś sposób poruszyły mnie i uformowały w czasach nastoletnich, a potem studenckich.
Skoro na początek zamieściłam swoje zdanie na temat książki napisanej w języku angielskim (Lucy Maud Montgomery, Błękitny Zamek), a następnie zahaczyłam o powieść francuską (Alexandre Dumas, Hrabia Monte Christo), teraz chyba czas byłby najwyższy na coś polskiego, nieprawdaż? No to bardzo proszę. Dzisiaj kilka słów o Chamie Elizy Orzeszkowej.
Zdziwieni, dlaczego akurat ta książka? Na pewno, przynajmniej trochę (nota bene liczę na to!). Orzeszkowa to przecież nie Nicolas Sparks, nie pisała lekkich powiastek o miłości dla młodzieży… Rzeczywiście, lekkich nie, ale o miłości – a i owszem. Ja przeczytałam tę książkę w liceum i do tej pory pamiętam, jak bardzo mnie wtedy poruszyła.
Cham to powieść obyczajowo-psychologiczna, której głównym wątkiem jest historia burzliwego związku pary bohaterów o odmiennych charakterach i mentalnościach, pochodzących – jak to u Orzeszkowej bywa – z różnych klas społecznych. Jest to zarazem wzruszająca historia miłości. Nie takiej słodkiej, romantycznej, z pięknymi bohaterami, o jakich lubimy czytać, bo fajnie się z takimi identyfikować… To opowieść o trudnej i wytrwałej miłości skromnego chłopa-rybaka Pawła Kobryckiego do swej niewiernej żony Franki, pięknej kobiety pochodzącej z podupadłej rodziny z wyższych sfer. Skazana na ubogie życie, które nie zaspokaja w żaden sposób jej ambicji, poprzez małżeństwo z Pawłem ma wreszcie szansę na życiową stabilizację; ta jednak szybko zaczyna ją męczyć i nudzić, co prowadzi do serii problemów i tragicznego końca.
Mam wrażenie, że Cham jest powieścią wyjątkowo niedocenioną, zwłaszcza wśród młodych Czytelników. Jak zdążyłam się zorientować, Orzeszkowa ma opinię pisarki „przynudzającej” i rozwlekającej akcję do niemożliwości, a to wynika niewątpliwie z faktu, iż wiele stron jej najsłynniejszej powieści wypełniają szczegółowe opisy przepięknej nadniemeńskiej przyrody. Cóż, zgoda, nie każdy musi to lubić. Jednak u Orzeszkowej opisy miejsca akcji (nie tylko przyrody, ale także wnętrz wiejskich chat czy dworków) są o tyle ważne, że tworzą unikatowy klimat świata przedstawionego, w którym zagłębiamy się, podejmując lekturę, szkicują przed naszymi oczami nastrojową scenerię, na tle której poruszają się bohaterowie.
Warto bowiem podkreślić, że postacie w Chamie, wyraziste i nietuzinkowe, ściśle identyfikują się (mentalnie i emocjonalnie) ze środowiskiem, w którym żyją. Sielski obraz spokojnej wioski oraz brzegu rzeki, przy którym Paweł łowi ryby, ma swój specyficzny wydźwięk w kontraście do przywołanego tylko nawiasowo, ale w domyśle barwnego i dynamicznego obrazu miasta, w którym nawykła żyć niesforna Franka. Każdy z tych dwóch światów jest dla jednej lub drugiej postaci jej naturalnym żywiołem, a zderzenie tych dwóch rzeczywistości nie może dla ich reprezentantów zakończyć się szczęśliwie.
Co do mnie, zawsze lubiłam powieści Orzeszkowej. O Nad Niemnem niewątpliwie również napiszę, bo to książka, którą czytałam z wielką przyjemnością, jednak Cham wywarł na mnie zdecydowanie silniejsze wrażenie. Nie tylko dlatego, że nie kończy się happy endem, ale przede wszystkim ze względu na to, że – jak przystało na powieść psychologiczną – pozwala Czytelnikowi niezwykle głęboko wejść w odczucia i emocje bohaterów. Ujmująca jest zwłaszcza postać Pawła, prostego, z pozoru gruboskórnego rybaka (tytułowego „chama”), który okazuje się mężczyzną zdolnym do najczulszej i pełnej poświęceń miłości, choć ta, niestety, musiała zostać nieodwzajemniona. Jeśli zaś chodzi o postać żywiołowej, „złej” Franki, mimo że chwilami irytuje, ona również ma w sobie coś, co ujmuje za serce i nie pozwala bezwarunkowo jej potępić.
Na koniec jeszcze dwa słowa o okładce Chama, którą wybrałam jako ilustrację do tego wpisu. Ze wszystkich, które widziałam (a chyba widziałam wszystkie, jakie powstały dla kolejnych wydań tego dzieła), ta podoba mi się najbardziej, jako że – w moim odczuciu – najlepiej oddaje klimat powieści. Piękne jest to zdjęcie, prawda?
Źródło zdjęcia okładki:
https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Plik:PL_Eliza_Orzeszkowa-Cham.djvu&page=5

Powiązany wpis:
Inne recenzje: Czytelnia