Autor recenzji: Katarzyna Demańska
Od razu zaznaczę, że Zwyczajne życie to pierwsza część całej serii, kolejne dwie to Większy kawałek świata i Ślepe szczęście – występują w nich te same bohaterki. Jednak w moim odczuciu kontynuacja nie dorównuje pierwszej części, która stanowi zamkniętą fabularną całość i wciąga od pierwszej strony.
W jakim gatunku jest napisana ta książka? Jest to nomen omen fajna powieść dla dziewczyn! Z założenia adresowana do młodzieży, jednak zważywszy, że jej bohaterkami są dwie szesnastolatki, chłopaków raczej taka literatura nie zainteresuje… Co prawda wątek ściśle romantyczny (romansowy) jest tu potraktowany z dystansem i humorem – zresztą u Chmielewskiej takich wątków z założenia jest niewiele – ale nie zmienia to faktu, że i tak powieść tę czytają głównie dziewczyny. Jej największym atutem jest – w moim odczuciu – bardzo dobrze poprowadzony wątek sensacyjno-detektywistyczny oraz humor słowny i sytuacyjny.
Główną bohaterką jest Tereska Kępińska, zwariowana nastolatka z szalonymi pomysłami i wybitną umiejętnością pakowania się w tarapaty, a do tego zakochana bez pamięci w chłopaku, który nie kwapi się do odwzajemnienia jej płomiennych uczuć. W karkołomnych wydarzeniach o zabarwieniu sensacyjno-kryminalnym, w które wplącze się Tereska, bierze udział również jej rozsądna przyjaciółka Okrętka. Zapewniam Was, że akcja toczy się wartko, a do tego jest bardzo wesoło!
W końcu podstawówki (która za moich zamierzchłych czasów miała 8 lat) to była jedna z moich ulubionych lektur, wciągnęła mnie tak, że do tej pory pamiętam, jak rodzice zaganiali mnie na siłę spać, bo nie mogłam się od niej oderwać. To było w któreś wakacje, nie pamiętam już, czy między szóstą a siódmą klasą, czy raczej między siódmą a ósmą, w każdym razie przeczytałam wtedy Zwyczajne życie nie raz, a kilka razy. Świadczy to niezbicie o tym, jak bardzo mi się ta książka spodobała, bo kilkakrotną lekturą zaszczycałam tylko te pozycje, które naprawdę mnie urzekły. Była to pierwsza powieść Chmielewskiej, na jaką trafiłam, potem przeczytałam oczywiście też wiele innych, ale do tej pozostał mi największy sentyment. Okładka ze zdjęcia u góry wpisu pochodzi właśnie z wydania, które miałam w domu.
I wiecie, co powiem na koniec o tej książce? Że niechcący, cichaczem, podskórnie, ale skutecznie wywarła na mnie ogromny wpływ. Ściślej na styl, w jakim lubię pisać. Chodzi mi o styl humorystyczny. Chmielewska naprawdę potrafi to robić. Co prawda jej „czysto” humorystyczna powieść czyli Lesio. Powieść – nie da się ukryć, humorystyczna – akurat niezbyt mnie zastrzeliła humorem (bynajmniej nie płakałam ze śmiechu, bo humor miejscami wydawał mi się naciągany), bardziej podobały mi się dowcipne wtręty wplatane w akcję jej kryminałów, ale ogólnie niezwykle polubiłam sposób, w którym pisze i przeczytałam większość jej książek.
A teraz sama w swoim pisaniu nie mogę się obejść bez przynajmniej dyskretnej nutki humoru… Dopiero z perspektywy to widzę, niewątpliwie Zwyczajne życie to nie było moje jedyne źródło inspiracji (jak sobie pomyślę o Gombrowiczu i jego humorze… ech, mistrz niedościgniony!), ale na pewno jedno z pierwszych. Dlatego książka ta ląduje w subiektywnym dziale z pozycjami, które w mojej czytelniczej świadomości nastolatki stały się kiedyś kamieniami milowymi i w pewnym sensie nadal nimi są.

Inne recenzje: Czytelnia