Wielkanoc w czasach zarazy

Kto by pomyślał… To już druga Wielkanoc naznaczona pandemią, drugie ważne święta, które przyjdzie nam spędzić w ryzach lockdownu, w wąskim gronie, z koniecznością rezygnacji z wielu wielkanocnych obrzędów, których tradycja jest bliska sercom wielu Polaków. Cóż, sytuacja niewątpliwie tego wymaga, wirus jest groźny, a trzecia fala zachorowań zaczyna zagrażać wydolności polskiej służby zdrowia i chociażby ze względu na przeciążonych pracą medyków jako społeczeństwo powinniśmy zrobić wszystko, żeby odciążyć system, dając mu możliwość udzielenia pomocy każdemu, kto tego potrzebuje.

Niemniej, gdyby rok temu ktoś zapytał nas, jak wyobrażamy sobie tegoroczne święta, czyli Wielkanoc 2021, zdecydowana większość odpowiedziałaby, że normalnie… że to już będą takie zwykłe, rodzinne święta, jak zawsze… Ba! W ten sposób wyobrażaliśmy sobie nawet Boże Narodzenie 2020! Byliśmy pewni, że do jesieni pandemia zostanie opanowana, i w wakacje rzeczywiście wszystko na to wskazywało. Niestety – myliliśmy się. Nadeszło Boże Narodzenie 2020 i w obliczu drugiej fali pandemii musieliśmy je spędzić w warunkach lockdownu. Dziś mamy Wielkanoc 2021 i podobne zalecenia do spędzania świąt jak rok temu. I gdyby dziś zrobić uliczną ankietę i zapytać, jak społeczeństwo wyobraża sobie kolejne święta, Boże Narodzenie 2021 i Wielkanoc 2022, nikt już chyba ze stuprocentową pewnością nie odpowiedziałby, że będzie „normalnie i tak jak dawniej”. Oczywiście tego nie wiemy, bo być może przez kolejny rok uda się wrócić do względnej normalności (czego sobie życzmy), jednak nikt nie przyjmuje już za pewnik tego, że będzie jak dawniej. I z tym chyba musimy się pogodzić.

Dotyczy to również samego sposobu spędzania świąt Wielkiej Nocy. Pamiątka Zmartwychwstania Chrystusa, który powstał z grobu po tym, jak oddał życie za człowieka, by odkupić nasze grzechy, to najważniejsze święto w roku liturgicznym i chociaż tradycja jego obchodzenia w przestrzeni medialnej jest niewątpliwie przyćmiona przez „magiczną” otoczkę świąt Bożego Narodzenia, obrzędy religijne i ludowe powiązane z Wielkanocą stanowią niezwykle ważną część naszej tożsamości narodowej. Szczególnie bogatym w tradycyjną symbolikę jest okres Wielkiego Tygodnia, począwszy już od Niedzieli Palmowej, kiedy to – na pamiątkę triumfalnego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy oraz dla zapewnienia naszym domostwom pomyślności – święcimy różnokolorowe palmy. Ich przygotowanie, wiążące się zazwyczaj z wielką inwencją twórczą, od wieków było ważną tradycją w naszym narodzie, podobnie jak malowanie jajek, czyli pisanek, które zdobią stół wielkanocny, stanowiąc jednocześnie, obok bazi i młodych pędów roślin, symbol rodzącego się życia.

Do wiekopomnej tradycji należą także obrzędy Triduum Paschalnego, które przygotowuje nas do wzniosłego wydarzenia Wielkiej Nocy świętowanego od samego rana jako dzień Zmartwychwstania Boga. Wiele osób, głównie ze starszego pokolenia, nie wyobraża sobie świąt bez udziału w Triduum, nie wspominając o centralnym momencie Wielkanocy, jakim jest msza rezurekcyjna, a nawet ci, którzy deklarują się jako ateiści, bardzo często podejmują część obrzędów, takich jak chociażby święcenie pokarmów, aby wprowadzić do swoich domów element spektakularnej tradycji.

Tymczasem już drugi rok z rzędu obchody Wielkiego Tygodnia i Wielkiej Nocy zostały znacząco utrudnione, okrojone, a w wielu aspektach wręcz uniemożliwione. Oczywiście takie są wymagania panującej obecnie sytuacji pandemicznej, do której każdy musi się dostosować, jeśli chcemy uniknąć hekatomby. Żadne święta nie będą przeżyte z radością, jeśli kogoś z bliskich zabraknie przy stole, a pozostali będą mieli świadomość, że nadal mógłby tam być. To są rzeczy niepodważalne. Nie znaczy to jednak, że już po raz drugi nie brakuje nam tradycyjnych obrzędów świątecznych, które pozwalały przeżywać Wielkanoc nie tylko w gronie najbliższej rodziny, ale przenieść świąteczną radość na wymiar społeczny, gdzie spotkać można innych, zupełnie obcych nam ludzi połączonych z nami jednością wiary i tradycji.

A zatem po raz drugi brakowało nam przepełnionych kościołów podczas liturgii Triduum Paschalnego, starszych pań i panów przynoszących własne krzesełka, na których mogą spocząć w przypadku braku wolnych miejsc w ławkach (wspominam o tym, gdyż te krzesełka zawsze mnie rozczulały, będąc de facto symbolem tego, jak ważne dla starszych, schorowanych ludzi jest uczestnictwo w tej liturgii), tłumnej adoracji Krzyża w Wielki Piątek, masowego święcenia pokarmów w wielkosobotni poranek, kiedy to tłumy z wielobarwnymi, przepięknie udekorowanymi koszyczkami ciągną do kościoła, wypełniając go aromatyczną wonią jajek i kiełbasy, jak również rezurekcyjnej procesji i uroczystego Te Deum odśpiewanego z głębi tysiąca serc… Owszem, najważniejsze elementy tych obchodów zostały zachowane, a w liturgiach poszczególnych dni mogliśmy wziąć udział online, jednak kto zna dawną atmosferę tych dni, wie, że nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu i owej niezwykłej jedności tłumów, których w tym roku, podobnie jak rok temu, ze względów bezpieczeństwa być nie mogło.

Na szczęście wielowiekowej tradycji nie da się zniszczyć ani stłamsić w tak krótkim czasie i miejmy nadzieję, że po ustąpieniu pandemii pełne obchody świąt odżyją na nowo z jeszcze większą siłą. Tymczasem pamiętajmy, że przeżywanie świąt odbywa się przede wszystkim w naszym sercu i w naszych rodzinach, dlatego nawet w obecnych warunkach nic nie powinno zakłócić radości płynącej ze Zmartwychwstania.

Wszystkim moim Czytelnikom, tak stałym, jak i przygodnym, życzę zdrowych, pogodnych i spokojnych świąt Wielkiej Nocy! Mimo że przeżywamy je „w czasach zarazy”, niech pozostaną nam w pamięci jako radosne i pełne nadziei, że za rok… może już za rok… będzie w miarę normalnie.

Źródło: pixabay.com

Powiązane wpisy:

Świat na hamulcu

Radosnych świąt Wielkiej Nocy!

Czekając na Wielką Noc

Ku Wielkiej Nocy

Inne wpisy z kategorii Ogólne


Dodaj komentarz