Autor recenzji: Katarzyna Demańska
W dzisiejszym wpisie zrobię coś, czego na tym blogu jeszcze nigdy dotąd nie robiłam, mianowicie przyjrzę się nowości rynkowej – powieści wydanej niespełna dwa tygodnie temu, a zatem mającej jeszcze status „ciepłej bułeczki”. Jest to relatywnie krótki tekst młodej autorki Zuzanny Radomskiej zatytułowany Tajemnica posiadłości w Zachusach i wydany nakładem wydawnictwa Novae Res. Ponieważ jestem czytelniczką, która uwagę zwraca zarówno na treść, jak i na formalną stronę konstrukcji tekstu, w niniejszej recenzji podejmę obydwa te wątki.
Mimo że w opisie książki nie znalazłam informacji o docelowej grupie czytelniczej, w mojej ocenie powieść jest kierowana głównie do młodzieży. Napisana jest w gatunku, który osobiście bardzo lubię, mianowicie łączy w sobie wątek sensacyjny (zagadka, tajemnica, budowanie napięcia) z elementami humorystycznymi. Dzięki temu akcja zaciekawia i wciąga, a żartobliwe komentarze postaci do toczących się, niejednokrotnie dramatycznych wydarzeń mogą wywoływać uśmiech na twarzy czytelnika. Na szybkość i lekkość lektury wpływa również mocno dialogowy, a przez to dynamiczny styl przedstawienia akcji – większość informacji zawarta jest w przytoczonych rozmowach bohaterów, a tylko część we właściwej narracji pierwszoosobowej.
Fabuła toczy się wokół próby rozwikłania tajemnicy wielkiego domu w Zachusach podjętej przez dwóch młodych bliźniaków, Darka i Cześka, którzy ową zaszytą w lesie posiadłość otrzymali w spadku od nieznajomego wuja. Bracia bardzo szybko orientują się, że stary dom i przebywający w nim ludzie skrywają jakiś ważny sekret, dlatego całe ich działanie na przestrzeni dwunastu dni, które obejmują ramy czasowe opowieści, skupia się na jego rozwiązaniu. Jako że narratorem jest jeden z bliźniaków, Dariusz, czytelnik ogląda bieg wydarzeń jego oczami i dysponuje tą samą wiedzą, którą posiada postać.
Jakie jest moje wrażenie czytelnicze odnośnie do fabuły? Szczegółów jej rozwoju nie podam, by nie umieszczać spojlerów w recenzji tej bardzo nowej na rynku powieści – niech inni czytelnicy mają zabawę z samodzielnego odkrywania kolejnych etapów historii. Jak już wspomniałam, bieg wydarzeń jest dynamiczny, a kolejne tajemnice, na trop których wpadają bracia bliźniacy, fascynują czytelnika i wciągają go w lekturę. Gdybym miała oceniać samo zawiązanie akcji, powiedziałabym, że jest znakomite, bowiem spełnia ważny warunek dobrego rozpoczęcia powieści – przykuwa uwagę czytelnika i wzbudza jego zaintrygowanie dalszym rozwojem akcji. Jednak… w trakcie czytania to pozytywne wrażenie zaczęło mi się nieco rozmywać. Dlaczego? Wynika to głównie z dwóch rzeczy, które w bieżącej lekturze zwróciły moją uwagę.
Po pierwsze, o ile akcja została nawiązana bardzo sprawnie, a kolejne etapy odkrywania tajemnicy podsycają ciekawość odbiorcy, o tyle nieustanne mnożenie się nowych postaci, które jedna po drugiej dołączają do grupy tych już obecnych w Zachusach, mocno obciąża uwagę i pamięć czytelnika. Ów bowiem w pewnym momencie zaczyna gubić się w tym tłumie bohaterów i odczuwać z tego powodu dyskomfort. W moim przekonaniu, około jedna trzecia postaci (a przynajmniej ich fizyczna obecność w Zachusach) nie jest dla rozwoju fabuły niezbędnie potrzebna, tym bardziej, że tekst jest krótki – zatem odciążenie dramatis personnae dałoby czytelnikowi oddech potrzebny do skupienia się na śledzeniu zawiłości akcji.
