Autor recenzji: Katarzyna Demańska
Do recenzji Ani z Zielonego Wzgórza zabieram się właściwie od samego początku prowadzenia bloga, bowiem jest to chyba najbardziej oczywista referencja, jaka przychodzi na myśl na hasło powieść dla dziewczyn. Tak jest przynajmniej w moim przypadku. Czasy mojej późnej podstawówki były naznaczone (w pozytywny sposób!) właśnie tą lekturą, a historia rudowłosej Ani wpłynęła wtedy mocno na moje myślenie i w pewien sposób trwale ukształtowała moją wizję świata.
Wydana po raz pierwszy w roku 1908 Ania z Zielonego Wzgórza to, jak wiadomo, tylko początek całej serii książek, których bohaterką jest Ania Shirley, występująca najpierw jako kilkunastoletnia dziewczynka, potem jako młoda kobieta, wreszcie jako dojrzała pani domu i matka rodziny. W niniejszej recenzji wezmę pod uwagę całą serię, która łącznie zawiera osiem części. Idąc po kolei – lecz nie według daty publikacji, a według wieku głównej bohaterki – są to: Ania z Avonlea (Anne of Avonlea), Ania na uniwersytecie (Anne of the Island), Ania z Szumiących Topoli (Anne of Windy Poplars), Wymarzony dom Ani (Anne’s House of Dreams), Ania ze Złotego Brzegu (Anne of Ingleside), Dolina Tęczy (Rainbow Valley) oraz Rilla de Złotego Brzegu (Rilla of Ingleside). Jest to zatem wręcz rodzaj sagi, w której ostatnich częściach punkt ciężkości przenosi się z postaci Ani na postacie jej dorastających dzieci, w szczególności najmłodszej córki, której przyszło wchodzić w dorosłość w cieniu toczącej się w Europie wojny.
Nie ulega wątpliwości, że Ania z Zielonego Wzgórza to powieść dla nastolatek – i to w pełnym znaczeniu tego określenia. Zainteresowanie, jakim darzona jest cała seria autorstwa Montgomery, w istocie obejmuje cały okres nastoletni, czyli przedział wiekowy od 11 do 19 lat, przy czym Anię często czytają też starsze Czytelniczki, niezmiennie zauroczone główną bohaterką i jej przygodami. Drugim ważnym aspektem popularności serii o Ani jest płeć Czytelnika, czy też raczej, jak wspomniałam, Czytelniczki – powieści te czytają bowiem właściwie wyłącznie dziewczyny. Przynajmniej jeśli chodzi o czytanie ich z własnej i nieprzymuszonej woli, bowiem, z racji faktu, że Ania z Zielonego Wzgórza znajduje się w kanonie uzupełniających lektur szkolnych dla szkoły podstawowej, do jej przeczytania często zobowiązani są też chłopcy, ci jednak lekturą tą bynajmniej nie są zachwyceni i czytają ją jedynie pod przymusem. Oznacza to, że seria o Ani jest pisana zdecydowanie pod dziewczyńską duszę.
Jak by na to nie spojrzeć, rudowłosa Ania Shirley od ponad stu lat kradnie serca kolejnych pokoleń nastolatek. Bohaterka, jako 11-letnia dziewczynka z sierocińca, zostaje przygarnięta przez Marylę i Mateusza Cuthbertów, leciwe rodzeństwo zamieszkujące w Avonlea na kanadyjskiej Wyspie Księcia Edwarda. Dziewczynka co prawda sprawia swoim opiekunom typowe dla nastoletniego wieku kłopoty, ale przede wszystkim przynosi im mnóstwo radości i prawdziwej, bezpretensjonalnej miłości. Po śmierci Mateusza Ania zostaje z Marylą w Avonlea, pracuje jako nauczycielka, następnie wyjeżdża na studia i w końcu wychodzi za mąż, poświęcając się życiu rodzinnemu. A zatem w jej losach i przygodach z pozoru nie ma nic szczególnego ani niezwykłego… W czym zatem tkwi urok rudowłosej bohaterki, który od ponad wieku niczym magnes przyciąga uwagę i sympatię milionów młodych czytelniczek na całym świecie?