Po drugie, nie wszystkie wątki, które notabene również są mocno namnożone, zostały w powieści zadowalająco zamknięte (wątek szkatułki, Gabrysi i jeszcze kilka innych), a samo zakończenie pozostawiło we mnie spory niedosyt i sprawiło wrażenie urwanego w biegu. O satysfakcjonującym zakończeniu powieści napisałam kiedyś na blogu cały wpis, więc nie będę się powtarzać, niemniej jest to dla mnie jeden z najważniejszych parametrów w odbiorze utworu epickiego. Dotyczy to bodaj w sposób szczególny opowieści o charakterze sensacyjnym. Owszem, jednym z zabiegów literackich jest pozostawienie niektórych wątków czy sekretów w zawieszeniu lub do samodzielnej interpretacji czytelnika, jednak w przypadku Tajemnicy posiadłości w Zachusach odniosłam wrażenie, że zbyt wiele pytań nurtujących czytelnika nie doczekało się w ogóle odpowiedzi.
A zatem, podsumowując moje wrażenia dotyczące fabuły opowiadania, powiem tak – zaczyna się świetnie, kończy się zbyt szybko i dość niejasno. Nie mówię tu nawet o rozwiązaniu tajemnicy Alicji, które wieńczy książkę i które jest poprowadzone bardzo pomysłowo, lecz o wielu innych wątkach, które pozostają niewyjaśnione, jakby zapomniane. Tymczasem czytelnik to jest takie „zwierzę”, które lubi być dopieszczone i nakarmione odpowiednią dozą informacji.
Jeśli chodzi o drugi aspekt opowiadania Zuzanny Radomskiej, mianowicie o jego formę literacką, również mam kilka przemyśleń. Narracja jest utrzymana w stylu dziennika, tudzież pamiętnika (obydwie formy miejscami mieszają się w tekście) i jest pierwszoosobowa, co uważam za bardzo dobry wybór w przypadku historii opartej na wątku sensacyjnym. Na uwagę zasługuje przedstawienie czasowości – wiemy, że akcja dzieje się w końcu XIX wieku (jak wynika z datowania testamentu zmarłego wuja), a rozgrywa się w ciągu dwunastu dni, przy czym o ile daty dzienne nie są podane, o tyle narrator skrupulatnie notuje godzinę każdego swojego – domyślać się można – wpisu do dziennika. Czy ma to być zabieg urealnienia rozmytej ramy czasowej, czy raczej zabieg czysto humorystyczny i dystansujący? Tego nie umiem ocenić. Na pewno jest to szczegół, który zwraca uwagę.
Jak już wspomniałam wyżej, podstawową formą przekazu informacji jest dialog, co uważam za duży plus tej opowieści, nadaje jej to bowiem lekkiego charakteru i pozwala na bardzo szybką lekturę – dla wprawnego Czytelnika jest to „kąsek” na jeden niedługi wieczór lektury. Żartobliwy styl, w jakim Dariusz opowiada o swojej przygodzie, również sprzyja przyjemnemu spędzeniu czasu na czytaniu, a rys humorystyczny, podkreślę to po raz kolejny, w moich oczach jest zawsze wielką zaletą narracji.
Podsumowując, Tajemnica posiadłości w Zachusach Zuzanny Radomskiej jest ciekawą próbką twórczości młodego pokolenia i wskazuje na potencjał pisarki, który, w moim przekonaniu, powinien nadal być rozwijany. Dla Czytelnika jest to z kolei lektura krótka i przyjemna, dlatego jeśli ktoś – a zwłaszcza młodzież – zastanawia się nad sposobem spędzenia wolnego popołudnia lub wieczoru, sięgnięcie po tę sensacyjno-humorystyczną opowieść o sympatycznych bliźniakach na tropie mrocznej tajemnicy będzie bardzo dobrym pomysłem. Tym bardziej, że jak podkreśliłam na początku wpisu, Tajemnica posiadłości w Zachusach to nowość na rynku wydawniczym, a zatem lektura jak najbardziej „na czasie”.

Inne recenzje: Czytelnia
Katarzyna Demańska
19 marca 2020By dopełnić powyższą recenzję bardziej osobistym akcentem, pragnę podziękować Autorce za udostępnienie mi swojego dzieła (tu również ukłon w stronę Kamila, stałego Czytelnika mojego blogu, za jego skromną rolę pośrednika) oraz życzyć jej dalszych sukcesów w realizowaniu swojej pasji.