Niewątpliwie na pierwszym miejscu należy wymienić literacką kreację głównej postaci. Ania to wrażliwa dziewczynka o głowie pełnej marzeń i romantycznych ideałów, nieco rozkojarzona, emocjonalna i wybuchowa (przez co bez przerwy popada w kłopoty), a jednocześnie miła, pełna empatii i bezpretensjonalnej życzliwości dla ludzi, otwarta na świat i łatwo pozyskująca przyjaciół. Pomimo trudnego dzieciństwa spędzonego w sierocińcu, pod okiem surowej ale kochającej Maryli wyrasta na dziewczynę nie tylko dobrze wychowaną, ale również bardzo zdolną i kreatywną, mającą swoje zdanie i poczucie własnej wartości, przez co szybko zaskarbia sobie sympatię otoczenia.
Drugim aspektem budzącym ową sympatię – również w sercu czytelnika – jest seria niezliczonych, zabawnych perypetii, jakie stają się udziałem Ani, zarówno w środowisku rówieśniczym, jak i wśród dorosłych. Jak bowiem nie polubić tej uroczej osóbki, która ciągle coś psoci, lecz najczęściej robi to w dobrej wierze, z odruchu serca lub w pogoni za takim czy innym ideałem? Życie Ani jest nam bliskie przez to, że jest zwyczajnym życiem wrażliwego, pragnącego akceptacji dziecka, które, owszem, popełnia mnóstwo błędów, lecz zawsze wyciąga z nich nauczkę i w miarę możliwości stara się poprawić.
Wreszcie uwagę czytelniczek przyciąga wątek „miłosny” – biorę to słowo w cudzysłów ze względu na to, że w Ani z Zielonego Wzgórza, z racji bardzo młodego wieku bohaterki, nie ma jeszcze mowy o miłości, a jedynie o przyjaźni, również tej damsko-męskiej. A jednak postać Gilberta Blythe, starszego od Ani chłopca z Avonlea, który na początku znajomości dla zwrócenia na siebie jej uwagi nazywa ją „marchewką”, przez co na długie lata staje się jej wrogiem numer jeden, od samego początku magnetyzuje serca młodych czytelniczek i zyskuje w nich ciche sojuszniczki. Choć dopiero w późniejszych tomach młodzieńcza przyjaźń powoli przeradza się w coś głębszego, oczekiwania czytelniczek zostają zaspokojone, gdyż to właśnie Gilbert, zdolny uczeń i przyszły lekarz, od szkolnej ławy zakochany w rudowłosej koleżance, po wielu perypetiach zdobywa serce Ani i zostaje jej mężem oraz ojcem licznej rodziny.
Czym zatem ujmują nas losy Ani? Powiedziałabym, że urzekają nas przede wszystkim swą „niezwykłą zwyczajnością”. Ten oksymoron, w moim przekonaniu, bardzo dobrze określa fenomen, za którym od wieków podążają marzenia nastolatek i młodych kobiet, a który znajduje swoje odzwierciedlenie również w życiu Ani Shirley z Zielonego Wzgórza. Skromne, z zasady dość spokojne i zwyczajne koleje losu tej dziewczynki, potem dziewczyny, a wreszcie dorosłej kobiety stają się dla czytelniczek szczytem marzeń ze względu na to, że okrasza je szczypta romantyzmu, idealizmu i niegroźnego szaleństwa, a ich podbudową staje się bezwzględna akceptacja oraz cicha lecz gorąca miłość dobrego i wiernego mężczyzny. Ten przekaz, zawarty głęboko nie tylko w serii o Ani, ale i w wielu innych w powieściach Lucy Maud Montgomery, pozostaje aktualny po ponad stu latach od pierwszego wydania Ani z Zielonego Wzgórza i chyba nigdy – na co zresztą mam szczerą nadzieję – nie przestanie działać na wyobraźnię rozmarzonych i wrażliwych nastolatek ze wszystkich zakątków świata.

Powiązane recenzje:
Lucy Maud Montgomery, Dziewczę z sadu
Lucy Maud Montgomery, Emilka ze Srebrnego Nowiu
Lucy Maud Montgomery, Błękitny Zamek
Inne recenzje: Czytelnia